Tottenham kupił Bale'a sześć lat temu za 5 mln euro. Drugie tyle miał zapłacić zgodnie z przeróżnymi zawartymi w umowie klauzulami. Southampton zaprzecza i nie jest to na sto procent pewne, ale w kontrakcie zawarto również zapis o 25 proc. (!) przypadających klubowi z kolejnej sprzedaży Walijczyka.
Gdy Southampton znalazł się w poważnych tarapatach finansowych, Levy ubił fantastyczny interes z ówczesnym prezesem Świętych, Rupertem Lowe'em, wykupując zarówno klauzule o dodatkach, jak i tę o partycypacji w zyskach z kolejnego transferu zawodnika. Podobno Southampton przyjął wtedy w zamian 3 mln euro.
Jeżeli przyjmiemy, że Real kupił Bale'a za 100 mln euro, to Tottenham oszczędził, a Southampton stracił na tym interesie 25 mln euro (22 mln, jeśli odjąć zarobione wcześniej 3 mln).
Kolejne doniesienia z Southampton, które - co zrozumiałe - wstydzi się teraz swojego kroku, mówią, że w umowie zawarto zapis o znacznie mniejszym odsetku niż 25 proc. Wiadomo jednak, że chodzi co najmniej o 11 proc.
Dzisiaj może się to wydawać bolesne dla Southamptonu, ale wtedy przyszłość klubu była naprawdę niepewna. Dzięki zastrzykowi gotówki udało się znaleźć kupca na klub, wyczyścić dług i awansować o dwie klasy rozgrywkowe - z powrotem do Premier League.
Southampton nadal może jednak liczyć na 2 mln euro za wyszkolenie urodzonego w Cardiff skrzydłowego. I dorobienie się na podobnej klauzuli w przypadku sprzedaży przez Arsenal Thea Walcotta. Święci nie popełnią chyba dwukrotnie tego samego błędu.