Jak robią Anglię w B klasie

Avia Ozorowice została wyrzucona z B klasy, bo piłkarzom zdarzało się bić rywali, grać po pijanemu, i załatwiać potrzeby fizjologiczne na boisku. To pewnie pierwszy taki przypadek w historii naszego związku - tłumaczy prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski.

Wideo, bramki i skróty z ekstraklasy w serwisie Ekstraklasa.tv ?

- Nie może być tak, że niemal po każdej kolejce musimy zajmować się Avią, bo skarżą się na nią sędziowie i przeciwnicy - dodaje Padewski, który już na początku ostatniego sezonu przestrzegał, że nie będzie litości dla klubów wywołujących awantury.

Agresywni, pijani, obsceniczni

Pod koniec maja wydział dyscypliny DZPN-u zawiesił Avii licencję na występy w B klasie. Zespół z Ozorowic był wiceliderem i miał duże szanse na awans. Jednak DZPN nie zezwolił Avii na dokończenie rozgrywek i w trakcie sezonu karnie usunął ją z rywalizacji.

Według przedstawicieli DZPN zawodnikom Avii zdarzało się w trakcie meczu pobić przeciwników, być nietrzeźwymi czy ostentacyjnie załatwiać na boisku potrzeby fizjologiczne. Niewłaściwie zachowywali się też kibice tego zespołu.

- W tym przypadku mamy do czynienia z agresją kibiców wobec kibiców, ale także agresją piłkarzy względem rywali czy sędziów. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na najbardziej radykalne środki - tłumaczy Paweł Zalewski, szef biura DZPN.

Jako dowód pokazuje listę z przewinieniami klubu, które sięgają jeszcze 2006 roku. Wówczas wyjazdowy mecz Avii z Błyskawicą Szewce został przerwany z powodu wtargnięcia na boisko kiboli gości. Zawodnik z Ozorowic uderzył też sędziego, za co zdyskwalifikowany został na rok. W listopadzie 2009 roku w meczu ze Spartą Będkowo ten sam piłkarz znów dostał czerwoną kartkę, tym razem za wulgarne słowa pod adresem arbitra. Po zejściu z boiska - jak napisał sędzia w raporcie - zawodnik "publicznie, ostentacyjnie, załatwiał potrzeby fizjologiczne". Podczas spotkania z Mechanikiem Brzezina przedstawiciele Avii wygrażali kolejnemu arbitrowi, a potem sami wtargnęli na boisko.

Do kolejnego skandalu z udziałem Avii Ozorowice doszło w kwietniu tego roku. W trakcie meczu z Amesko Szczytkowicami zawodnik Avii uderzył przeciwnika pięścią w twarz, a zaraz potem na murawę wbiegli kibole.

- To jest przypadek beznadziejny, bo tuż przed meczem z Amesko informowaliśmy przedstawicieli klubu telefonicznie, że są na cenzurowanym i muszą się poprawić. Dostawaliśmy sygnały, że na meczach potrafią być nietrzeźwi i robią rozróby także poza stadionem - stwierdza Zalewski.

Kierownik Avii Piotr Kwieć broni się: - Z prezesem Padewskim rozmawiałem nie przed, ale po meczu z Amesko i obiecałem, że się poprawimy. Zamiast dać nam szansę, związek wykluczył nas z ligi. Nie wyobrażam sobie, jak oni mogli tak postąpić, skoro to był pierwszy raz w tym sezonie. Nie wspominam już nawet, że w ten sposób karze się nas dwa razy za to samo, bo przecież po każdym wcześniejszym incydencie płaciliśmy karę - mówi Kwieć. I dodaje: - Moim zdaniem, to wykluczenie było ukartowane. Na wydziale dyscypliny przedstawiciele związku nie dali nam się nawet porządnie wypowiedzieć. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dołki kopali pod nami rywale, którzy tak jak my walczyli o awans do A klasy - twierdzi kierownik drużyny z Ozorowic.

Paweł Zalewski: - W ich przypadku przewinień nazbierało się bardzo dużo, a dodatkowo nie było żadnej skruchy ani woli poprawy. Klub jest solidarnie odpowiedzialny za swoich przedstawicieli i dlatego kara dotknie w pewnym sensie wszystkich ludzi z nim związanych. To smutne, ale potrzebne. Może taka decyzja sprawi, że podobne zachowania w innych klubach już się powtarzać nie będą - kończy Zalewski.

Niech będzie jak w Anglii

W niższych ligach często zdarzały się mecze, których nie można było dokończyć z powodu awantur. Wiosenne spotkanie Orła Sadków ze Strzelinianką Strzelin zostało przerwane po 28 minutach, bo rezerwowy bramkarz Strzelinianki najpierw uderzył sędziego asystenta, a potem sędziego głównego. Sytuacja była o tyle kuriozalna, że sędzia podyktował rzut wolny dla Strzelinianki.

Winowajcę przerwania meczu ukarano roczną dyskwalifikacją.

- Chuligaństwa tolerować nie będziemy. W niższych ligach musimy być na to szczególnie wyczuleni, bo profesjonaliści jeszcze czasami się opanują. U amatorów jest znacznie gorzej. Wiadomo, że sport w ogóle wywołuje emocje, a tutaj dodatkowo dochodzą najczęściej animozje lokalne i brak dokładnej znajomości przepisów gry - mówi szef wydziału bezpieczeństwa DZPN Paweł Zalewski. I dodaje: - Co jakiś czas zapraszamy działaczy czy piłkarzy z klubów do udziału w kursach dla sędziów, ale nie cieszą się one zainteresowaniem.

Szef Strzelinianki Krzysztof Żerebecki broni się. - Może pan napisać, że nasz mecz z Orłem został przerwany przez prowokację sędziego. Arbiter zupełnie niepotrzebnie wyrzucił naszego kapitana, który nic złego do niego nie mówił. Nie popieram zachowania naszego piłkarza, ale z drugiej strony sędziowie naprawdę są u nas fatalni, i to oni powinni się zmienić - kończy

Prezes DZPN Adrzej Padewski: - Dla recydywistów litości nie będzie. To jest nasz wkład w walkę z chuligaństwem obecnym w polskiej piłce. Negatywne zjawiska trzeba bowiem wyplenić od dołu, zarówno jeśli chodzi o kibiców, jak i o piłkarzy. W Polsce musimy zrobić drugą Anglię.

Historyczny wyczyn Valetty FC. ? Szkoda, że z Ruchem

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.