Kto zwinął transparent? Rywale Laty oskarżają PZPN i kiboli

Bogdan Duraj z Pomorskiego ZPN twierdzi, że szef wydziału bezpieczeństwa PZPN Andrzej Bińkowski chwalił się, że zapłaci kibolom Legii ?parę groszy? i rozgonią oni manifestację Koniecpzpn.pl. - Bzdura, ja walczę z chuligaństwem - mówi Bińkowski

Dzień przed grudniowym zjazdem PZPN w warszawskim hotelu odbywały się obchody 90-lecia związku. Ludzie z inicjatywy Koniecpzpn.pl powitali działaczy transparentem: "Zarząd PZPN wita na swojej stypie". Na niedzielę zaplanowali manifestację, w której miało uczestniczyć ok. 100 osób.

- Rozmawiałem na korytarzu z sekretarzem generalnym Zdzisławem Kręciną, gdy podbiegł do nas Bińkowski i mówi: "Zdzisiu, kibole Legii zwinęli baner, zatargałem go do pokoju". Pokazał nam nawet, jak niósł ten transparent, i gadał: "Jutro mają rozgonić manifestację petardami". Jak Kręcina to usłyszał, odwrócił się na pięcie i odszedł. Dopytywałem Bińkowskiego o szczegóły. A on: "Wiesz, zapłaci się kibolom parę groszy i będzie po problemie" - mówi Bogdan Duraj z Pomorskiego ZPN.

Duraj był na zjeździe jedną z twarzy opozycji, która chciała usunąć prezesa Grzegorza Latę. - Zawołałem naszych [opozycji - red.] prawników, zorganizowałem konfrontację. Bińkowski zaczął się wypierać, tłumaczył, że powtarzał to, co od kogoś usłyszał - mówi Duraj. Obecny na konfrontacji inny opozycjonista Tomasz Jagodziński: - W końcu Andrzej przyznał, że w swoim pokoju ma transparent.

Duraj zapowiadał, że w piątek wyśle zawiadomienie do prokuratury. Zarzuca w nim Bińkowskiemu podżeganie do popełnienia przestępstwa, niszczenia mienia, narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz próbę rozproszenia legalnego zebrania.

Co na to Bińkowski?

- To niemożliwe. Przecież ja walczę z chuligaństwem. To nie do pojęcia. Niczego nie trzymałem w swoim pokoju, przysięgam. Stałem przy drzwiach i ktoś przyniósł ten transparent. Nawet nie wiem, co na nim było. Co się z nim stało? Chyba ochrona wzięła. Cała ta historia jest wymyślona - mówi Bińkowski.

Duraj obstaje przy swoim, choć twierdzi, że gdy opowiadał o akcji Bińkowskiego kolegom z opozycji, nie chcieli wierzyć. - W końcu działacze PZPN z Warszawy powiedzieli, że zadzwonili do kogo trzeba i dowiedzieli się, że faktycznie kibole dostali zlecenie na Koniecpzpn - mówi Duraj.

Szef Koniecpzpn.pl Filip Gieleciński przyznaje, że transparent został ukradziony, i opowiada: - W tygodniu przed zjazdem naszym ludziom z Warszawy grożono. Odbierali telefony z zastrzeżonych numerów i słyszeli, że jeśli przyjdą na manifestację, dostaną wp... Ostatecznie przed hotel przyszło 27 osób, w ostatniej chwili z przyjazdu zrezygnowali też ludzie ze Szczecina i Wrocławia - opowiada Gieleciński. Duraj twierdzi, że aktywiści Koniecpzpn.pl ze Szczecina i Wrocławia nie przyjechali, bo zostali ostrzeżeni przez jego kolegów z opozycji.

Opozycjoniści powiedzieli Lacie, że jeśli do 4 stycznia nie zmusi Bińkowskiego do rezygnacji, zawiadomią prokuraturę. - Podejrzewam, że wszyscy o tym wiedzieli, łącznie z prezesem. Dopytywałem się później Kręciny, dlaczego uciekł, a on odpowiadał, że nie chciał być tego świadkiem.

- Bzdura. Nic takiego nie miało miejsca. Wiedzieliśmy o manifestacji i zawiadomiliśmy policję, by nie doszło do prowokacji. Już w grudniu powiedziałem Durajowi, że nie wierzę w jego wersję. Mogą składać zawiadomienie do prokuratury - mówi Lato. Kręcina przez telefon nie chciał z nami rozmawiać.

Zachowaniem Bińkowskiego oburzony jest powołany niedawno członek wydziału bezpieczeństwa PZPN Jarosław Ostrowski. - Czy jest możliwa współpraca z człowiekiem, który w ten sposób podchodzi do swoich obowiązków? Zastanawiam się nad rezygnacją - mówi Ostrowski, członek zarządu Legii, która od lat walczy z kibolami.

Wszystko o PZPN. Sprawdź! ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.