Zbigniew Boniek ponownie prezesem PZPN. "Mógłbym się teraz pastwić nad Wojciechowskim"

Na Walnym Zgromadzeniu PZPN, które miało miejsce w piątek w hotelu Sofitel Victoria, Zbigniew Boniek został wybrany prezesem Związku na kolejną, czteroletnią kadencję. Z Józefem Wojciechowskim wygrał miażdżącą różnicą głosów.

- Mógłbym teraz pastwić się nad swoim rywalem, natomiast ja taki nie jestem. Mam szacunek do Józefa Wojciechowskiego za to, co w życiu osiągnął, ale takie są efekty, gdy człowiek otacza się ludźmi karmiącymi się nienawiścią a nie ideami. Ja takiego systemu, sposobu życia nie miałem. Cieszę się, bo wszyscy zapowiadali, że to będzie cyrk, a okazało się, że środowisko piłkarskie jest zjednoczone - powiedział świeżo po wyborze nowy-stary prezes.

- Rywal dostał tylko szesnaście głosów. Jestem usatysfakcjonowany, bo chyba tylko raz w historii związku zdarzyło się, że prezes kandydujący po raz drugi otrzymał lepsze noty niż za pierwszym razem. Jestem znany w piłce, zrobiłem coś w życiu, więc wyjście z PZPN-u za cztery lata z połamanymi nogami by mi zaszkodziło. Dlatego wszyscy mogą być spokojni, bo idziemy w tym samym kierunku - dodał.

- Moją kampanią były te cztery lata i to co zrobiliśmy. Ale w momencie, gdy dowiedziałem się, że zgłosił się kandydat, a dzień później stali jego ludzie przed ministerstwem, to powiedziałem sobie, że się nie odzywam, nawet ryzykując przegraną. Nie można w dwa tygodnie zniszczyć tego, co budowało się cztery lata. Śmiać mi się chce, bo Polska jest krajem, która ma najwięcej akademii i dzieci do szkolenia. I one tam dobrze trenują. Za kilka lat 13-latkowie będą grali w ekstraklasie. A my dla innych spokojnie wykonamy swoją robotę, cały czas z myślą, żeby w polskiej piłce było lepiej - zakończył prezes PZPN.

Na Bońka postawiło 99 delegatów, jego oponent, Józef Wojciechowski, otrzymał zaledwie 16 głosów. Były szef Polonii Warszawa podczas głosowania nie przebywał na sali. Opuścił ją dwie godziny wcześniej, gdy upadł wniosek o zmianę metody głosowania z elektronicznej na tradycyjną, przy pomocy urn. - Wielu delegatów jest bojaźliwych. W tej formule, elektronicznej, ja uczestniczył nie będę. Ani teraz, ani nigdy. Chodziło o fair play. Nawet kupiliśmy urnę, mamy kotarę. Można było zrobić to głosowanie w sposób oczywisty - tłumaczył Wojciechowski.

Działacz już wcześniej zapowiadał, że jeśli głosowanie odbędzie się z użyciem tzw. maszynek, nie zamierza być tego świadkiem. Jego zdaniem taki sposób oddawania głosów nie jest tajny, czego wymaga statut Związku. - Skonsultuję ze swoimi prawnikami, czy nie będziemy zaskarżać wyników wyborów - zapowiedział Wojciechowski.

Zobacz wideo

Ranking polskich stadionów piłkarskich

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.