Ekstraklasa. Gwiazdy ligi podejrzane o korupcję

Łukasz G., Dariusz P., Radosław M. - byli reprezentanci Polski, a teraz czołowi piłkarze T-Mobile Ekstraklasy - podejrzani o korupcję. Razem z innymi piłkarzami GKS Bełchatów przekupili sędziów w nawet 33 meczach

Śledztwo w tej sprawie prowadzą wrocławska prokuratura oraz CBA. Wśród podejrzanych piłkarzy są m.in. byli reprezentanci Polski - napastnik Radosław M. (obecnie Widzew), pomocnik Łukasz G. (Wisła), Dariusz P. (Śląsk), Jacek P. (GKS Bełchatów) i Aleksander P. (Zagłębie).

Zdaniem śledczych w sezonach 2003/04 i 2004/05 GKS kupował mecze, by awansować do Ekstraklasy. Podejrzanych jest aż 28 zawodników oraz trener. Każdy ma postawiony jeden zarzut korupcyjny, ale bardzo rozbudowany, dotyczący meczów, w których zrzucano się na łapówki. Niektórzy zawodnicy składali się w kilku meczach, rekordziści aż w 33. Wśród podejrzanych jest także były trener Bełchatowa Mariusz K.

Na informacje o korupcji najszybciej zareagowała Wisła, której działacze natychmiast wezwali Łukasza G., jednego z najlepiej opłacanych piłkarzy, do złożenia wyjaśnień. Grając w Bełchatowie, pomocnik miał zrzucać się na łapówki aż w 30 meczach.

Również Zagłębie, w którym broni Aleksander P., zareagowało dość szybko.

- Zamierzamy nawiązać współpracę z wymiarem sprawiedliwości, aby zapoznać się z sytuacją - podkreśla Marek Bestrzyński, prezes KGHM Zagłębie Lubin. - Pierwszym krokiem będzie bezpośrednia rozmowa z zawodnikiem, następnie podejmiemy decyzję, co z jego przyszłością. Nie wykluczamy scenariusza, w którym będziemy musieli się rozstać.

Zaszokowany jest GKS.

- Wizerunkowo to dla nas tragedia - przyznaje Michał Antczak, rzecznik prasowy GKS. - W aferę może być zamieszany nasz zawodnik i kapitan Jacek P., związany z klubem od 12 lat. Prezes klubu Marcin Szymczyk jest na zwolnieniu lekarskim, ale we wtorek spotka się z zawodnikiem, chcąc wyjaśnień. Myślę, że złożymy też pismo do prokuratury, by dowiedzieć się, jaki jest status naszego piłkarza - mówi rzecznik Bełchatowa.

W GKS najbardziej obawiają się reakcji właściciela i sponsora klubu - firmy PGE, która zapewnia funkcjonowanie zespołu. Cięcia finansowe mogą mieć fatalne skutki dla drużyny.

Mistrz Polski Śląsk na razie nie podjął żadnych kroków wobec Dariusza P.

- Kiedy dotarła do nas ta informacja, było już po treningu i Dariusza P. nie było w klubie. Najprawdopodobniej do rozmowy dojdzie we wtorek. Wówczas podejmiemy jakąś decyzję, ale teraz nie jestem w stanie wyrokować, co zrobimy - zaznacza Michał Mazur, rzecznik Śląska.

W Bełchatowie piłkarze ze swoich premii składali się na łapówki dla sędziów oraz obserwatorów PZPN. Arbitrzy za pieniądze mieli pomagać na boisku, a obserwatorzy przymykać na to oczy i wystawiać sędziom wysokie oceny. Łapówki wręczane przez GKS wynosiły od 5 do 25 tys. zł.

W sezonie 2003/04 przekupstwo niewiele dało, wtedy zdecydowanie skuteczniejsi w ustawianiu meczów byli rywale - Pogoń Szczecin oraz Zagłębia Lubin, które awansowały do ekstraklasy. W kolejnym sezonie Bełchatów już nie dał sobie wydrzeć awansu, choć pierwsze miejsce zajęła Korona.

Zawodników pogrążają zeznania sędziów oraz obserwatorów, którzy przyjmowali pieniądze od przedstawicieli GKS. Wielu piłkarzy przyznaje się do winy. Część zaprzecza, twierdząc, że nie uczestniczyła w ustawianiu spotkań.

- Niektórzy piłkarze grający w ekstraklasie zarabiają tam ogromne pieniądze i oni nie przyznają się do winy. Dobrze wiedzą, że PZPN karze osoby zamieszane w aferę dopiero po wielu latach. Dlatego dziś czują się bezkarni - mówi jeden ze śledczych prowadzących sprawę Bełchatowa.

W PZPN sprawą korupcji zajmuje się Wojciech Petkowicz, rzecznik dyscyplinarny. Zanim zbierze, przeanalizuje materiały śledcze, przesłucha każdą z osób i podejmie decyzję o ewentualnej karze, minie wiele lat. W efekcie podejrzani dziś piłkarze dawno już zakończą profesjonalne kariery.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.