Copa America. Brazylia wybudzona ze śpiączki

Pięciokrotni mistrzowie świata jednak uczą się na błędach. Tym razem strata Neymara nie okazała się dla nich taką katastrofą jak na mundialu 12 miesięcy temu. W meczu z Wenezuelą na Copa America zespół Carlosa Dungi pokazał, że ma klasę i charakter, w które tak powszechnie wątpiono.

Wielka awantura po przegranym meczu z Kolumbią wskazywała, że Brazylia jest bliska jeszcze boleśniejszego upadku niż na mundialu w swoim kraju. Przed rokiem straciła Neymara w ćwierćfinale - kopnięty w kręgosłup przez kolumbijskiego obrońcę Juana Zunigę nie był w stanie grać w dwóch ostatnich meczach turnieju z Niemcami i Holandią zakończonych traumatycznym bilansem bramkowym 1:10. Wtedy zespół Luiza Felipe Scolariego, a także rzesze jego fanów nie potrafiły opanować zbiorowej histerii. Przed starciem o finał z Niemcami, gdy zagrano brazylijski hymn David Luiz uniósł koszulkę Neymara, jakby chciał spowodować, by duch młodego lidera czuwał nad drużyną.

Efekt był odwrotny. Zamiast na boisko brazylijscy piłkarze patrzyli w niebo, tracąc gola za golem. Byli z pewnością gorsi od drużyny Joachima Loewa, ale w normalnych warunkach nie powinni byli polec aż 1:7. Kiedy więc po grupowym meczu z Kolumbią na Copa America w Chile znów stracili swoją największą gwiazdę (tym razem Neymar wyleciał z czerwoną kartką), istniało realne zagrożenie, że efekt będzie podobny.

Brazylijczyków czekał mecz o przetrwanie z Wenezuelą. Kiedyś najgorszą drużyną w Ameryce Płd., powoli stającą się rywalem trudnym dla wszystkich. Na inaugurację rywalizacji w grupie pokonała Kolumbijczyków i, choć potem uległa Peru, nikt nie miał wątpliwości, że będzie dla "Canarinhos" groźna, może nawet wyśle ich do domu. Na Copa America zespół Dungi pokazał, że zależność od Neymara wcale w kadrze nie zmalała. Z dwóch goli zdobytych do wczoraj na Copa America jednego gwiazdor Barcelony strzelił sam, przy drugim asystował.

Czerwona kartka dla Neymara i dyskwalifikacja na cztery mecze za obrazę arbitra wywołały w Brazylii panikę. Zamiast koncentrować się na grze z Wenezuelą, koledzy gwiazdy Barcelony udowadniali innym, że Neymar jest niewinny. Ich zdaniem on się tylko broni, ponieważ sędziowie patrzą obojętnie jak w kolejnych meczach rywale urządzają sobie polowania na jego nogi. Dunga twierdził to samo, poza komentatorami i kibicami nikt nie chciał dostrzec, że Neymar nie powinien reagować tak gwałtownie. Po ostatnim gwizdku sędziego kopnął piłką w Kolumbijczyka, innemu wymierzył cios głową (na szczęście chybiony), a po tym jak został ukarany poczekał na arbitra w tunelu i powiedział wściekły: "Chcesz stać się sławny moim kosztem, skurwielu". W protokole meczowym sędzia napisał, że został przez Neymara nie tylko obrażony, ale też fizycznie zaatakowany. Brazylijczycy postanowili nie odwoływać się od czteromeczowego zawieszenia. Przyznali tym samym, że kara nie jest dotkliwa, biorąc pod uwagę przewinę Neymara.

Przez rozhisteryzowany tłum graczy brazylijskich przebił się głos jednego z najbliższych przyjaciół Neymara Philippe Coutinho, który przekonywał, że w drużynie jest dość klasy, by poradziła sobie bez swojej największej gwiazdy. Z pozoru obserwacja banalna: gracz Liverpoolu nie powiedział nic zaskakującego. Thiago Silva, Marquinhos i David Luiz grają w PSG, Filipe Luis i Willian w Chelsea, Joao Miranda w Atletico, Dani Alves w Barcelonie, Fernandinho w Manchesterze City i tak można wymieniać czołowe kluby Europy oraz graczy brazylijskich, którzy odgrywają w nich niepoślednie role. Fakt, że poza Neymarem są to głównie obrońcy lub defensywni pomocnicy.

Dlaczego jako całość drużyna Canarinhos musi funkcjonować tak źle? Opinie były takie, że kadra Dungi jest jeszcze bardziej defensywna i nieporadna w ataku od zespołu Scolariego, który okrył hańbą brazylijską piłkę 12 miesięcy temu. Może te słowa zmobilizowały Brazylijczyków, bo z Wenezuelą zagrali dobry mecz, a ich wyższość i zwycięstwo nie podlegały dyskusji od początku do końca. "Canarinhos" zdobyli bramki po strzałach Thiago Silvy i Firmino, wygrali 2:1 i zajęli pierwsze miejsce w grupie. W ćwierćfinale zmierzą się z silnym Paragwajem, który nie przegrał dotąd meczu, remisując w grupie z Argentyną (2:2) i Urugwajem (1:1).

Dunga apeluje, by lamenty po stracie Neymara ustały. - Drużyna nie zależy od jednego piłkarza - przekonuje. Z pewnością Brazylia ma futbolowy potencjał, który mimo osłabienia pozwala jej mierzyć w triumf w Copa America. Może mecz z Wenezuelą okaże się przełomem, a może tylko odstępstwem od reguły? Zwycięzca tej pary zmierzy się w półfinale z lepszym w pojedynku Argentyna - Kolumbia. Trudno określić, który z tych dwóch wielkich rywali byłby dla Brazylijczyków przystępniejszy. Z jednym i drugim rachunki krzywd są długie. "Albicelestes" nie wygrali Copa America od 22 lat, Leo Messi ma na to wielką ochotę, wtedy z pewnością odzyskałby Złotą Piłkę. Awanturę z Neymarem Argentyńczyk skwitował słowami: - Szkoda. To taki dobry kolega. Chciałem go podziwiać do końca turnieju. Na pojedynek dwójki gwiazd Barcelony czekali wszyscy kibice. Ale się nie doczekają.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.