Omega wróci w 2016?!

- Pogrzebaliśmy ten zegar za życia - martwi się Grzegorz Małyska, którego rodzina opiekuje się mechanizmem od 1939 roku. Prawie 90 proc. fanów chce, by Omega wróciła na stadion.

Szwajcarski mechanizm pożegnał się z Cichą jesienią ubiegłego roku. Małyska apelował wtedy, by zegar przenieść w bezpieczne miejsce, bowiem za bramką od strony trasy średnicowej był narażony na ataki chuliganów wspierających drużyny przyjezdne. Miasto zaproponowało jednak inne rozwiązanie. Za bramką stanął nowy zegar, a omega trafiła na półkę. Podjęto też decyzję, że na mocy trójstronnego porozumienia (miasto-Ruch-Małyska) zegar trafi do miejskiego muzeum. Umowa miała zostać podpisana zimą. Potem mówiło się o kwietniu, gdy klub świętował 90-lecie powstania.

Dlaczego tak się nie stało? - Proszę pytać pana Małyskę. Zaproponowaliśmy warunki umowy. Moja ręka wciąż jest wyciągnięta do współpracy, ale przecież panu Małysce tego zegara siłą nie wyrwę - mówi Marek Kopel, prezydent Chorzowa.

Małyska, który pamięta, że jego dziadek, zegarmistrz Augustyn Ferda, położył na jednej szali życie rodziny, a na drugiej zegar, który tak bardzo chcieli wydrzeć Polakom hitlerowcy, podchodzi do wszelkich umów i deklaracji dotyczących omegi bardzo nieufnie.

- Przekazanie omegi do muzeum, a jej powrót na stadion to przecież dwie zupełnie inne sprawy - mówi Małyska, który przypomina, że nigdy nie uważał się za właściciela, tylko opiekuna zegara.

"Gazeta" od początku podkreślała, że miejsce omegi jest na stadionie. Uważaliśmy, że na muzealnej półce mechanizm jest skazany na zapomnienie. Podobnie myślą kibice. Internetowa strona klubu www.niebiescy.pl przeprowadziła sondę na ten temat. 90 proc. sympatyków Ruchu stwierdziło, że miejsce omegi jest na Cichej. 61 proc. uważa, że konstrukcja mechanizmu powinna stanąć naprzeciwko trybuny krytej.

Kopel stawia sprawę jasno. - Jeżeli taka jest wola kibiców, to zegar wróci na stadion - mówi, ale zaraz dodaje, że stanie się to... po modernizacji obiektu. To nie do końca jest dobra wiadomość, bo ta może potrwać do 2016 roku. Przebudowa będzie przebiegać etapami. Miasto będzie wyburzać trybunę po trybunie i stawiać na tym miejscu nową konstrukcję. - Pierwszy usuniemy łuk, na którym siedzą kibice Ruchu. Pracę powinny zacząć się w 2012 roku, a rok później nowa trybuna powinna być gotowa do przyjęcia fanów. Omega mogłaby wrócić już wtedy. Tylko z tego, co wiem, to nie jest wymarzona lokalizacja dla sympatyków klubu - mówi prezydent.

A dlaczego nie sprowadzić zegara na Cichą już teraz? Osoba, który zna kulisy sprawy, twierdzi, że miasto nie chce dwa razy wydawać pieniędzy na konstrukcję zegara, która i tak po przebudowie zostanie zdemontowana.

- Chciałbym, żeby zegar wrócił na stadion nawet jutro. Sześć lat czekania to kawał czasu. Zapewniam, że jeżeli omega miałby czekać na ten dzień w muzeum, to go nie doczeka. Każdy mechanizm pozostawiony sam sobie w końcu umrze. W domu o nią dbam, pielęgnuję, konserwuję, nakręcam. Mój dziadek uczył obsługi zegara mojego ojca, ten mnie, a ja syna. Zapewniam, że jeżeli mechanizm dostanie się w niepowołane ręce, to jeden fałszywy ruch zakończy jego piękną historię. Omega też powoli umiera. Najsłabsza jest sprężyna. Kiedyś spokojnie uciągnęła pracę zegara na długo więcej niż 90 minut. Dziś to ledwie 60 minut. I już dłużej nigdy nie będzie, bo sprężyny wymienić nie sposób - podkreśla Małyska.

Fani Ruchu podkreślają, że omega została usunięta wbrew woli, historii, tradycji i szacunkowi dla sympatyków klubu i przypominają historię innego zegara - mechanizmu, który odmierzał czas na stadionie Arsenalu Londyn. Gdy w 2006 roku zespół przeprowadzał się z Highbury na The Emirates, klubowa ikona opuściła południową trybunę nazywaną Clock End i przeniosła się na nowe miejsce.

To nie była łatwa operacja. Wymagała użycia 25-tonowego dźwigu. Cztery osoby montowały zegar, który znajduje się dziś po zewnętrznej stronie obiektu, przez dziewięć godzin.

Ken Friar, dyrektor Arsenalu, mówił wtedy angielskim dziennikarzom, że to niezwykle ważne, by część Highbury i historii klubu została przeniesiona do nowego domu. - Mamy nadzieję, że kibice będą się cieszyć z możliwości oglądania zegara, odwiedzając stadion - podkreślał. Pojawił się też pomysł, by wyprodukować zegarki na rękę, które byłyby kopią stadionowego mechanizmu.

Małyska: - Każdy pomysł na upamiętnienie omegi jest dobry. Alojzy Dzielong [były piłkarz i działacz Ruchu - przyp. red.], gdy przed laty przechodził obok zegara, zdejmował czapkę i się mu kłaniał. Warto o tym pamiętać i nie grzebać omegi za życia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.