Krok za krokiem, czyli jak Ruch zmierza do Europy

Po dziesięciu latach przerwy niebiescy znowu mają szansę na występy w europejskich pucharach. To byłby wielki sukces, bo przed sezonem Ruch był wymieniany w gronie drużyn, które stoczą bój o utrzymanie.

Prześledziliśmy drogę Ruchu na podium mistrzostw Polski. Na sukces złożyło się szereg decyzji. Niektóre były trafione, inne wątpliwe. Są również złe czy pechowe. A cała zabawa rozpoczęła się jeszcze w poprzednim sezonie.

Krok 1. (kwiecień 2009) - zatrudnienie Waldemara Fornalika. - Sytuacja jest trochę niebezpieczna - mówił wtedy Mariusz Klimek, ówczesny właściciel niebieskich, powierzając Fornalikowi misję ratowania ekstraklasy. Ładnie powiedziane: "trochę niebezpieczna". O tym, że bez Fornalika Ruch zleciałby z ligi z wielkim hukiem, nie trzeba nikogo przekonywać.

Krok 2. (maj 2009) - zdobycie mistrzostwa Polski przez drużynę Młodej Ekstraklasy. - Trenerze, dzwoni Leo [Beenhakker - przyp. red.] i pyta, jak to się robi - uśmiechał się od ucha do ucha pomocnik młodzieżowej drużyny Ruchu Maciej Mizgajski, podając telefon komórkowy trenerowi mistrzowskiej drużyny Ireneuszowi Psykale. To właśnie wtedy na Cichej ostatecznie poszły w kąt kompleksy, że biedny nie może utrzeć nosa bogatym.

Krok 3. (lipiec 2009) - transfer Andrzeja Niedzielana. - Ktoś może powiedzieć, że przeprowadzka do Chorzowa to dla mnie krok w tył. Ja jednak chcę pokazać, że wciąż stać mnie na dobrą grę i gole - mówił Niedzielan po podpisaniu umowy. To na pewno nie był krok w tył! Niedzielan pomógł Ruchowi. Był jak katalizator, który wyzwolił z niebieskich to, co najlepsze.

Krok 4. (sierpień 2009) - pierwszy w sezonie gol Artura Sobiecha. - Gdy byłem dzieckiem, chciałem grać jak Alan Shearer, on strzelał masę goli. Kurczę, to naprawdę niesamowite uczucie, gdy twoja bramka zapewnia zwycięstwo drużynie - mówił wtedy piłkarz, który ma dziś na koncie dziesięć trafień. W ciągu kilku miesięcy z anonimowego piłkarza wyrósł zawodnik, dla którego przyjeżdżają na Cichą tabuny skautów europejskich klubów, a trener Franciszek Smuda go powołuje do reprezentacji Polski.

Krok 5. - w tył (październik 2009) - sprzedaż większościowego pakietu akcji firmie Varexpol. Decyzja Klimka przyniosła za sobą masę spekulacji i niedomówień. Szerzej nieznana firma z niejasnych powodów została właścicielem 14-krotnego mistrza Polski. To był tak naprawdę moment, w którym skończyła się era Klimka - człowieka, który pomógł Ruchowi, gdy ten stał na skraju bankructwa. Teraz - po kolejnej emisji akcji - większościowym akcjonariuszem jest już prawdopodobnie Dariusz Smagorowicz. Prawdopodobnie, bo tej informacji spółka jeszcze nie potwierdziła.

Krok 6. (październik 2009) - podpisanie umowy sponsorskiej z przedsiębiorstwem energetycznym Tauron. Logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy prezentuje się na niebieskich koszulkach okazale, a zastrzyk gotówki jeszcze nikomu nie zaszkodził.

Krok 7. - znowu w tył (grudzień 2009) - Zakład Ubezpieczeń Społecznych zażądał od Ruchu ponad 3 mln zł. Dług powstał w czasach, gdy klubem zarządzało jeszcze stowarzyszenie. Roszczenia ZUS-u komplikują zarządzanie klubem. Piłkarze obawiają się, czy nie trzeba będzie spłacać wierzyciela ich kosztem. Sprawa trafiła do sądu. Ruch czeka na pozytywne rozstrzygnięcie.

Krok 8. (luty 2010) - oparcie się pokusie łatwego zarobku. Mimo ofert i nacisków Ruch nie sprzedał zimą żadnego kluczowego zawodnika. Odszedł tylko obrońca Tomasz Brzyski, ale on miał akurat zapisaną w kontrakcie kwotę odstępnego. Sukcesem zakończyły się też rozmowy z Niedzielanem, który postanowił wypełnić kontrakt i odrzucił atrakcyjną finansowo ofertę Polonii Warszawa.

Krok 9. - po raz kolejny w tył (marzec 2010) - kontuzja Niedzielana w przegranym meczu z Zagłębiem Lubin. Strata lidera drużyny i trzech punktów spowodowała, że Ruch wciąż nie jest pewny gry w europejskich pucharach.

Krok 10. (niemal cała runda wiosenna) - śląski charakter. Nieustępliwość, wiara, szaleńcze szarże i gole rezerwowych - to wszystko sprawiło, że Ruch jeszcze dwa tygodnie temu miał nawet szansę na mistrzostwo Polski. Były też wpadki - jak ta w Pucharze Polski, gdy nieskuteczny zespół na własne życzenie dał się ograć przeciętnej Pogoni Szczecin.

Krok 11. (15 maja 2010, godz.17, Kielce) - czas na ostatni krok. Czy to będzie krok do piłkarskiej Europy, czy może krok w tył - okaże się na stadionie Korony. Ruch, by nie obawiać się ścigającej go Legii, musi wygrać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.