Takiego reprezentanta Polska jeszcze nie miała

Tomasz Brzyski, obrońca Ruchu Chorzów, trafił do kadry, grając na środkach przeciwbólowych. Piłkarz zdradza ?Gazecie?, dlaczego nigdy nie chodzi do fryzjera i czego zazdrości żonie.

Ekstraklasa.tv: Fantastyczny gol Brzyskiego - wideo ?

27-letni zawodnik był jednym z liderów chorzowskiej drużyny w czasie tak dobrej dla Ruchu rundy jesiennej. Brzyski grał wcześniej na wielu pozycjach. Sam żartuje, że nie widziano go tylko na bramce i środku obrony. Najlepiej czuje się jednak po lewej stronie boiska. Nie trzyma się kurczowo własnej połowy boiska. Haruje od pola do pola karnego. Koledzy chwalą go za precyzyjne dośrodkowania, a bramkarze drżą, gdy składa się do strzału lewą nogą.

Franciszek Smuda, selekcjoner reprezentacji, obserwował go podczas spotkań z Koroną Kielce i Wisłą Kraków. - Co tu dużo mówić, to nie były moje najlepsze mecze. Dlatego gdy dowiedziałem się o powołaniu do reprezentacji, zaskoczenie było olbrzymie - podkreśla.

Smuda zdradził działaczom Ruchu, że powoła Brzyskiego zaraz po spotkaniu z Wisłą. Piłkarz dowiedział się o tym prawie dwa tygodnie później! - Kiedy Artur Sobiech [napastnik niebieskich - przyp. red.] wysłał mi SMS, pomyślałem, że sobie ze mnie żartuje - uśmiecha się piłkarz.

Udział w styczniowym turnieju o Puchar Króla w Tajlandii będzie reprezentacyjnym debiutem dla obrońcy z Lublina. - Gdy byłem młodszy, nie grałem w żadnej kadrze. Raz trener Michał Globisz powołał mnie na zgrupowanie reprezentacji do lat 16. Miałem wtedy chyba ze 140 centymetrów wzrostu. "Wracaj do domu. Potrzebuję chłopów" - powiedział trener. I tak przekreślił moje marzenia - przypomina.

Mało kto wie, że "Brzytwa" zmagał się jesienią nie tylko z rywalami, ale i z poważnym urazem mięśni brzucha. - Ból narastał z każdą kolejką. Do tego stopnia, że pod koniec rundy nie wybiegałem na boisko bez zażycia środków przeciwbólowych. Obawiałem się, że nie obejdzie się bez zabiegu, ale po konsultacji z lekarzem zapewniono mnie, że wystarczy odpoczynek - mówi.

Brzyski musi na siebie uważać także ze względu na nerki, a właściwie jedną nerkę. Piłkarz będzie bowiem prawdopodobnie pierwszym reprezentantem Polski z jedną nerką. - O tym, że różnię się od większości ludzi, dowiedziałem się dopiero kilka lat temu. Gdy byłem zawodnikiem Korony Kielce, miałem problemy z żołądkiem. Lekarz wysłał mnie na USG, no i w czasie badania okazało się, że mam jedną nerkę! Nawet moja mama o tym nie wiedziała. Nerka jest jedna, ale za to duża. Wygląda tak, jakby się zrosła z dwóch. W ogóle o tym nie myślę. Zdrowo się prowadzę, nie piję alkoholu, więc nie mam obaw, że coś mi się stanie - podkreśla piłkarz, który zdradza, że nie jest jedynym sportowcem w domu. Anna, żona obrońcy niebieskich, trenowała taekwondo. - Ćwiczyła przez siedem lat. Do dziś jest niezwykle rozciągnięta. Zazdroszczę jej, bo sam szpagatu nigdy nie zrobię - uśmiecha się Brzyski, który dzięki żonie nie musi też chodzić do fryzjera. - To jej zawód. Ostatni raz odwiedziłem fryzjera pięć albo sześć lat temu. Ania stylizuje głównie kobiety, ale kilku kolegów z Ruchu też już obcinała. Na pewno Wojtka Grzyba i Rafała Grodzickiego - kończy Brzyski.

"Wszyscy musimy grać jak Janek Mucha" ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA