Rozpracował Ruch, ale nie zdążył z nim powalczyć

Marek Motyka miał precyzyjny plan, jak ograć niebieskich. Dobra wiadomość dla fanów Ruchu jest taka, że były już trener Korony Kielce nigdy nie sprawdzi, czy jego pomysły okazałyby się skuteczne.

Pochodzący z Żywca szkoleniowiec nie odpowiada już za wyniki Korony. Działacze postanowili, że jego pracę dokończy Marcin Sasal (ostatnio Dolcan Ząbki). W tej rundzie niebiescy już dwa razy grali z drużynami, które były świeżo po zmianie szkoleniowca (Odra, Polonia Warszawa) i dwa razy pewnie wygrali. Początek meczu z Koroną o godz. 19.15.

Wojciech Todur: Zdążył Pan rozpracować Ruch?

Marek Motyka: Oczywiście. Nie spodziewałem się przecież, że zostanę odwołany. Byłem na ostatnim meczu Ruchu we Wronkach [1:3 z Lechem Poznań - przyp. red.]. Analizowałem też wcześniejsze spotkania. To dojrzały zespół, w którym trudno znaleźć słaby punkt. Piłkarze są świadomi swojej siły, a ich zagrania przemyślane. Zrobili duży postęp. Weźmy takiego Macieja Sadloka. Pamiętam go z ubiegłorocznych rozgrywek - dobre mecze przeplatał słabymi. A teraz trudno złapać go na jakiejś gafie. Ważny dla defensywy jest też drugi ze stoperów czy Rafał Grodzicki. Nie zapominajmy też o kryjących. Krzysztof Nykiel i Tomasz Brzyski są szybcy, nieustępliwi i na dodatek mają pomysł na grę. Podoba mi się też linia pomocy. Chłopcy nigdy nie panikują.

A co z atakiem? Wie Pan, że z powodu kartek nie zagra Artur Sobiech?

- Wiem. To dla Ruchu duża strata. Sobiech tworzy z Andrzejem Niedzielanem bardzo groźny duet. Jestem pod wrażeniem gry tego młodego piłkarza. On też kończy akcje w sposób niezwykle dojrzały.

Gdyby miał Pan w Koronie Andrzeja Niedzielana, to...

- To nie przechadzałbym się teraz po krakowskim Rynku, tylko przygotowywał do meczu w Chorzowie. Myślę, że z takim piłkarzem Korona byłaby teraz w pierwszej ósemce, a ja byłbym spokojny o pracę. Wielka wartość dla zespołu. Doświadczony, skuteczny - takich wyczekują trenerzy ( śmiech ). Nie miałem takiego zawodnika, ale też uważałem, że mam czas, żeby go znaleźć. Dlatego mam żal do działaczy, prezydenta Kielc, bo jeszcze kilka tygodni temu rozmawialiśmy o planach na wiosnę, a dziś jestem bezrobotny.

Jaki miał Pan pomysł na Ruch?

- Trzeba wyeliminować ich boki. Zatrzymać Wojciecha Grzyba, Brzyskiego, Łukasza Janoszkę. Druga sprawa to sposób na Niedzielana. Obrońcy nie mogą grać zbyt daleko od bramkarza. Szybki Niedzielan zaraz wskoczy w tę lukę i objedzie. A w ataku trzeba ich nękać kontrami. Lech pokazał, że piłkarze Ruchu nie zawsze radzą sobie z pressingiem.

Ostatnio zastanawialiśmy się w "Gazecie", czy Ruch już należy do ligowej czołówki. Jak Pan uważa?

- Jesień mają piorunującą, ale to wiosną wystawia się oceny i odpowiada na takie pytania. Runda rewanżowa to taki egzamin maturalny. Co tydzień ważny test, a przepytują na przemian zespoły walczące o czołowe miejsca i utrzymanie w lidze. Tak więc sympatycy niebieskich nie powinni popadać w przesadny huraoptymizm. Za kilka tygodni przyjdzie czas na analizę. Trenerzy, działacze zadadzą sobie pytanie: czy już jesteśmy gotowi do walki o pierwszą trójkę?

Bo przecież może być tak, że Ruchu jeszcze na to nie stać. Wtedy może lepiej się nie napinać, tylko ogrywać młodzież.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.