Ruch niezmiennie przestraszony

W meczu z Wisłą niebiescy liczyli na gole Andrzeja Niedzielana. Te jednak wpaść nie mogły, bo nowy napastnik Ruchu nie dostał nawet jednego dobrego podania! Chorzowski zespół potrzebuje rozgrywającego.

Ekstraklasa.tv: Zobacz najciekawsze sytuacje meczu Ruch - Wisła ?

Przed spotkaniem z mistrzem Polski kibice niebieskich zadawali sobie pytanie, czy ich zespół jest gorszy od Levadii Tallin. Skoro Estończycy mogli ograć Wisłę w eliminacjach Ligi Mistrzów, to dlaczego Ruch nie miałby skopiować ich wyczynu na inaugurację rozgrywek ekstraklasy? To pytanie przestało być aktualne już po półgodzinie gry. Dobrze rozegrany rzut wolny, a po chwili jeszcze lepsza zespołowa akcja zapewniły krakowianom dwubramkowe prowadzenie - a wszystko to w cztery minuty!

- Nie o taki start sezonu nam chodziło. Przegraliśmy z nie byle kim, ale jednak w stylu, który nam chluby nie przynosi. Trener uczulał nas na stałe fragmenty gry, a i tak daliśmy się zaskoczyć - przyznał Grzegorz Baran, defensywny pomocnik niebieskich.

Skład Ruchu nie był żadnym zaskoczeniem. Jedynym nowym piłkarzem, który wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce, okazał się Andrzej Niedzielan.

Piłkarz, którego niebiescy pozyskali właśnie z Wisły, liczy, że w Chorzowie wróci do formy i znów będzie dziurawił siatkę w bramce rywala. Na Stadionie Ludowym Niedzielan tylko się nabiegał i jeżeli w kolejnych meczach koledzy nadal nie będą dogrywać mu piłek, to wypracuje formę - tyle że długodystansowca.

- Nie martwię się, że nie strzeliłem gola. Martwi mnie to, że zespół jest bez punktów. Wisła to klasowy zespół, odczuje to jeszcze niejeden zespół - mówił napastnik.

Trener Waldemar Fornalik chwalił swojego napastnika za chęci i umiejętności, ale też przyznał: - Andrzej potrafi znaleźć sobie pozycję, ale trzeba mu wtedy podać piłkę. Nie wykorzystaliśmy go.

Brak solidnego rozgrywającego nęka Ruch nie od dzisiaj. Do tej roli jest typowany Marcin Nowacki, ale ten zaczął mecz z Wisłą tylko na ławce rezerwowych. Z nieoficjalnych informacji wynika, że trenerzy niebieskich widzieliby na Cichej Dariusza Kołodzieja, który chce rozwiązać kontrakt z Górnikiem. Działacze Ruchu, pytani o tego piłkarza, wymownie zmieniali temat rozmowy

Po pierwszym meczu sezonu Ruch może sobie postawić zaledwie kilka małych plusików. Dobre strzały z dystansu Tomasza Brzyskiego, odważna gra Krzysztofa Nykiela, który chyba jako jedyny nie bał się pojedynków jeden na jednego, oraz solidna zmiana Artura Sobiecha, który strzelił nawet gola.

Na bramkę najbardziej zapracował Mariusz Pawełek, który wybijając piłkę, trafił w przebiegającego mu przed nosem napastnika Ruchu. Sobiech przytomnie przejął piłkę, a potem skierował ją do pustej bramki. Sędzia najpierw gola uznał, ale potem - po konsultacji z liniowym - stwierdził, że bramkarz Wisły był jednak faulowany.

- Jaki faul? Przecież nawet go nie dotknąłem. Czy to moja wina, że mnie nabił? Sędzia nawet nam potem nie powiedział, dlaczego anulował bramkę - dziwił się Sobiech. Trener Fornalik nie chciał komentować decyzji arbitra, ale Niedzielan nie miał wątpliwości. - Moim zdaniem sędzia miał rację. Wiśle należał się rzut wolny pośredni - wyjaśnił.

Wisła Kraków - Ruch Chorzów 2:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Głowacki (20.), 2:0 Łobodziński (24.).

Wisła: Pawełek - Alvarez (70. Jirsak), Głowacki Ż , Marcelo, Piotr Brożek - Łobodziński (75. Ćwielong), Diaz, Sobolewski, Małecki (89. Cantoro), Kirm - Paweł Brożek.

Ruch: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Sadlok, Brzyski - Grzyb, Baran, Pulkowski, Balaz (46. Sobiech) - Janoszka (69. Nowacki), Niedzielan (86. Fabusz).

Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów: 1500.

Zdaniem trenerów

Maciej Skorża (Wisła): Zależało nam na zdobyciu trzech punktów i teraz cieszymy się, że cel udało się osiągnąć. W drugiej połowie nasza gra nie była już taka szybka i dynamiczna. Ruch miał nawet okazję, by odwrócić losy meczu. Muszę zobaczyć na powtórkach, jak wyglądała sytuacja z nieuznanym golem.

Waldemar Fornalik (Ruch): Dla nas to dopiero początek sezonu, a rywal ma już w nogach trzy mecze. To ma duże znaczenie. Możemy być zadowoleni tylko z kilku fragmentów. Po dobrym początku mieliśmy przestój - straciliśmy jedną bramkę za drugą. Nasza gra długimi piłkami, które jednak przejmowali stoperzy Wisły, nie była zamierzoną taktyką. Mieliśmy grać inaczej, po ziemi, ale rywal naciskał zbyt mocno.

Not. tod

Rozmowy pod szatnią

Grzegorz Baran (Ruch): Nie wracaliśmy, nie żyliśmy porażką Wisły z Levadią, bo kolejny mecz z Lechem Poznań [o Superpuchar - przyp. red.] pokazał, że to był wypadek przy pracy. Wisła to mistrz Polski i na boisku niestety było to widać.

Patryk Małecki (Wisła): Szkoda, że w dniu 21. urodzin nie udało mi się strzelić gola (śmiech ). Cieszę się jednak, że miałem asystę przy bramce Arka Głowackiego. Pora meczu [spotkanie rozpoczęło się o 15.30 - przyp. red.] nie była najlepsza. Upał dał nam się we znaki. W przerwie tak rozbolał mnie brzuch, że nie wiedziałem, czy dam radę kontynuować grę.

Michał Pulkowski (Ruch): Nie stworzyliśmy sobie za wielu okazji do zdobycia gola. Wisła była drużyną zdecydowanie lepszą. Przewyższali nas umiejętnościami. Strzelili szybko dwa gole i umiejętnie kontrolowali grę.

Tomasz Brzyski (Ruch): Dwa razy nas zaskoczyli i było po meczu. Po przerwie gra wyglądała już na remis, cóż jednak z tego, skoro nie potrafiliśmy na poważnie zagrozić bramce Wisły.

Not. tod

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.