Zadanie dla niebieskich - być jak Usain Bolt!

Czy z pomocą trenera sprintera, dwukrotnego mistrza Polski, Ruch stanie się najszybszą drużyną w ekstraklasie? - Każdemu się wydaje, że potrafi biegać, ale po ostatnich treningach nabrałem wątpliwości - mówi Marcin Nowacki, pomocnik niebieskich.

Ostatnia minuta Wielkich Derbów Śląska. Piłkarze Górnika Zabrze wykończeni totalną walką ledwo człapią. Zawodnicy Ruchu też są zmęczeni, ale jeszcze wierzą, że zdołają wbić zwycięskiego gola. Maciej Sadlok decyduje się na kilkudziesięciometrowe podanie, piłka spada pomiędzy bramkarza, a linię obrony. Michał Pazdan, defensor drużyny z Zabrza, rusza za piłką, ma do niej raptem kilka metrów. Jest spokojny, bowiem Marcin Nowacki z Ruchu stoi dziesięć metrów dalej. Pomocnik niebieskich jednak nie rezygnuje, przypomina sobie zajęcia z techniki biegu, które zaliczył zimą. Niekończące się uwagi dotyczące sylwetki czy też ułożenia łokci, którymi bombardował zespół trener Leszek Dyja. Rusza niczym jamajski sprinter.

Dyja dołączył do kadry Ruchu w czasie okresu przygotowawczego. To były sprinter, dwukrotny mistrz Polski w sztafecie 4x100 metrów. O włos, a zostałby olimpijczykiem. Do minimum na Ateny zabrakło mu ledwie 4 setnych sekundy! 31-latek skończył karierę w połowie 2007 roku. Został trenerem, na katowickim AWF-ie prowadzi grupę sprinterską, jego podopiecznym jest m.in. Olaf Paruzel, jeden z najbardziej utalentowanych polskich biegaczy. Teraz zadaniem Dyi jest uczynienie z Ruchu najszybszej drużyny w ekstraklasie.

- Trenowałem lekkoatletykę przez 15 lat. Czasami wystarczy mi jedno spojrzenie, żeby ocenić, czy ktoś jest dobrym materiałem na sprintera. Gdy przed laty zaczynałem w Mysłowicach, mój trener Jan Dera co rusz wytykał mi błędy. Trwało to tak długo, aż się nauczyłem. Teraz to ja staram się pomóc piłkarzom Ruchu. Powtarzam, że się garbią, źle trzymają ręce, że praca nóg jest słaba - opowiada.

Za najszybszego piłkarza w kadrze chorzowskiego zespołu uchodzi Marcin Zając. Gdy 34-letni piłkarz podpisywał umowę z Ruchem, w klubie żartowano, że oto na Cichą podjechało futbolowe Kawasaki. - Jest szybki. Ma jedną zaletę - biega bardzo swobodnie - wyjaśnia Dyja.

Zawodnicy Ruchu nie mogą się równać ze swoim trenerem na klasycznych dystansach - Dyja przebiegał 100 metrów w czasie 10,35 sekundy i 200 metrów w 21,02 sekundy - ale już na piłkarskich (5, 10 i 30 metrów) - trener zostaje w tyle. - Ooo, piłkarze mogliby zawstydzić na starcie niejednego sprintera - uśmiecha się.

Mógłby coś o tym powiedzieć Marcin Nowacki. - No muszę się pochwalić, że jestem w czołówce. Każdemu się wydaje, że potrafi biegać, ale po ostatnich treningach nabrałem wątpliwości - dodaje.

Dyja zdradza, że niedoścignionym wzorem jest dla niego niesamowity Jamajczyk, rekordzista świata na 100 metrów (9,69 s) Usain Bolt. - Jest jeden na milion. Świetnie rozciągnięte mięśnie, niesamowita swoboda w stawach - kręci z uznaniem głową.

Na boisku, z piłką przy nodze, o zachowanie modelowej sylwetki nie jest łatwo. - Bieg lekkoatletyczny jest jednak inny niż ten piłkarski. Środek ciężkości piłkarza jest znacznie niżej. Musimy stąpać po murawie pewnie i stabilnie. Są jednak chwile, gdy możemy wykorzystać wskazówki trenera. Zaoszczędzić cenne siły i może w końcówce strzelić dzięki temu zwycięskiego gola? - zastanawia się Nowacki.

- Wiem, że piłkarzom nie jest łatwo. Gdy byłem dzieckiem, piłka zawsze odskakiwała mi od nogi. Nikt mnie nie wybierał do drużyny i dlatego zająłem się lekkoatletyką - żartuje Dyja. - Zapewniam jednak, że na naukę nigdy nie jest za późno. Nawet piłkarz po trzydziestce może zmienić złe nawyki. Pewnie zajmie mu to więcej czasu, ale jeżeli się przyłoży, to cel osiągnie - podkreśla.

Szkoleniowiec jest członkiem chorzowskiej ekipy, która w środę rozpoczyna zgrupowanie w Turcji. - Mięśnie sprinterów lubią ciepło. Wrócimy szybsi - uśmiecha się Dyja.

Copyright © Agora SA