Polak w lidze mołdawskiej? Nie, bo pieniądze niepewne

Pawła Hajduczka chciała zatrudnić Dacia Kiszyniów. - Pieniądze nie były oszałamiające, a poza tym nie było gwarancji, że je dostanę - mówi wicemistrz Europy U-16 z 1999 roku

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

29-letni pomocnik po sezonie w Metalurgu Zaporoże, który spadł z ekstraklasy ukraińskiej, jest wolnym zawodnikiem. Miał oferty m.in. z Kazachstanu i Mołdawii. Wybrał Dacię, która przygotowuje się do eliminacji Ligi Mistrzów. Pojechał, by zagrać w sparingu z Zeta Golubovci i strzelił nawet gola. - Chcieli mnie zatrudnić, ale na miejscu okazało się, że warunki są inne niż obiecywano - twierdzi Hajduczek. - Pieniądze miały być sporo mniejsze, bo dużą prowizję zabierał tamtejszy niby menedżer.

Piłkarzowi oferowano 8 tys. dolarów, ale podzielone na dwie umowy. Pierwsza miała opiewać na zaledwie 200 dolarów. - Miałem obawy, czy mnie nie wykiwają. Poznałem bowiem historię Macedończyka [Gorana Stankovskiego - przyp. red.], z którym podpisano podobne umowy, ale wypadał słabo i zaczął być szykanowany. Ponoć miał trenować trzy razy dziennie i biegać 15 km - opowiada Hajduczek.

Wychowanek GKS Jastrzębie wrócił do Polski i w Łodzi ćwiczy indywidualnie z trenerem przygotowania fizycznego - byłym olimpijczykiem lekkoatletą Kazimierzem Marandą. - Liczę, że znajdę klub w kraju. Wyjazd na Wschód już raczej nie wchodzi grę [Hajduczek spędził też dwa sezony w Tawriji Symferopol]. Nie chcę już być daleko od rodziny - przyznaje Hajduczek.

Najlepsze transfery. Jak zarobić dwa tysiące procent, albo więcej

 

Mateusz Klich ? strzelił gola dla Wolfsburga

Więcej o:
Copyright © Agora SA