Liga Mistrzów. Legia przegrała z Realem, ale wstydu nie było. Monaco znowu trafia w końcówce [WTOREK W LM]

We wtorkowy wieczór odbyły się mecze 3. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. Grała grupa Legii Warszawa, ale i kluby, w których kadrach znajdują się reprezentanci Polski.

Legia przyjechała do Madrytu skazana na pożarcie i choć przegrała wysoko (1:5), to wstydu swoim kibicom nie przyniosła. Warszawianie, a konkretnie Miroslav Radović, strzelili bramkę na Estadio Santiago Bernabeu, a mogli pokusić się o strzelenie kolejnej - w słupek na początku meczu trafił chociażby Vadis Odjidja-Ofoe. Arkadiusza Malarza pokonali Bale, Asensio, Vazquez, Morata i po samobójczym trafieniu Tomasz Jodłowiec.

W drugim meczu grupy F Borussia Dortmund pokonała na wyjeździe Sporting Lizbona 2:1. Po 45 minutach wicemistrzowie Niemiec prowadzili różnicą dwóch goli za sprawą Aubameyanga oraz Weigla i wydawało się, że po zmianie stron będą kontrolować przebieg zawodów. Gospodarze nie dali jednak za wygraną i przy odrobinie szczęścia mogli nawet urwać punkty Borussii. W 67. minucie po rzucie wolnym pośrednim bramkę kontaktową zdobył Bruno Cesar, a 120 sekund później w stuprocentowej sytuacji Brazylijczyk minimalnie przestrzelił. Do końca było ciekawie pod jedną i drugą bramką, ale więcej goli już nie padło. Łukasz Piszczek mecz zaczął na ławce, wchodząc na boisko w 68. minucie.

Pierwsze miejsce w grupie po trzeciej serii gier zajmuje Borussia (7 punktów), drugi jest Real (7 pkt), trzeci Sporting (3 pkt), a ostatnia Legia (0 pkt).

Monaco znowu strzela w końcówce

W grupie E Monaco z Kamilem Glikiem w składzie grało na trudnym terenie w Moskwie. Podobnie jak w meczu 2. kolejki z Leverkusen, tak i teraz piłkarze z Księstwa punkt uratowali w samej końcówce spotkania, remisując z CSKA 1:1. Poprzednio gola na wagę remisu zdobył Kamil Glik, teraz bohaterem Monaco został Bernardo Silva.

W drugim spotkaniu tej grupy, pomiędzy Leverkusen a Tottenhamem, również doszło do podziału punktów. Apetkarze tym rezultatem z pewnością zachwyceni nie są. Mieli mnóstwo sytuacji, w szczególności Chicharito, którego strzały z linii bramkowej wybijali najpierw Hugo Lloris, a potem Danny Rose. Grupie przewodzi Monaco (5 pkt), przed Tottenhamem (4 pkt), Leverkusen (3 pkt) i CSKA (2 pkt).

Mistrz Anglii najlepszy w LM

Świetną passę w Lidze Mistrzów kontynuuje Leicester, które przed własną publicznością wygrało 1:0 z FC Kopenhaga. Podopieczni Claudio Ranieriego wygrali trzeci mecz z rzędu i są jedyną drużyną w tej edycji LM, która nie straciła jeszcze punktów. Dla Bartosza Kapustki i Marcina Wasilewskiego zabrakło miejsca w osiemnastce meczowej mistrzów Anglii.

Ciekawie było też w drugim spotkaniu grupy G, w którym Porto zmierzyło się z Club Brugge. Zwycięska bramka dla Portugalczyków padła w 93. minucie po rzucie karnym wykorzystanym przez Andre Silvę. Ostatecznie Porto wygrało 2:1. W tabeli pierwsi są Anglicy, druga FC Kopenhaga (4 pkt), trzecie jest Porto (4 pkt), a stawkę zamyka z zerowym dorobkiem punktowym Brugge.

Szczęście Juventusu

Olympique Lyon musiał radzić sobie we wtorek z Juventusem Turyn bez kontuzjowanego Macieja Rybusa. Francuzi zagrali niezły mecz, ale z boiska zeszli pokonani, i to mimo odgwizdanego w 35. minucie rzutu karnego, którego nie wykorzystał Lacazette, i czerwonej kartki na początku drugiej połowy dla pomocnika Juventusu, Mario Leminy. Jedynego gola w tych zawodach strzelił kwadrans przed końcowym gwizdkiem Cuadrado.

W Zagrzebiu po bezbarwnym meczu Sevilla wygrała 1:0 z Dinamem. Liderem grupy H jest Juventus (7 pkt), przed Sevillą (7 pkt), Lyonem (3 pkt) i Dinamem (0 pkt).

Jacek Magiera cieszy się z małych rzeczy, ale NAJLEPSZY jest Radović [MEMY PO REALU]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.