Bruno Dybal - wielki brazylijski talent stara się o polski paszport

Jeden z ciekawszych talentów brazylijskiej piłki stara się o polskie obywatelstwo. 19-letni Bruno Dybal Araujo to środkowy pomocnik juniorskich drużyn Palmeiras i młodzieżowych reprezentacji Brazylii, słynący ze świetnego strzału. W 1926 pradziadkowie Bruna wyemigrowali z Polski. To ogromny talent - pisze dla Sport.pl ekspert brazylijskiego futbolu, autor bloga Radiobrazylia.pl Bartłomiej Rabij.

Dybal jest z całą pewnością bardziej utalentowany od Rogera Guerreiro. Lepszy technicznie od Eugena Polańskiego i strzela mocniej od Ludovica Obraniaka. Talent ma ogromny. Ale jest jeszcze na tyle młody i nieopierzony, że równie dobrze może trafić do Milanu, jak i skończyć w Pogoni Szczecin.

Na tę chwilę ma za sobą występy w młodzieżowych reprezentacjach Brazylii od U-17 do U-20. W 2011 poprowadził Palmeiras U-17 do mistrzostwa Sao Paulo. W 2012 był obok Diego Souzy jedną z gwiazd najbardziej prestiżowego turnieju juniorskiego w Brazylii, Copa Sao Paulo de Futebol Junior, gdzie mierzy się 96 zespołów z całego kraju, a agenci z Europy właśnie tam wyszukują talentów. Chwilę po imprezie pojawiły się informacje, że Dybalem interesują się Milan i Napoli.

W Polsce nikt go dotąd nie dostrzegł, gdyż myli się go z innym utalentowanym piłkarzem o polskich korzeniach. To Argentyńczyk Paolo Dybala, rocznik 1993, który gra we włoskim Palermo (Bruno Dybal z Brazylii to rocznik 1994).

Polski paszport się przyda

Z Bruno Dybalem spotkałem się niedawno w centrum treningowym Palmeirasu Sao Paulo. Wraz ze swoim ojcem opowiadali o polskich korzeniach i staraniach o paszport.

- Moja prababcia pochodziła z okolic Warszawy. Urodziła się w małej miejscowości, wyemigrowała do Brazylii i tu zakładała rodzinę. Polski paszport będzie mi potrzebny, bo to ułatwi różne sprawy w przyszłości. Na razie zaczęliśmy starania, ale wciąż brakuje jeszcze kilku dokumentów i potrzebujemy pomocy kogoś z drugiej strony - mówi Bruno Dybal.

Bruno do Europy się nie śpieszy, ale paszport polski chce załatwić. Bo to pomaga w transferach. Jak masz paszport, chętniej cię kupi klub z Europy, potem łatwiej zmienić barwy, bo nie zajmujesz miejsca dla obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Jego ojciec mówi, że wciąż ma jeszcze w Sao Paulo ciotkę, Marysię, która mówi po polsku.

Na pytanie o ewentualną grę w reprezentacji Polski Dybal tylko się uśmiecha. Z Polski nikt wcześniej się z Brunem nie kontaktował, bo i kto? Skaut PZPN o zawodniku dowiedział się ode mnie, bo wcześniej myślał, że chodzi o Paolo Dybalę.

Zresztą, nawet z otrzymaniem polskiego paszportu łatwo nie będzie. Pradziadkowie wprawdzie mieszkali w okolicach Warszawy, ale urodzili się w zaborze rosyjskim. Potem byli obywatelami II RP, ziemie, skąd pochodzili, należały do Związku Radzieckiego, a dziś do Ukrainy.

Maciej Chorążyk z PZPN mówi, że to najgorsza z możliwych konstelacji dla chcącego potwierdzić pochodzenie.

Albo będzie Iniestą, albo... go zmiotą

Dybal świetnie strzela. Zarówno z prawej, jak i lewej nogi. Na filmikach z jego golami widać, jak raz drybluje lewą, a strzela prawą, innym razem odwrotnie. Albo cała akcja lewą, a ta kolejna już prawą.

 

- Ciągle trzeba pracować i się doskonalić. Przejście z juniorów do zawodowej piłki to duże wyzwanie - klepie PR-owską formułkę młody zawodnik. Ale widać, że wie, co chce osiągnąć, że nie zachłystuje się plotkami o Milanie i Napoli. Dopóki nie masz kontraktu, nie ma o czym mówić. Dopóki nie wystawiają cię w pierwszym składzie, to nie jesteś w klubie żadną gwiazdą, supertalentem, tylko jednym z wielu.

Do diabła, z takim podejściem albo będzie Iniestą czy Xavim, albo zmiotą go tabuny chojraków, których w brazylijskich klubach można liczyć na pęczki.

Tymczasem znajomi agenci piłkarscy mówią, że Palmeirasowi dziś nie opłaca się promować talentów. W 2013 r. przegrali wszystko i dopiero w 2014 r. będzie warto pokazać zdolnych, kiedy ruszą z nowym, naprawdę wspaniałym stadionem, kiedy agenci z całego świata przyjadą oglądać Brazylijczyków w związku z mundialem.

- Dybal? Fajny chłopak, ale jeszcze nie pokazał wszystkiego, na co go stać, mało gra. W przyszłym roku pewnie się pokaże - mówi o nim największy z największych w Palmeirasie, legendarny rozgrywający, dziś szkolący juniorów Ademir da Guia.

 

Na co czeka trener?

Bruno jest wychowankiem jednego z najsłynniejszych klubów Brazylii, Palmeirasu. W latach 90. klub był jednym z najbogatszych w Brazylii, to z ich składu wyfrunęli do Europy gracze tej klasy co Rivaldo, Roberto Carlos, Djalminha czy Edmundo, Cesar Sampaio albo Zinho. Ostatnio spłacali długi po złotej epoce, a wciąż jeszcze kończą budowę stadionu. Zawsze w takich okolicznościach w klubach eksplodują nowe talenty.

Od 2012 r. kibice Palmeirasu mają nową mantrę: stawianie na wychowanków. Na forach domagają się dymisji obecnego trenera, bo ten - ich zdaniem - ostentacyjnie pomija perły z młodzieżowych drużyn. Dwa lata temu w Copa Sao Paulo de Futebol Junior ekipa zdominowana przez 17-18-latków doszła do ćwierćfinałów, rozjeżdżając po drodze pięciu rywali.

Kibice zakochali się Luizie Gustavo, Diego Souzie i Bruno Dybale. Byli przekonani, że tak jak Santos i Sao Paulo ich klub postawi na wychowanków. Santos na Neymarze, Danilo czy Alexie Sandro zarobił fortunę. Ale ani poprzedni trener Palmeirasu, legendarny Luis Felipe Scolari, ani obecny Gilson Kleina nie lubią stawiać na młodych. Więc Dybal wciąż bryluje wśród nastolatków, a z zawodowcami tylko trenuje i czasem wchodzi na końcówki meczów, gdzie niewiele ma kontaktów z piłką.

Na forach Palmeiras można znaleźć takie wpisy: "Kleina to pajac. Powinni go wywalić, bo nie wie, jakie talenty trzyma na ławce! Po co kupujemy nowych graczy, skoro tacy zawodnicy jak Dybal grają w rezerwach. Czekamy, aż kupi go inny klub?".

 

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.