Legia gra dalej, bo w pierwszym meczu w Warszawie wygrała 3:1.
Spotkanie w Sanoku ściągnęło na trybuny mnóstwo kibiców. Mimo dobudowania dwóch dodatkowych trybun chętnych do obejrzenia ćwierćfinału Pucharu Polski było więcej niż miejsc. Bardziej zdeterminowani kibice mecz z Legią oglądali z dachów pobliskich budynków oraz z pokojów w hotelu, który mieści się w pobliżu stadionu.
- Mieliśmy wielkie piłkarskie święto. Szkoda tylko, że nie udało nam się wygrać chociaż 1:0. Ale remis też przecież nie jest zły - mówił Maciej Kuzicki, pomocnik Stali, któremu pod koniec meczu puściły nerwy i wdał się w przepychankę na pięści z Tomaszem Jarzębowskim. - To sędzia sprowokował taką sytuację. Wejście kolanem Rockiego w plecy jednego z naszych zawodników powinno zakończyć się dla niego kartką. Tak się nie stało i zawodnikom puściły nerwy - mówił Sieradzki.
Sędzia Sebastian Jarzębak nie miał faktycznie dobrego dnia.
- Stał w środku pola, zamiast biegać. Jak ktoś się przewrócił, od razu gwizdał - kręcił głową Rocki. W pierwszej połowie Jarzębak nie zauważył, że Skaba odbił piłkę rękoma przed własnym polem karnym. - W świetle przepisów powinien dostać czerwoną kartkę - stwierdził Sieradzki.
Czwartoligowa Stal Sanok, jak to ma w zwyczaju w pucharowych spotkaniach z Legią, zaprezentowała się świetnie.
- Naprawdę gratuluję Sanokowi takiej drużyny. Wiedziałem, że nie będzie łatwo i nie było. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że porażki pierwszoligowych drużyn w Sanoku nie były przypadkiem - komentował po meczu Urban.
Na mecz ze Stalą, podobnie jak w pierwszym spotkaniu w Warszawie, postawił na zawodników, którzy w ekstraklasie grają rzadko bądź w ogóle. W pierwszej połowie gospodarze stworzyli więcej sytuacji bramkowych. Najlepszą z nich w 35. minucie zmarnował Rafał Nikody, który w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Wojciecha Skaby.
- Ta akcja będzie mu się śniła po nocach. Zresztą nam też - uśmiechał się Janusz Sieradzki, trener Stali. - Przed meczem wierzyłem, że uda nam się wygrać z Legią. Oczywiście taki rezultat ujmy nie przynosi, ale fajnie byłoby po raz drugi w historii pokonać tak wielki zespół - dodał, mając na myśli zwycięstwo Stali nad Legią (2:1) w 2006 roku (1/16 finału PP).
- Jak to nie ma sensacji? Przecież zremisowaliśmy u siebie z tak wspaniałą drużyną - oburzał się Marcin Borowczyk, pomocnik Stali, który wypracował akcję bramkową. Tuż po przerwie sanoczanie ruszyli do ataku, Borowczyk wrzucił piłkę w pole karne, a tam Paweł Kosiba pokonał bramkarza.
- Ten gol na długo zostanie w mojej pamięci. Zresztą cały dwumecz z Legią to moment, którego nie zapomnimy - uśmiechał się Kosiba, który na co dzień, podobnie jak większość piłkarzy z Sanoka, pracuje jako informatyk w starostwie powiatowym.
Od tego momentu ospała Legia podkręciła tempo, ale i tak zdobycie bramki sprawiło jej sporo kłopotów. W 64. minucie tuż po wejściu na boisko Radosław Mikołajczak dograł do Piotra Rockiego, a ten potężnym strzałem doprowadził do remisu. Wcześniej Legia sytuacji strzeleckich miała niewiele.
Legia awansowała do półfinału Pucharu Polski, do którego wczoraj awansowała już Polonia Warszawa.
Bramki: 1:0 Kosiba (46.), 1:1 Rocki (64.).
Sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 3500.
Pierwszy mecz 3:1 dla Legii. Awans Legii.
Stal Sanok: Pietrzkiewicz - Sumara Ż, Szałankiewicz (60. Chudziak), Jaracz Ż, Węgrzyn Ż - Kuzicki Ż, Borowczyk, Nikody (66. Kruszyński) - Niemczyk, Spaliński (57. Pańko).
Legia Warszawa: Skaba - Descarga, Choto, Kiełbowicz, Paluchowski (71. Majkowski) - Astiz, Borysiuk (84. Koziara), Rocki Ż, Radovic (63. Mikołajczak) - Ostrowski, Jarzębowski.