Transfery. Peszko już w Kolonii, gniew Lecha

Lech Poznań uważa, że Sławomir Peszko, który wyjechał do Bundesligi, zachował się nie fair. Piłkarz tłumaczy się w oświadczeniu opublikowanym na oficjalnej stronie internetowej klubu.

W FC Köln prawoskrzydłowy reprezentacji Polski ma zarabiać ponad 2 mln euro za sezon - pod warunkiem że jego nowy klub utrzyma się w Bundeslidze (na razie jest na miejscu barażowym). To pieniądze nieosiągalne w naszej lidze, a już na pewno nie w Lechu - gwiazdorski kontrakt Manuela Arboledy to nawet nie jedna czwarta tego, co może zarobić Peszko w Niemczech.

Swoim oświadczeniem piłkarz próbuje zatrzeć fatalne wrażenie, jakie zostawia za sobą w Poznaniu. Wolny czas od kilku miesięcy spędzał na mniej lub bardziej poufnych negocjacjach z potencjalnymi pracodawcami. Na te do Kolonii pojechał prosto z Salzburga, gdzie Lech kończył ubiegłoroczne zmagania w Lidze Europejskiej. - Jedni spędzają urlopy na Majorce, inni w Kolonii - komentował zgryźliwie dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk. A że Peszko latem podczas podobnego "urlopu" w Atenach nagle "gubił" komórkę, w Poznaniu było wiadomo, że w święta kontakt z piłkarzem może być utrudniony.

Nowa umowa, jaką Peszko latem zawarł z Lechem, dawała mu możliwość wykupienia się z klubu do końca 2010 roku. Piłkarz wysłał więc pismo, przelał pieniądze i tyle go widzieli. W oświadczeniu podziękował klubowi, kibicom i kolegom z zespołu za dwa i pół roku w Poznaniu. "Lech dał mi możliwość zawodowego rozwoju w profesjonalnie zarządzanym klubie. Ja z kolei nigdy nie odstawiałem nogi, walcząc z kolegami o każdą piłkę, dając z siebie wszystko" - napisał. "Dziękuję wszystkim kibolom Lecha za to, co dają nam piłkarzom, a o czym piłkarze innych drużyn mogą tylko usłyszeć, grając przeciwko nam. (...) Do historii kibicowania przejdzie wspaniała parada w Pradze czy doping w Manchesterze. Jako członek drużyny wiem, ile znaczy dla piłkarza wsparcie trybun na każdym meczu. Dziękuję i mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja zagrać przed Wami".

W Poznaniu niesmak po odejściu Peszki. Tshibamba? Owinąć we wstążkę i niech biorą!

 

Działacze nie ukrywali irytacji. - To załatwianie transferów rodem z epoki kamienia łupanego - mówił Pogorzelczyk zły, że Peszko i klub z Kolonii nie kontaktowali się z Lechem w czasie negocjacji. - Był ważnym ogniwem, ale nie potrafił uszanować kibiców i klubu. Tak mu szczerze powiedziałem na odchodne. Ja w ogóle nienawidzę ludzi, którzy nie identyfikują się z zespołem, za nic mają herb, który noszą na koszulce - mówił prezes Andrzej Kadziński w "Przeglądzie Sportowym".

W niedzielę były lechita trenował już z nową drużyną. - Ważne dla mnie jest to, żebym się rozwijał, szczególnie w kontekście Euro 2012. Po niemiecku nie mówię dobrze, ale już kupiłem słowniki. Poza tym liczę na pomoc klubowych kolegów Adama Matuszczyka i Lukasa Podolskiego - powiedział po pierwszych zajęciach.

Choć Lech może tej zimy wydać na transfery milion euro, raczej nie wyda ich na sprowadzenie następcy Peszki. Priorytetem jest bowiem ściągnięcie napastnika (pozyskany już Bartosz Ślusarski jest tylko uzupełnieniem składu). - Mamy na pozycji prawego pomocnika bardzo dobrego Jacka Kiełba. Ściągnęliśmy go pół roku temu, żeby w przyszłości zastąpił właśnie Peszkę. Teraz przed nim wielka szansa. Ma wielkie umiejętności, wszyscy widzieli, jaką zmianę dał w starciu z Manchesterem City. Walczyć z nim będzie Tomasz Mikołajczak, który wraca z wypożyczenia do Polonii Bytom. Nie spisywał się tam dobrze, ale grał w ataku. A my pamiętamy, że potrafił świetnie radzić sobie na prawym skrzydle - mówił prezes Kadziński w "PS". Na boku pomocy Lech wciąż ma Jakuba Wilka, umie tam też grać Siergiej Kriwiec - zwłaszcza że nie będzie tak potrzebny na pozycji defensywnego pomocnika, gdzie jesienią czasem grywał. "Kolejorz" sprowadza reprezentanta Polski Huberta Wołąkiewicza z Lechii Gdańsk - obrońcę, ale także właśnie defensywnego pomocnika.

Trener kolończyków Frank Schaefer cieszy się, że transfer Peszki został dokonany wcześnie i Polak przepracuje z FC Köln pełen okres przygotowawczy. Wygląda na to, że trener Lecha José Mari Bakero nie będzie miał takiego komfortu. - Pewne rzeczy mamy już ustalone, ale teraz nawet nie ma jeszcze z kim rozmawiać. Wszyscy są na urlopach i porozjeżdżali się po całym świecie. Konkrety? Będą mniej więcej w połowie stycznia - mówi Kadziński w "PS". Wtedy Lech będzie już na zgrupowaniu w Hiszpanii - pierwszym z dwóch tej zimy. 17 lutego zagra na własnym stadionie ze Sportingiem Braga w 1/16 finału Ligi Europejskiej.

 

Pawełek odszedł z Wisły

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.