Prezes Lecha: To nie wyprzedaż drużyny

- Nie wyprzedamy drużyny. Nie po to cała nasza praca, żeby teraz zakwitnąć w przedsionku Ligi Mistrzów - oświadczył prezes Lecha Poznań Andrzej Kadziński i potwierdził, że ?Kolejorz? jeszcze nie dogadał się z Borussią Dortmund w sprawie sprzedaży Roberta Lewandowskiego

- Wszystkim się wydaje, że my sprzedajemy Roberta Lewandowskiego, gdyż musimy. Nie musimy. Powiem więcej, nawet jeśli Lewandowski zostałby w Lechu, i tak będziemy mieli pieniądze na transfery przed ostatecznym bojem o Ligę Mistrzów - mówił wczoraj prezes Lecha podczas uroczystego otwarcia siedziby Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej.

Skąd te pieniądze? Tego prezes Lecha zdradzić nie chce. Powiedział tylko enigmatycznie: - Spójrzcie na Manchester United, który ma przecież duże długi, a mimo tego jest aktywnym graczem rynku transferowego. My też będziemy. Mamy na oku graczy, których obserwujemy od roku. To nie będą przypadkowe transfery. Chyba można nam zaufać po tych ruchach transferowych, które Lech do tej pory wykonywał.

Czy to znaczy, że Lech Poznań zamierza się zadłużyć? Nie tak dawno właściciel "Kolejorza" Jacek Rutkowski wspominał o obligacjach, które klub chciałby rozprowadzać. Kadziński jednak zaprzecza: - Długów w Lechu nie będzie. Nawet 2009 r., przy grze we Wronkach i niekompletnym stadionie, przy szybkim odpadnięciu z pucharów, zakończyliśmy z zyskiem. Pieniądze będą, ale nie mamy zamiaru się zadłużać.

Szczegółów podać jednak nie chciał. - Nie ma to nic wspólnego z pieniędzmi za transfer Roberta Lewandowskiego. Nawet gdyby został on w Lechu, mielibyśmy środki na transfery - dodał.

Szans na to, że Lewandowski jednak zostanie, nie ma. Owszem, Lech i Borussia Dortmund nie dogadały się w kwestii transferu. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o rozbieżności w ustalonej wcześniej kwocie transferu. Niemcy teraz proponują 4,5 mln euro, Lech nie zgodził się na obecną wersję umowy. Do transferu jednak niemal na pewno dojdzie. - Nie dogadaliśmy się na razie, ale myślę, że się dogadamy - powiedział Kadziński. Wykluczył jednak, by mogło stać się to w tym tygodniu. Z niemieckim klubem dogadał się już sam piłkarz, który w ubiegłym tygodniu przeszedł już testy medyczne w Borussii.

Ważą się losy pozostania w Lechu Sławomira Peszki. - Codziennie o tym myślę i zastanawiam się, jaką podjąć decyzję - mówił piłkarz, który od piątku jest na urlopie. Swoją sytuację porównał do medalu, który dostał za mistrzostwo Polski. - Z jednej strony jest Lech, jest mistrzostwo, jest szansa gry o Ligę Mistrzów. Medal ma jednak też drugą stronę: grę w mocnym europejskim klubie, także grę w pucharach - mówił.

- Rozmawiałem ze Sławkiem w piątek. Rzeczywiście, waha się, ale myślę, że jednak z nami zostanie. Jestem o tym przekonany - stwierdził wczoraj prezes Kadziński. Nieoficjalnie wiadomo, że Peszko ma oferty z klubów niemieckich - z VfL Wolfsburg i Bayeru Leverkusen - oraz oferty z Turcji. Kwota odstępnego za tego piłkarza jest niska, zaledwie pół miliona euro.

- Wiem, ze wiele osób martwi się, czy Lech nie pójdzie śladem innych klubów i nie rozsprzeda drużyny przed decydującymi meczami. Oświadczam, że tak nie będzie. Tegoroczny tytuł mistrzowski dedykujemy tym, którzy przez 17 lat pracowali w Lechu i się go nie doczekali. Nie zawiedziemy ich teraz i nie utkniemy w przedsionku, gdy czeka na nas piłkarski salon - mówi prezes Kadziński.

Więcej o Lechu - w nowym serwisie poświęconym Kolejorzowi

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.