Ekstraklasa. Korona Kielce - Górnik Zabrze. 1:0. Trzy punkty dla Ediego

Gdy w 50 minucie kontuzja zmusiła Ediego do przedwczesnego zejście z boiska kielecka publiczność żegnała go długą owacją na stojąco. Słowa dotrzymali również koledzy z drużyny i pokonali 1:0 Górnika Zabrze

Oficjalne pożegnanie brazylijskiego kapitana Korony odbyło się przed pierwszym gwizdkiem. Z głośników popłynęło niezniszczalne "Simply the best" Tiny Turner, a na murawie za cztery lata spędzone przy Ściegiennego dziękowali mu prezydenta Wojciecha Lubawskiego, prezes Tomasza Chojnowskiego oraz reszta klubowych władz. Aby Edi nie zapomniał, gdzie jak sam przyznał spędził najlepsze lata swojej kariery, wręczono mu m.in. świętokrzyski scyzoryk.

Edi przeciwko Górnikowi po raz ostatni dowodzący drużyną przed kielecką publicznością od początku pracował na godne pożegnanie. Jak tylko mogli pomagali mu w jego kompanii. Bo to Korona dyktowała warunki. Podopieczni Włodzimierza Gąsiora utrzymywali się przy piłce w środku pola, energicznie do ataków podłączali się obaj skrzydłowi. I mieli swoje szanse. W 12. min. po dośrodkowaniu w pole karne Andrzeja Niedzielana bliski pokonania własnego bramkarza był Adam Danch, a dwie minuty później soczyste uderzenie z dystansu Jakuba Bąka wybronił Adam Stachowiak.

Korona dobrze radziła sobie także w defensywie. Kielczanie bez problemów rozbijali ataki zabrzan. Potknięć nie potrafili ustrzec się jednak, gdy piłkarze Adama Nawałki wykonywali stałe fragmenty. W 23. min. po krótko rozegranym rzucie rożnym w "szesnastkę" mocno dograł Grzegorz Bonin, piłkę musnął Sikorski, a ta otarła się o lewy słupek bramki Zbigniewa Małkowskiego i - na szczęście dla kielczan - opuściła boisko. Kielecki stadion wreszcie na dobre poderwał się w końcówce. Najpierw Paweł Sobolewski przejął piłkę na własnej połowie pognał ile sił, minął kilku rywali i z linii pola karnego trafił w słupek. Po chwili kielczanie przeprowadzili prawdziwą kanonadę na bramkę Stachowiaka, decydująca próba Ediego nie dosięgła jednak celu.

Druga odsłona dla odmiany mogła mieć jednak wymarzony początek dla gości. Pozostawiony w "szesnastce" bez opieki Robert Jeż technicznie uderzył nad Małkowskim i piłka tylko o centymetry minęła słupek. W kolejnej akcji golkipera Korony do sporego wysiłku zmusił zaś Bonin. Korona szybko jednak wróciła na właściwe tory. Kielczanie znów zaczęli przeważać, gościć pod bramką Górnika. Swego dopięli w końcu w 65. min. Na prawej stronie wielką pracę wykonał Paweł Golański, który ofiarnie powalczył o piłkę, dograł w pole karne, a tam Grzegorza Lecha powalił Bonin. "Jedenastkę" pewnie wykorzystał i zdobył swojego 12 gola w sezonie Andrzej Niedzielan. Udział we wczorajszym zwycięstwie miał również 18-letni wychowanek Korony Andrzej Paprocki, który dwie minuty przed końcem zastąpił "Wtorka".

Nie przeszli w passę

Podopiecznym Cezarego Ruszkowskiego nie udało się wygrać drugiego meczu na wiosnę. W Zabrzu kielczanie minimalnie ulegli gospodarzom. Jedynego gola meczu zdobył w 38 minucie obrońca Bartosz Kopacz. Mimo porażki kielczanie znów zaprezentowali się jednak z dobrej strony. Szczególnie chwalony po ostatnim gwizdku był... najstarszy na boisku 35-letni Jacek Markiewicz, który nie załapał się do kadry na spotkanie w Kielcach pierwszego zespołu.

Górnik ME - Korona ME 1:0 (1:0)

Bramka: Kopacz (38.)

Korona: Miśkiewicz - Markiewicz, Kolbusz, Żubrowski (46. Świder, 64. Lenart), Duda - Rybak Ż (87. Zawłocki), Puri, Stróżak, Janiec (46. Michalsk Żi) - Papka (78. P. Paprocki), Tataj

Więcej o:
Copyright © Agora SA