Sasal chce rozgłosu. Dla Korony

- Zależy mi nie tylko na tym, żeby pierwsza drużyna osiągała wyniki, ale aby cały klub szedł do przodu. Żeby o Koronie było głośno w Polsce, a o Kielcach dobrze się mówiło przez jej pryzmat - mówi trener kielczan

ROZMOWA Z MARCINEM SASALEM

Maciej Sierpień: Chciałby Pan być trenerem Polonii Warszawa?

Marcin Sasal, trener Korony Kielce: Przecież ja nie myślę o zmianie pracy... A w ogóle dlaczego Pan o to pyta?

Chodzi mi bardziej o sytuację. Tam są spełniane wszystkie transferowe życzenia trenera.

- No tak, trener Bakero ma taki komfort, a zakupy Polonii są imponujące. Ale one wcale nie gwarantują sukcesu sportowego. Bo od dawna wiadomo, że jakby pieniądze o wszystkim decydowały, to Arabia Saudyjska byłaby mistrzem świata. Praca w piłce nie polega na kupowaniu, ale na budowaniu, na umiejętności wkomponowania nowych, tworzeniu kolektywu itd. Choć oczywiście miło, gdy trener może od początku do końca tworzyć zespół według własnego pomysłu.

Pan chyba nie do końca dostał tych ludzi, których naprawdę chciał.

- Rozmawialiśmy po sezonie. Mówiłem wtedy: "Zatrzymujemy 19 piłkarzy z obecnej kadry, kupujemy trzech, czterech nowych i walczymy o najwyższe cele w kraju". Liczyłem, że uda nam się zatrzymać Artura Jędrzejczyka, i się przeliczyłem. Po bardzo udanej rundzie u nas Legia kategorycznie zażądała jego powrotu. Niestety, na tym ubytki się nie skończyły. Zupełnie nie planowałem straty Czarka Wilka. Inna była sytuacja z Jackiem Kiełbem, bo możliwość jego odejścia przewijała się już wiosną. Nie ma jednak ludzi niezastąpionych. Pozyskaliśmy w ich miejsce nowych zawodników i mam nadzieję, że po kilku meczach wszyscy będą przekonani o tym, iż były to dobre posunięcia.

Dziury na prawej obronie mimo wielu prób jednak nie udało się załatać.

- Od początku szukałem tylko zawodnika do pierwszej jedenastki. Nie udało się. To znaczy udało się w osobie Pawła Golańskiego, ale na przeszkodzie stanęły sprawy finansowe. Myślę, że to byłby taki transfer, po którym o Koronie zrobiłoby się w kraju naprawdę głośno. Do jego finalizacji było blisko. Nie będę szukał prawego obrońcy na siłę. Mam Kuzerę i Markiewicza, niech oni między sobą rozstrzygną, kto ma grać. Może to nie ta klasa co Jędrzejczyk, ale jestem o nich spokojny.

O cały zespół też? Sparingi nie dają powodów do optymizmu.

- Spokojnie! W tych meczach sprawdzaliśmy różne ustawienia, daliśmy szansę gry wszystkim. Zagraliśmy z dwoma solidnymi drużynami tureckimi, wicemistrzem Czech. To zespoły na poziomie europejskim, które spokojnie mogłyby walczyć w naszej lidze o najwyższe pozycje. Co powiedziały mi te mecze? To, co wiem, odkąd tu jestem! Że nie strzelamy bramek. Oczywiście poczekajmy do ligi, ale to jest nasz realny problem. Dlatego pracujemy indywidualnie z napastnikami, aby to wyeliminować.

Na którego z nowych piłkarzy najbardziej Pan liczy?

- Pewnie trochę czasu będzie musiało upłynąć, zanim cała czwórka w pełni zaaklimatyzuje się w Kielcach. Liczę na wszystkich. Niedzielan to piłkarska osobowość, Maciek Korzym to transfer na dziś, ale również perspektywa dla klubu. On ma tyle samo lat co Kiełb, a cztery razy więcej meczów w ekstraklasie, liczne gry w reprezentacjach młodzieżowych. Jestem pewien jego umiejętności. Podobnie Jovanovicia i Janicia. Zrobiliśmy dobre i przemyślane transfery. Nie poszliśmy w ilość, ale w jakość. Zimą też mało kto wierzył, że sprawdzą się Tataj, Kaczmarek i Maliszewski. Z perspektywy czasu mogę się uśmiechnąć i powiedzieć: "Miałem rację". Teraz też tak będzie.

Wrócił już Panu ten entuzjazm do pracy z zimy?

- Rzeczywiście, maksymalnie się angażowałem, i to w wiele rzeczy naraz. W czerwcu - z wiadomych powodów - trochę mi ten entuzjazm opadł, ale już wraca do normy z zimy. Teraz jest tak na 90 proc. Bo mnie zależy nie tylko na tym, żeby pierwsza drużyna osiągała jak najlepsze wyniki, ale aby cały klub szedł do przodu. Żeby o Koronie było głośno w Polsce, a o Kielcach dobrze się mówiło przez jej pryzmat. Kiedyś w najpopularniejszym magazynie ligowym mój serdeczny skądinąd kolega na koniec programu czytał tabelę i pominął Koronę. A my wtedy byliśmy chyba na ósmym miejscu. Zadzwoniłem do niego i mu to wytknąłem. Przeprosił i powiedział, że to pewnie dlatego, iż byliśmy na samym środku. Wyszukuję takie dziwolągi w mediach dotyczące naszego klubu i walczę z nimi.

Jest prosta recepta: trzeba stale być wyżej w tabeli. Wie Pan już, jaki będzie cel przed drużyną na najbliższy sezon?

- Wszystko mam zapisane w kontrakcie. Jeśli pyta pan o europejskie puchary, to planowo dopiero za rok. Cel mamy jasny - jak najwyższe miejsce. Po dobrej, szóstej pozycji w ostatnim sezonie to oczywiste, że celujemy wyżej. Ale plany i tak zawsze weryfikuje boisko. Jeśli zimą będziemy ścigać czołówkę lub będziemy w niej, to... No właśnie.

Plan gier jest nieszczególnie korzystny...

- Nie lubię takiego rozkładu. Dwa mecze u siebie, wyjazd, znowu u siebie. Wolałbym mieć taki, ale wiosną. Więc jeśli miałbym już na coś ponarzekać, to chyba właśnie na to. Ciekawą sprawą tego terminarza jest jednak to, że w ostatniej kolejce gramy mecz z aktualnym mistrzem Polski.

Może o nowe mistrzostwo?

- Może... to jakiś znak dla nas (śmiech).

Zbrojenia rywali zrobiły na Panu wrażenie?

- Polonię już sobie analizowaliśmy. Ten zespół i Legia są dla mnie największymi zagadkami. Będę śledził ich poczynania z ciekawością, bo może jakiś nowy pomysł na zespół mi się zrodzi ( śmiech ). Niewiadomą są również drużyny mocne w ostatnim sezonie, ale znacząco osłabione latem: Bełchatów, Ruch Chorzów i Polonia Bytom. Tam piłkarzy bardzo dobrych zastąpiono, powiedzmy, tańszymi zamiennikami. Ale może wcale nie trzeba płacić milionów i mniej znani zawodnicy też gwarantują odpowiedni poziom? Liga na pewno będzie bardzo ciekawa. Jeśli już mam bawić się w jakieś prognozy, to sądzę, że 10 zespołów będzie broniło się przed spadkiem, reszta zagra o mistrzostwo.

Kto wygra?

- Pozwoli pan, że na ostatnie pytanie panu nie odpowiem. Bo jak powiem, że Korona, to zaraz zaczną mówić, że Sasalowi odbiło. Powiem, że ktoś inny, to znowu, że z kimś tam sympatyzuję. Dobrze chociaż, że Dolcan w tej ekstraklasie nie gra ( śmiech ).

Copyright © Agora SA