Poranna porażka z Rumunami

Piłka nożna. Korona w Turcji wciąż bez zwycięstwa. W poniedziałek w Alanyi podopieczni Marcina Sasala ulegli - awaryjnie zastępującemu awizowane Sanfrecce Hiroszima - rumuńskiemu drugoligowcowi FC Snagov 1:2.

Kieleckich piłkarzy w poniedziałek czekała niespodziewanie wczesna pobudka. A wszystko przez zmianę przeciwnika i pory meczu. Planowo Korona o godz. 14 miała zmierzyć się z przedstawicielem J-League, a tymczasem już przed godz. 9 musiała rywalizować z FC Snagov. Na przeszkodzie stanęła zła pogoda, która zawitała w okolice Beleku. - Późnym wieczorem w niedzielę dostaliśmy wiadomość, że nad tym regionem rozszalał się potężny deszcz i silny wiatr. Po rozmowie z Japończykami doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu ryzykować. Dlatego skontaktowaliśmy się szybko ze sztabem Snagov [Rumuni są zakwaterowani w tym samym hotelu GoldCity - przyp. red.] i ustaliliśmy, że jeśli pogoda pozwoli, to zagramy z nimi na naszym treningowym boisku - mówi Paweł Grabowski, kierownik drużyny.

Sasal zdecydował się dać szansę piłkarzom, którzy nie wystąpili w piątek z węgierskim FC Fehervar. Rumuni, choć na papierze prezentowali się co najwyżej przeciętnie (12. miejsce w ubiegłym sezonie na zapleczu ekstraklasy), stawili jednak silny i skuteczny opór. Snagov od początku odważnie ruszył do ataku. Pierwszą dogodną okazję stwarzając sobie już w ósmej minucie, gdy o krok od pokonania Radosława Cierzniaka (27-letni golkiper doszedł już do siebie po drobnym urazie) był Ionut Beresoae. 21-letni napastnik nie przestał nękać kieleckiej defensywy, w 24. minucie strzałem głową znów zmuszając Cierzniaka do interwencji. Swego - zgodnie z maksymą, że do trzech razy sztuka - dopiął w 37. minucie, kiedy w sporym zamieszaniu w polu karnym wykazał się największym sprytem i z bliska wepchnął piłkę do siatki.

Korona lekko przebudziła się dopiero w drugiej połowie. A w roli budzącego wystąpił Łukasz Jamróz, który na prawym skrzydle zastąpił Łukasza Maliszewskiego. Zanim jednak kielczanie złapali właściwy rytm, przegrywali już dwiema bramkami. W 63. minucie nieporozumienie obrońców wykorzystał ponownie Beresoae. Po głośnej reprymendzie od Sasala Korona wzięła się za odrabianie strat. Najpierw po akcji Pawła Kala bliski szczęścia był - debiutujący u Sasala w roli napastnika - Jacek Kiełb. Chwilę później "Ryba" dobrze dośrodkowywał z rzutu wolnego, ale strzał głową Dariusza Łatki z łatwością obronił rumuński bramkarz. W 83. minucie Kiełb spróbował kolejny raz, jednak tyleż silnie, co niecelne. Honorowego gola Koronie udało się zdobyć 60 sekund później. W zamieszaniu w polu karnym na listę strzelców wpisał się najlepszy w kieleckim zespole Kiełb. - Grę utrudniał wiejący wiatr, ale przecież tak samo obu zespołom... To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu. W grze było sporo niedokładności, chaosu. Na pewno w kolejnym spotkaniu musimy zagrać zdecydowanie lepiej, bo przed nami przecież najlepszy ze wszystkich rywali w Turcji - przyznaje Grabowski.

W czwartek (godz. 14) Korona zmierzy się z 11. zespołem chorwackiej ekstraklasy Varteksem Varażdin.

Korona Kielce - FC Snagov 1:2 (0:1)

Bramki: Kiełb (84.) - Beresoae dwie (37., 63.)

Korona: Cierzniak - Kuzera, Stano, Kiercz, Kal - Łatka, Jędryka, Markiewicz, Lech, Maliszewski (46. Jamróz) - Kiełb.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.