Ekstraklasa. Korona na podium? Chcą być jak Małysz

Od kilku tygodni mówi o nich cała Polska. Są chwaleni nie tylko za serce do gry, ale wreszcie także za umiejętności. Piłkarze kieleckiego klubu wyjątkowo długo musieli walczyć o to uznanie.

Skazywani na porażki ucierają nosa kolejnym bogatszym i silniejszym. Wiosenne wyczyny drużyny trenera Leszka Ojrzyńskiego zmieniły wreszcie opinię na jej temat. W zlepku boiskowych brutali, ludzi po przejściach, którzy zwycięstwa zawdzięczają głównie walce i zaangażowaniu, dostrzeżono piłkarskie umiejętności.

O piłkarskiej jakości w poczynaniach Korony milczano wyjątkowo długo. O jesiennych zwycięstwach nad Cracovią, Śląskiem, Lechią, Górnikiem czy Legią wspomniano głównie w kontekście słabości rywali. Pomijając już indywidualne popisy (jak Pawła Sobolewskiego ze Śląskiem, Tomasza Lisowskiego z Polonią czy Aleksandara Vukovicia z Legią), mało kto zauważył krótką i szybką grę, "klepki" w środku pola, wymienności funkcji, stałe parcia do przodu, jak w meczach z Lechią albo Górnikiem. Nie zastrzegano wcale, że bezbramkowy remis Polonii przy Konwiktorskiej to sukces gospodarzy, a zwycięstwo Lecha przy Bułgarskiej było szczęśliwe.

Dopiero sensacyjne trzy punkty przywiezione z Krakowa i Wrocławia spowodowały, że fachowcy zwrócili uwagę na Koronę. Kielczanie mają coraz więcej do zaoferowania w ofensywie, ale w defensywie radzą sobie również sprawnie jak jesienią. Teza, że odmiana "brutalnej" Korony w piłkarską nastąpiła dopiero od inauguracyjnego meczu rundy z Jagiellonią, jest błędna.

- Ci, którzy jesienią zasiadali przed telewizorami, na pewno nie mogli narzekać, że poświęcili swój czas. Na meczach Korony nie dało się nudzić. Było dużo emocji, ambicji, niemal zawsze padały bramki - mówi Tomasz Chojnowski, prezes Korony. - Owszem, jak każdemu zdarzają nam się gorsze momenty, choćby porażki z Zagłębiem i Ruchem, ale sporo rzeczy w naszej grze jest niezmiennych. Po takim początku rundy wiosennej pozytywnych opinii jest znacznie więcej i płyną z różnych stron. Także już od ekspertów: trenerów, byłych piłkarzy, ogólnopolskich mediów. Większość przed sezonem widziała w Koronie głównego kandydata do spadku, a teraz mamy grać w pucharach. Od nas takich deklaracji na pewno nie będzie. Bądźmy jak Adam Małysz, czyli róbmy swoje i skupiajmy się tylko na najbliższym meczu.

Przy dość korzystnym terminarzu Korona ma szansę walczyć o historyczne podium. Ojrzyński cierpliwie studzi jednak optymizm i stara się zrzucać z piłkarzy wzrastającą presję. - Ambicje oczywiście mamy, ale one zostają w szatni. Publicznych deklaracji nie będzie. Chyba już nauczyliśmy się myśleć tylko o każdym najbliższym meczu - dodaje.

Najpiękniejsza trybuna kibica [GALERIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA