Jesień w Górniku będzie trudna, ale potem...

Czy Górnik blokuje transfery swoich zawodników? - Nie, ale za grosze piłkarzy wyprzedawać nie zamierzamy - twierdzi Michael Mueller, szef Rady Nadzorczej Górnika.

Po spadku sytuacja w zabrzańskim klubie zrobiła się zagmatwana. Z jednej strony działacze zapowiadali, że kilku piłkarzy będzie mogło odejść - to miał być warunek wzmocnień kimś nowym. Z drugiej zaś strony, gdy pojawia się zainteresowanie którymś z piłkarzy, temat niemal od razu cichnie. Ceny żądane za wykup zawodników są wysokie. - Z Górnikiem bardzo ciężko się dogadać w sprawie transferów. Mieli oferty dla kilku piłkarzy, jednak stawiają zaporowe ceny - mówi prezes jednego ze śląskich klubów.

Telefon w sprawie Pazdana

Jako pierwszy do akcji wkroczył wrocławski Śląsk, który był zainteresowany aż trzema zawodnikami Górnika: Przemysławem Pitrym, Tomaszem Zahorskim i Grzegorzem Boninem. Kilka dni później jasne było, że z planów trenera Ryszarda Tarasiewicza nici. Nieoficjalnie mówiło się, że sam Grzegorz Bonin miałby kosztować około 1,5 mln euro.

Potem Adamem Banasiem zainteresował się Lech Poznań. Zawodnik był zdeterminowany, chciał zamienić pierwszoligowego Górnika na zespół mający zagwarantowane występy w pucharach. Wydawało się, że tym razem do umowy dojdzie. Okazało się, że proponowana przez Górnika cena jest dla poznaniaków jak z Księżyca. Padały kwoty między 1 a 2 mln euro.

Z kolei Wisła Kraków interesowała się pozyskaniem Michała Pazdana. Ale i te rozmowy skończyły się bardzo szybko.

Prezes Jędrzej Jędrych tłumaczy to tak: - Co do Pazdana to trudno za poważne negocjacje uznać jeden nocny telefon menedżera. Nie było tematu. Ja muszę mieć na uwadze dobro Górnika, a nie myśleć, żeby na transferze skorzystała Wisła - mówi szef Górnika. - Z Wrocławia żadnej oferty z klubu nie było. Tylko raz menedżer Przemka Pitrego zapytał mnie, czy zawodnik byłby ewentualnie na sprzedaż. Jedyną konkretną ofertą, jaką mieliśmy tego lata, była propozycja z Lecha w sprawie Adama Banasia. Czy ja mogę jednak sprzedać zawodnika za 1,5 mln zł, gdy sami zapłaciliśmy za niego niemal milion, a w dodatku z ewentualnego transferu musielibyśmy 20 proc. oddać Piastowi Gliwice? - pyta retorycznie prezes Jędrych.

Ostatnio pojawił się temat transferu Dariusza Kołodzieja do Podbeskidzia. - Darek to naprawdę dobry zawodnik. On swoją pracą i grą udowadnia kolejnym trenerom, że warto na niego stawiać. Czy ktoś myśli, że ja będę stał na rynku i krzyczał: "Sprzedam Darka Kołodzieja, tanio"? To niewyobrażalne - irytuje się Jędrych.

Takie rozumowanie popiera szef rady nadzorczej Górnika. - My transferów nie blokujemy. Jasne jest jednak, że za parę groszy nie sprzedamy naszych kluczowych piłkarzy - mówi Mueller. - Jeśli oferta jest konkretna i atrakcyjna, to rozpatrujemy ją oczywiście - dodaje prezes.

Czterech piłkarzy niebawem wraca

Czy po spadku klub ma kłopoty finansowe? - Piłkarze wiedzieli od dawna, że po spadku nasza sytuacja mocno się skomplikuje. Odpadają miliony z Canal+, zmniejszeniu ulegają ceny biletów, niejasna jest sprawa frekwencji na meczach, trudniej będzie o sponsorów. To wszystko powoduje, że nasza płynność musiała zostać zachwiana - wyjaśnia prezes Górnika. - Na razie zalegamy piłkarzom za maj i czerwiec. Po wakacjach sytuacja powoli powinna wracać do normy. Jeśli po rundzie jesiennej zespół będzie wysoko w tabeli, to potem w klubie powinno znów być coraz lepiej. W ekstraklasie Ruch, ŁKS, Polonia Bytom czy Arka udowodniły, że mimo wielkich problemów finansowych można się było utrzymać. Piłkarze grali i nie pytali o pieniądze. U nas w razie awansu nagroda będzie solidna - zapewnia prezes Jędrych. Ta nagroda, o której mówi szef klubu, to zamrożona część wypłat. Nieoficjalnie mówi się, że kwota może sięgać nawet 40 proc. zarobku z całego sezonu.

Czy w tej sytuacji nie warto kogoś sprzedać? - Trudności są przejściowe. Nie musimy ratować się sprzedażą piłkarzy i tego na siłę nie robimy. W dodatku w takiej sytuacji zawodników trzeba by sprzedawać poniżej ich wartości, a jestem przekonany, że gdy awansujemy z powrotem do ekstraklasy, będą znacznie więcej warci - przekonuje szef klubu z Roosevelta.

Jest coraz mniej prawdopodobne, że tego lata Górnik sprowadzi jakiegoś nowego zawodnika. - Limit zakupów wykonaliśmy zimą. W sumie kupiliśmy siedmiu piłkarzy: Gorawskiego, Szczota, Strąka, Przybylskiego i Banasia oraz duet młodych Roberta Trznadla z MSPN-u i Marka Krotofila z Gwarka - wylicza Jędrych.

Prezes zwraca uwagę, że zimą do zespołu dołączą nowi zawodnicy. - Po kontuzjach wrócą do nas Tomek Zahorski i Adam Banaś. Ponadto z wypożyczenia do Odry wraca napastnik Marcin Wodecki, a Piotrkowi Malinowskiemu skończy się wypożyczenie do Podbeskidzia i jest możliwe, że też będzie u nas - twierdzi szef Górnika.

Copyright © Agora SA