Piotr Zawadzki: Kasperczaka oceniają nie ci, co powinni

Jakież to typowe dla naszego środowiska. Dopiero teraz pojawiają się coraz odważniejsze głosy krytykujące Henryka Kasperczaka. Wcześniej żaden z ekspertów nawet nie zająknął się na temat błędów popełnionych przez byłego szkoleniowca Górnika Zabrze.

Obowiązywał ton: "Henio potrzebuje czasu, ale on to wszystko poukłada". Nawet jeśli już ktoś wskazał na ryzykowną taktykę drużyny, tracenie punktów w ostatnich minutach, chybione transfery, była to krytyka bezosobowa. Jakby za poczynaniami Górnika stali nie konkretni ludzie, ale jakaś tajemnicza loża.

Kiedy już ze stuprocentową pewnością wiadomo było, że to Kasperczak jest najbardziej przegranym człowiekiem piłkarskiego sezonu, obudziły się demony. I może być tak, że każdy następny ekspert będzie się starał przyłożyć Kasperczakowi jeszcze brutalniej, niż to zrobili poprzednicy.

W całym tym ciągu rozliczeń zabrakło mi tylko oceny firmowanej przez ludzi zarządzających klubem. Tych, którzy Kasperczaka zatrudnili w Zabrzu, a potem rozłożyli nad nim i jego współpracownikami parasol ochronny. Parasol, który nie został zwinięty aż do ostatniej kolejki sezonu.

Przymykali oni oko na błędy w prowadzeniu zespołu i samowolę kibiców. Tolerowali postawę trenera daleko odbiegającą od standardów. Jak to możliwe, że dbający o wizerunek właściciele klubu akceptowali zachowania Kasperczaka, który okopał się w swojej twierdzy i z nieufnością przyjmował każde zapytanie dziennikarzy. Nie uwierało ich, że szkoleniowiec był banalny aż do bólu w każdej swojej wypowiedzi. Może i byłoby to jeszcze do zniesienia, gdyby tylko trener był skuteczny w swojej robocie. Ale nie był. W ciągu kilku miesięcy prysnął mit Kasperczaka, wielkiego nauczyciela futbolu. Firma Allianz i miasto postanowiły przejść nad tym do porządku dziennego.

Minął miesiąc od klęski Górnika. Trzeba jak najszybciej zamknąć nieudany rozdział pod tytułem "Kasperczak w Zabrzu" i zająć się wyłącznie przyszłością klubu. Historia choćby Ruchu Chorzów uczy, że zdegradowany zespół może po roku wrócić do ekstraklasy wzmocniony. Tylko że najpierw trzeba ten powrót wywalczyć. A to wcale nie musi być łatwe. W Nowym Sączu, Kluczborku czy Ząbkach piłkarze już ostrzą kołki na starcie z wielkim Górnikiem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.