Zahorski: trener Kasperczak może mieć ból głowy

Ja w roli rezerwowego? Wierzę, że tak nie będzie. Jeśli jednak siądę na ławie, to na pewno się nie pogniewam. Zacisnę zęby i postaram się udowodnić, że należy mi się miejsce w podstawowej jedenastce Górnika - mówi Tomasz Zahorski, piłkarz Górnika i reprezentacji Polski.

25-letni Zahorski to jedyny zawodnik zabrzan, który wystąpił na ostatnich mistrzostwach Europy. Zimowe przygotowania pokazują, że trener Henryk Kasperczak niespodziewanie może posadzić utalentowanego napastnika na ławie rezerwowych.

Piotr Płatek: Przed rokiem w derbach zdobył Pan gola, mecz jednak przegraliście. Teraz zobaczymy zupełnie nowego Górnika. Spodziewał się Pan, że w ekipie nastąpi taka rewolucja w składzie?

Tomasz Zahorski: Można się było czegoś takiego domyślać, przecież w rundzie jesiennej Górnik grał słabo. W efekcie zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli. Dużo się zmieniło, ale myślę, że wszystko jest już w klubie poukładane.

Odczuwa Pan presję przed derbami?

- Próbuję się od tego izolować, nie myśleć o meczu. Po co się dodatkowo stresować? Myślę, że ten balon przed rokiem był za mocno napompowany, w efekcie przegraliśmy. Wtedy być może dałem się nieco ponieść tej fali emocji. Teraz wyciągam wnioski i podchodzę do derbów inaczej, spokojniej. Trzeba je wygrać, bo dobry start jest dla nas bardzo ważny.

W okresie przygotowawczym nie grał Pan we wszystkich sparingach Górnika, bo przebywał Pan na zgrupowaniu kadry. Z tych potyczek Górnika najbardziej dramatyczny był chyba 20-minutowy mecz z Crveną Zvezdą.

- Akurat tego, że przeciw Serbom nie grałem, żałuję najmniej. Koledzy dużo mi opowiadali, ten mecz z piłką nożną miał niewiele wspólnego. Ale ta bijatyka pokazała, że nasz zespół ma charakter, że wspiera się w trudnych chwilach, że w trudnym momencie staniemy wszyscy za jednego.

Latem mówiło się, że postrachem polskich boisk może być atak w składzie Pitry-Zahorski. Nie udało się. Czy ten duet to już przeszłość?

- Rzeczywiście, dwójki Zahorskiego z Pitrym raczej już nie będzie. W zimie obaj graliśmy raczej na bokach, a w ataku trener wystawiał tylko jednego napastnika - Roberta Szczota. Wygląda na to, że takie ustawienie zobaczymy zatem w nowej rundzie. Chyba że jeszcze coś się zmieni...

Jak Pan zareaguje, jeśli trener zdecyduje się wystawić jedenastkę bez Pana? Sparingowe mecze na Cyprze wskazują, że scenariusz z Tomaszem Zahorskim siedzącym na ławce rezerwowych jest bardzo realny.

- Faktycznie. W zagranicznych sparingach wyklarowała się jedenastka, która - zdawało się - będzie podstawowa tej wiosny. Mnie w niej nie było. Ale chyba wszystko mocno zmienił ostatni sparing z GKS-em Tychy. W tamtym meczu skład, który wyszedł po przerwie, zaprezentował się dużo lepiej [do przerwy było 0:0, potem Górnik strzelił trzy gole - przyp.red]. Teraz trener Kasperczak może mieć ból głowy, na kogo postawić, zwłaszcza przy wyborze pomocników i napastników. Ale jeśli jednak siądę w sobotę na ławce, to się nie pogniewam. Raczej zacisnę zęby i będę walczył o miejsce w podstawowej jedenastce.

Ma Pan okazję pracować z dwoma trenerskimi osobowościami - Beenhakkerem i Kasperczakiem. Mocno się różnią?

- To dwaj różni ludzie. Na inne sprawy kładą nacisk, ich warsztaty są różne. Leo Beenhakker mocno stawia na przygotowanie psychiczne, a w treningach dużo jest gierek i zajęć z piłką. W zajęciach u trenera Kasperczaka piłka także mocno jest obecna, dużo gramy. Jednak ten drugi aspekt, przygotowanie mentalne, zdaje się nie być tak ważny. To chyba najważniejsza różnica.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.