Ligue 1. Fantastyczne widowisko na Parc des Princes

Spotkanie anonsowane jako hit trzeciej kolejki francuskiej Ligue 1 nie rozczarowało kilkudziesięciotysięcznej widowni poziomem. Kibiców gospodarzy musiał zasmucić wynik. Paryżanie po bramce w doliczonym czasie gry ulegli 1:2.

Antoine Kombouare, szkoleniowiec ekipy gospodarzy przed meczem wypowiadał się z uznaniem o ekipie gości, pomijając ich słabszą formę w ostatnich spotkaniach - Bordeaux to ekipa o takim potencjale, że z pewnością przebudzi się i zacznie grać lepiej. Oby nie nastąpiło to już w spotkaniu z nami.

Trener Paris Saint-Germain wypowiedział te słowa widocznie w złą godzinę. Byliśmy bowiem świadkami najlepszego jak dotychczas występu Bordeaux w obecnych rozgrywkach. Nie znaczy to oczywiście, że gospodarze pełnili na boisku rolę statystów, ustępujących rywalom umiejętnościami piłkarskimi o klasę.

W pierwszej połowie to oni dominowali na boisku, "Żyrondyści" sprawiali wrażenie drużyny nie zgranej ze sobą, choć umiejętności indywidualnych nie dało się nie zauważyć. Najlepszą okazję dla gospodarzy zmarnował Mevlut Erding, którego strzał głową w końcówce pierwszej części gry wybronił Cedric Carasso, niemiłosiernie wygwizdywany przez publiczność jako były bramkarz Marsylii.

Pierwsze minuty drugiej połowy to kolejne ataki piłkarzy ze stolicy, kolejna zepsuta przez Erdinga okazja. W 55 minucie Bordeaux wyprowadziło wspaniałą kontrę, po której Jussie został sfaulowany w polu karnym przez Zoumanę Camarę. Sędzia zdarzenia jednak nie zauważył i pokazał Brazylijczykowi żółtą kartkę za próbę wymuszenia "jedenastki". Ta piłkarska niesprawiedliwość dodała gościom zdwojonej energii. Dośrodkowanie Jaroslava Plasila z rzutu rożnego na bramkę zamienił Allou Diarra, zamykając stały fragment gry przy długim słupku. Gospodarze odpowiedzieli kilka minut później. Wprowadzony z ławki Ludovic Giuly prostopadłym podaniem wypuścił w bój Nene, który zagrał piłkę wzdłuż linii pola bramkowego a Guillame Hoarau trafił do siatki.

Remis zdawał się nie zaspokajać ambicji żadnej z drużyn, więc oglądaliśmy świetne zawody z mnóstwem ofensywnych akcji i gry z pierwszej piłki. Bramka wisiała w powietrzu, choć rozstrzygnięcie przyniosła dopiero ostatnia minuta doliczonego czasu gry. Paryżanie po raz kolejny pokazali, że muszą sporo popracować nad defensywą podczas stałych fragmentów gry. Ostatnia akcja miała dwóch bohaterów. Pierwszym był niewątpliwie strzelec gola, rozgrywający świetny pojedynek również w defensywie, Michael Ciani. Bliźniacze rozegranie do tego, które wyprowadziło gości na prowadzenie i znów dwóch niepilnowanych piłkarzy przy dalszym słupku.

Warto wspomnieć także o dośrodkowującym. Był nim Yoann Gourcuff, który pojawił się na boisku dopiero w 73 minucie. Jak podał dziennik "Le Parisien" prowadził on wcześniej rozmowy z kierownictwem Lyonu na temat swoich przenosin do ekipy Olympique. Decyzją szkoleniowca usiadł na ławce rezerwowych. Kwota 26,5 miliona euro stanowiąca klauzulę odstępnego w kontrakcie ofensywnego pomocnika będzie zapewne przeszkodą nie do pokonania dla Jean-Michela Aulasa. Zdaniem gazety Lyon w przeciągu dwóch najbliższych dni złoży ofertę o 6-7 milionów niższą, licząc na sfinalizowanie transakcji w tym okienku transferowym.

Do kadry powraca Ebi Smolarek?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.