Piłkarz popularniejszy od Kaki i Ronaldo

Florentino Perez, prezes Realu Madryt, ma głowę do interesów. Sprowadzenie Kaki i Cristiano Ronaldo nie tylko wzmocni skład ?Królewskich?, lecz także zapełni klubową kasę dochodami ze sprzedaży charakterystycznych białych trykotów z nazwiskami gwiazd. Ale okazuje się, że najbardziej pożądana koszulka świata wcale nie jest biała, tylko czerwono-czarna

Kiedy 6 lipca Real Madryt prezentował oficjalnie swój najnowszy, rekordowy nabytek - Cristiano Ronaldo, za którego zapłacił 94 mln euro - klubowi skarbnicy zacierali ręce. Bo oni też spodziewali się rekordowych zysków. I nie pomylili się: tylko przez dwie godziny od wielkiej fety na Santiago Bernabeu w sklepiku Realu sprzedano 2 tysiące koszulek z numerem 9 i nazwiskiem Ronaldo na plecach. Jedna sztuka kosztowała 85 euro, więc jak obliczyły hiszpańskie media, dwugodzinna sprzedaż przyniosła Realowi zysk 170 tys. euro.

Nieco gorzej sprzedawała się koszulka innego nowego gwiazdora "Królewskich", Brazylijczyka Kaki - 600 koszulek w dwie godziny, ale i tak śmiało można stwierdzić, że białe trykoty Realu to był gorący towar.

Statystycy obliczyli, że klub sprzedawał jedną koszulkę co 16 sekund! Niesamowity wynik. Ale, jak się okazało, absolutnie do pobicia.

- Zgodnie z naszymi danymi, sprzedaliśmy w niecałe 60 dni 435 tysięcy koszulek. Czyli sprzedawaliśmy jedną koszulkę co 13,5 sekundy - powiedział Ricardo Hinrichsen, szef brazylijskiego Flamengo w rozmowie z portalem Globoesporte.

Można mu wierzyć. Bo koszulki Flamengo ma kto kupować. To najpopularniejszy klub w Brazylii, któremu kibicuje co najmniej ok. 35 milionów rozkochanych w futbolu Brazylijczyków. Fani "Fla" chwalą się, że za ich klub trzyma kciuki co piąty mieszkaniec kraju. Flamengo nie osiągnęłoby jednak takiego wyniku, gdyby do drużyny nie dołączył Adriano, były gwiazdor Interu Mediolan. Przed jego debiutem w ekipie Flamengo w brazylijskiej telewizji trudno było znaleźć program, który nie byłby temu poświęcony. I to jego koszulka sprzedaje się zdecydowanie najlepiej.

Marketingowy sukces jest tym godniejszy podkreślenia, że trykoty Flamengo kosztują ok. 55 euro, a to, jak na brazylijską kieszeń, sporo. Właśnie dlatego w tym kraju królują podróbki, a oryginalnych strojów sprzedaje się zdecydowanie mniej. Na największym targu w Rio de Janeiro, Uruguaiana, stoisk z koszulkami jest kilkadziesiąt. Na każdym znajdziemy oczywiście czerwono-czarne trykoty Flamengo, ale może jedna na 20 jest oryginalna. W takich warunkach sprzedanie blisko pół miliona oryginałów to naprawdę wielka rzecz.

Mourinho: Lippi nie ma szacunku dla innych ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.