Wawrzyniak: Przyznaję, że zrobiłem błąd

Próbka B Jakuba Wawrzyniaka pozytywna. - Zażywałem medykament, który miał mi umożliwić redukcję tkanki tłuszczowej. Nie wiedziałem, że zawierał niedozwolony środek - mówi Sport.pl obrońca reprezentacji i Panathinaikosu Ateny.

W niedzielę okazało się, że test antydopingowy przeprowadzony 5 kwietnia po meczu ligi greckiej, dał wynik pozytywny. - W środę zbadano próbkę B. Wynik też jest pozytywny, ale trudno było spodziewać się innego - mówi piłkarz.

Grecy twierdzą, że nieszczęście wydarzyło się w czasie dwutygodniowej przerwy na mecze reprezentacji z Irlandią Północną i San Marino. Przed wyjazdem na zgrupowanie do Wronek Wawrzyniak też był badany i wynik był negatywny. Po powrocie - pozytywny. Wawrzyniak dla Sport.pl: wierzę, że mnie nie zdyskwalifikują

- Totalny zbieg okoliczności, który nie miał nic wspólnego z reprezentacją. Media kojarzyły fakty, a nie miały żadnej wiedzy - mówi Wawrzyniak. - Nigdy w życiu świadomie nie przyjąłem żadnego zakazanego środka. Sztab medyczny polskiej reprezentacji jest czysty i w stu procentach nie ma z tą sprawą nic wspólnego.

Żeby zrozumieć tłumaczenia Wawrzyniaka, trzeba się cofnąć o kilka miesięcy. Pod koniec stycznia Legia Warszawa sprzedała 26-letniego obrońcę do Grecji dosłownie w kilka godzin. Dostała pół miliona euro za półroczne wypożyczenie. Kolejny milion - za transfer definitywny - miał wpłynąć na konto Legii latem. Grecy byli zdecydowani.

Dla Wawrzyniaka ten transfer był gwiazdką z nieba - nagrodą za wcześniejszego, wiecznego pecha.

Jako 20-latek grał w Błękitnych Stargard - drużyna zbankrutowała.

W sezonie 2003/04 był w Świcie Nowy Dwór Maz. - klub trenowany przez Janusza Wójcika kupował wtedy mecze.

Następnie trafił do Widzewa - klubu skazanego za udział w korupcji.

Potem była Legia, w której początkowo bywał rezerwowym.

W Panathinaikosie od razu wskoczył do pierwszego składu. Zagrał przeciwko Villarreal w 1/8 finału Ligi Mistrzów, teraz - w play-off - miał walczyć o wicemistrzostwo Grecji.

- Było dobrze, ale ja chciałem, żeby było lepiej - tłumaczy Wawrzyniak. - Odchodząc z Legii, miałem bardzo dobre wyniki poziomu tkanki tłuszczowej. Ale ja chciałem, żeby były perfekcyjne. Wziąłem pewien specyfik wspomagający redukcję tej tkanki. To powoduje, że waga spada o dwa-trzy kilogramy. Tylko to było moim celem. Tak postępuje wielu sportowców. I do przyjmowania tego medykamentu się przyznaję. Nazwy środka, który przyjąłem, jeszcze nie ujawnię.

- Z nikim się nie skonsultowałem - mówi.

Po chwili zastanowienia dodaje: - Powiem tak: teraz wiem, że gdybym się zapytał lekarza Panathinaikosu bądź kadry, jestem przekonany, że zabroniliby mi przyjmowania akurat tego środka. To był mój poważny błąd, niefrasobliwość, nieświadomość i lekceważenie konsekwencji.

Wynik pozytywny próbki B może oznaczać aż dwuletnią dyskwalifikację. W ciągu najbliższych dni dojdzie do rozprawy i wydania werdyktu w greckim sądzie piłkarskim. - Są argumenty za tym, że nie zostanę zdyskwalifikowany - mówi Wawrzyniak. - Jestem o tym święcie przekonany, ale dlaczego jeszcze nie powiem. Substancja, którą wykryto w moim organizmie, nie jest... Oj, już za dużo gadam. Naprawdę nie mogę nic więcej dodać. Obiecuję, że wszystko wyjaśnię.

W niektórych substancjach, o których mówi Wawrzyniak, jak na przykład w szeroko dostępnym thyrothermie znajduje się pseudoefedryna, czyli środek pobudzający o krótkotrwałym działaniu. Pseudoefedryna znajduje się na czarnej liście MKOl.

Szanse na to, by Panathinaikos nie zerwał z nim kontraktu, są minimalne. Chyba że rzeczywiście Polak zostanie oczyszczony z zarzutów. Jeśli nie - grecki klub nie zapłaci Legii kolejnej raty i latem Wawrzyniak wróci do Legii.

Leo powołał Warzyniaka mimo - dopingowej wpadki ?

Copyright © Agora SA