Człowiek, który uczył Afrykę futbolu

- W tej chwili Afryka nie ma szans na mistrzostwo świata i dużo czasu minie, zanim będzie je miała - mówi ?Gazecie" Jo Bonfrere, holenderski trener, który z Nigerią był na czterech turniejach o Puchar Narodów Afryki, mundialu w USA, a w 1996 roku zdobył złoty medal olimpijski w Atlancie

Dziś w Egipcie kończy się grupowa faza PNA, czyli mistrzostw Afryki, ale już wiadomo, że dwaj finaliści tegorocznego mundialu nie zagrają nawet w ćwierćfinale. Togo i Angola pojechały do domu, dziś może dołączyć do nich Ghana.

A przecież Afryka miała podbić świat. W 1990 roku Kamerun zadziwił na mundialu we Włoszech. W meczu otwarcia wygrał 1:0 z Argentyną, potem w 1/8 finału wyeliminował Kolumbię, a w ćwierćfinale był bliski pokonania Anglii (ostatecznie Roger Milla i spółka przegrali 2:3 po dogrywce). Cztery lata później z grupy w znakomitym stylu wyszła debiutująca na mundialu Nigeria, a po jej olimpijskim złocie w Atlancie niektórzy wyglądali już afrykańskiego mistrza świata. Tymczasem, choć 12 lat po sukcesie Kamerunu ten sam wynik powtórzył Senegal (ćwierćfinał w Japonii i Korei), to do Niemiec nie pojedzie żaden z etatowych afrykańskich potentatów.

Łukasz Cegliński: Dlaczego afrykańskie zespoły od 16 lat nie zrobiły postępu?

Joe Bonfrere: Tu jest po prostu za dużo problemów. Afryka to kontynent, na którym ludzie mają specyficzną, złożoną mentalność, a ona często przeszkadza w osiągnięciu sukcesu. W tym momencie jeszcze nie udaje się nikomu dopasować do siebie wielu różnych zależności, od których zależy w futbolu postęp i sukces.

Czego brakuje?

- Organizacji, współpracy, zrozumienia, na czym polega gra zespołowa. Wie pan, jaka jest największa różnica między drużynami europejskimi a afrykańskimi? Niemcy, Holandia, także Polska, grają i myślą. Wymieniają dużo podań w środku pola i mimo że wydaje się, że grają statycznie, to te zespoły tylko czekają na okazję. Jeśli wyczują słabszy moment, rozkojarzenie przeciwnika, to atakują. Jak uda im się strzelić gola, to konsolidują się jeszcze bardziej. A w Afryce wszyscy myślą o ataku. Kiedy drużyna jest przy piłce, to jej zawodnicy widzą tylko bramkę rywali, choć oczywiście w pewnym stopniu zależy to także od wizji i podejścia trenera. O, proszę spojrzeć na zespół Wybrzeża Kości Słoniowej - kiedy grają w obronie, to jeszcze są w miarę ustawieni, kontrolują większą część boiska. Ale do ataku idą wszyscy i linie są załamane - europejski zespół na pewno by to wykorzystał. Czasami takie frontalne afrykańskie natarcie się udaje, ale częściej nic z niego nie wynika. No i problemem są końcówki meczów - brakuje siły, koncentracji. Kamerun w 1990 roku przegrał ćwierćfinał z Anglią w dogrywce 2:3. Cztery lata później odpadliśmy z Nigerią w meczu z Włochami też w ostatnich minutach.

Co trzeba zmienić?

- Ogromną pracę mają do wykonania trenerzy, którzy muszą nauczyć piłkarzy cierpliwości i organizacji, a przede wszystkim gry zespołowej, z tym jest najgorzej. Ja starałem się wpoić te zasady Nigeryjczykom, walczyłem z bezsensownymi dryblingami. I chyba nieźle się udawało, bo razem z Clemencem Westerhoffem w PNA doprowadziliśmy Nigerię do srebra w 1990 roku, brązu dwa lata później i złota w 1994. Na dodatek debiutowaliśmy wtedy na mundialu. Dwa lata później już jako pierwszy trener zdobyłem z drużyną olimpijskie złoto, a w 2000 roku przegraliśmy z Kamerunem finał PNA 3:4 po rzutach karnych. U nas, na stadionie w Lagos... Victor Ikpeba wykorzystał wtedy "jedenastkę"! Piłka odbiła się od poprzeczki i spadła za linią bramkową! My to widzieliśmy, widział sędzia liniowy, ale nie zauważył tego główny. I nie uznał bramki.

Co się stało w końcówce meczu z Włochami na mundialu w USA? Prowadziliście 1:0 do 88. minuty. Wtedy Roberto Baggio wyrównał, a w dogrywce strzelił decydującego gola.

- Bramki Baggio były bezpośrednią przyczyną tego, że odpadliśmy, ale my po prostu nie byliśmy przygotowani do gry w ćwierćfinale. Zespół nie był aż tak zorganizowany. Brak koncentracji, lekkomyślność, małe doświadczenie - Włosi byli w tych elementach lepsi i dlatego nas wyeliminowali.

Czym się Pan teraz zajmuje?

- Niczym. Jestem w Afryce i oglądam mecze. Trzy miesiące temu zakończyłem współpracę z Koreą Południową. Awansowaliśmy na mundial, ale były kłopoty organizacyjne, więc przygoda się skończyła.

Kłopoty?

- Za dużo przypadkowych ludzi z federacji chciało mieć wpływ na ustalanie składu i taktyki. Mówili mi, co mam robić, a ja tak pracować nie chciałem. Zresztą takie same problemy mają trenerzy afrykańskich drużyn.

Co Pan sądzi o afrykańskich finalistach mundialu?

- To, że w Niemczech zabraknie Kamerunu i Nigerii, to sensacja. Te dwie drużyny po prostu powinny tam być. Ale zasada jest prosta - celem każdej dobrej afrykańskiej drużyny jest awans na mundial. Kiedy już się go wywalczy, to bez względu na wynik na mistrzostwach, następne eliminacje zaczyna się na luzie, bez koncentracji. Dominuje myślenie: jesteśmy lepsi, więc i tak wygramy. Nigeria, Kamerun i Senegal traciły punkty na początku eliminacji, a Togo, Angola i Ghana - odwrotnie. Potem okazało się, że na odrabianie strat jest za mało czasu. To jedyne wytłumaczenie, bo jakkolwiek by porównywać Angolę z Nigerią, zawsze wyjdzie, że Nigeryjczycy są o wiele lepsi.

Czym różnią się zespoły z północnej Afryki od tych z zachodniej?

- Fizycznie lepsi są ci drudzy. Są wyżsi, silniejsi. Ale to zawodnicy z północy lepiej się ruszają, są lepsi technicznie.

Technicznie? Przecież to o Nigeryjczykach mówi się, że są Brazylijczykami Afryki.

- Zgadza się. Piłkarze z zachodniej Afryki świetnie dryblują, doskonale grają z piłką. Ale gorzej się ruszają i mam tu na myśli balans ciała, start do piłki, jej prowadzenie. To też są elementy techniczne, a te są lepiej opanowane w północnej Afryce. Zresztą proszę popatrzeć - takim Marokańczykom gra się łatwiej niż piłkarzom WKS. Szybciej wymieniają podania, lepiej do nich wychodzą. Mają może słabszych graczy, ale jako zespół są technicznie lepsi.

Co jest lepsze dla afrykańskich drużyn - trenerzy z Afryki czy spoza niej?

- Nie ma jednej recepty. Lokalni szkoleniowcy mają dwa problemy - brakuje im doświadczenia i szacunku u zawodników. Moim zdaniem nie zdaje to egzaminu w Ghanie, Senegalu, Nigerii, Kamerunie - większość zawodników z tych państw gra w Europie i kiedy przyjeżdżają na mecze reprezentacji, to nie słuchają lokalnych trenerów, bo co oni mogą im przekazać? Tak przynajmniej myślą zawodnicy.

Czy Afrykę stać na zdobycie mistrzostwa świata?

- W tej chwili nie i dużo czasu minie, zanim efekty da solidna praca dobrego trenera i talent zawodników. Bo oni mają futbol we krwi - od małego grają na ulicy, więc są twardzi, a jednocześnie świetnie panują nad piłką. Z drugiej strony brakuje im wizji, planu, konsekwencji i organizacji. Trzeba to najpierw wszystko połączyć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.