49-letni Bradley powiedział "Scottish Daily Record", że został zaatakowany nagle i bez ostrzeżenia. Policja potwierdza, że doszło do ataku i określa go jako brutalny i niesprowokowany.
- Pojawił się znikąd, nawet go nie znam, nie jestem fanem piłki. Wciąż jestem w szoku. To zupełnie nie ma sensu. Musiałem przejść operację złamanego nosa - mówił gazecie poszkodowany.
- Policja prowadzi dochodzenie. Nie możemy więc, na tym etapie, wydać żadnego komentarza. Gdy śledztwo zostanie ukończone, przeprowadzimy własne dochodzenie w tej sprawie - powiedział rzecznik Celticu. Śledztwo może się przedłużyć, gdyż Stokes przebywa na wakacjach na Karaibach.
Okoliczności zdarzenia są niejasne. - Został wylany drink na płaszcz Bradleya. Doszło do wymiany zdań i przepychanki między dwoma grupami. Bramkarze ich rozdzielili i wyrzucili Stokesa - powiedział rzecznik klubu. Osoba związana z 24-letnim napastnikiem potwierdza, że do szło do ataku, ale zaprzecza, jakoby wina leżała po stronie piłkarza.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida