Liga grecka. Kibol bije, piłkarz hajluje, szef malwersuje

Jedenastokrotny mistrz Grecji, w którym gra były reprezentant Polski Roger Guerreiro, upada. Kasa jest pusta, stadion zdemolowany, prezesowi grozi więzienie.

- Jestem arbitrem międzynarodowym i nie zaryzykuję mojej kariery - miał powiedzieć sędzia Stavros Tritsonis działaczom AEK, którzy namawiali go, by dokończył przerwany w 86. minucie niedzielny mecz z Panthrakikosem. W tym samym czasie kibole demolowali boisko i ławki rezerwowych na Stadionie Olimpijskim. Część z nich próbowała wedrzeć się do szatni piłkarzy.

To była przedostatnia kolejka sezonu. AEK Ateny - drugi od końca w tabeli greckiej Superligi - walczył z zajmującym miejsce tuż nad nim Panthrakikosem o przetrwanie. Kibole wbiegli na boisko już w 73. minucie, ale po chwili spotkanie wznowiono. Gdy na cztery minuty przed końcem gospodarze strzelili samobójczego gola, jedynego w meczu, doszło do bitwy. "Setki kibiców wbiegły na boisko z kamieniami, kijami, metalowymi prętami, co tylko wpadło im w ręce. Zaczęli ścigać nas i piłkarzy obu drużyn. Bali się wszyscy" - napisał w pomeczowym raporcie sędzia.

Dwóch piłkarzy gości pobito, dwóch policjantów zostało rannych. Zatrzymano 15 osób, spokój na murawie i w budynkach klubowych przywróciła dopiero interwencja policjantów szkolonych do rozpędzania zamieszek.

Trener AEK-u Traianos Dellas dał piłkarzom dwa dni wolnego. Część z nich nocowała w domach przyjaciół, bojąc się zemsty kiboli. Jeszcze wczoraj nie wiadomo było, kto pojawi się na dzisiejszym treningu.

Dellas ma pecha. Mistrz Europy z 2004 r. przed rokiem skończył karierę właśnie w AEK-u. Zgodził się pomóc byłemu klubowi i niedzielny mecz był jego pierwszym w roli trenera. W zeszłym tygodniu zastąpił zwolnionego Niemca Ewalda Lienena. To trzecia zmiana trenera w sezonie.

W czwartek komisja dyscyplinarna prawdopodobnie zdecyduje o przyznaniu Panthrakikosowi walkoweru, co odbierze AEK-owi szanse na utrzymanie. Sezon w drugiej lidze zacznie zapewne z dwoma ujemnymi punktami. Podobnie przed rokiem ukarano Panathinaikos, za zadymy podczas derbów Aten z Olympiakosem.

Niedzielny skandal to finał trwającej od ponad roku katastrofy jednego z najbardziej utytułowanych greckich klubów. 11-krotny mistrz kraju i 14-krotny zdobywca Pucharu Grecji (ostatni zdobył w 2011 r.) ma 35 mln euro długu. Z tego powodu UEFA nie zezwoliła mu w tym sezonie na grę w Lidze Europejskiej. W pogrążonej w kryzysie Grecji wszystkie kluby mają kłopoty finansowe, ale nad chaosem w AEK-u nikt nie panuje. Zespół gra swoje mecze na 70-tysięcznym Stadionie Olimpijskim, choć w marcu na hitowy mecz z Panathinaikosem przyszło 16 tys. kibiców, a na niedawny mecz z Verią niecałe osiem. Wynajem stadionu kosztuje klub 1,5 mln euro rocznie.

W zeszłym miesiącu prezes Andreas Dimitrelos został aresztowany w związku z podejrzeniami o malwersacje. Grecki fiskus domaga się od klubu 170 mln euro zaległych podatków.

W tym samym czasie na czołówki gazet trafił utalentowany 20-letni pomocnik reprezentacji młodzieżowej Giorgos Katidis, który w czasie meczu zasalutował w nazistowskim stylu. Tłumaczył się, że nie miał pojęcia o znaczeniu tego gestu, a tylko wskazywał kolegę, który siedział na trybunach. Federacja dożywotnio zdyskwalifikowała go z gry w kadrze.

Na drugiej lidze może się nie skończyć, bo AEK z powodów finansowych i braku bezpieczeństwa nie ma szans na otrzymanie niezbędnej licencji. Oficjalnej decyzji o karze jeszcze nie podjęto, bo spadek AEK-u wiąże się ze stratami finansowymi całej ligi. Telewizja transmitująca mecze w Grecji płaci dodatkowe pieniądze za obecność w rozgrywkach Olympiakosu, Panathinaikosu, AEK-u i PAOK-u Saloniki.

Założony przez greckich repatriantów z Konstantynopola AEK w sobotę świętował 89. rocznicę powstania. Nigdy nie spadł z ekstraklasy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA