Real czy Barcelona? Gdzie stylem pasuje Robert Lewandowski? Zagłosuj ?
Kiedy przychodził do MLS, wszyscy wróżyli mu karierę na światowym poziomie. Został wybrany w drafcie z numerem czwartym. Według komentatorów ligi miał najlepsze warunki i największe szanse ze wszystkich dotychczasowych bramkarzy pochodzących z USA, żeby usłyszał o nim świat. Jednak przez sześć sezonów, które spędził do tej pory na amerykańskich murawach, często zmieniał kluby i w żadnym z nich nie udało mu się zdobyć pozycji pierwszego golkipera. W 2010 roku był najgorzej broniącym w lidze ze średnią 1,8 wpuszczonego gola na mecz [22 spotkania, przyp. red.].
Ostatnie dwa lata spędził w Dallas, gdzie znowu został numerem dwa. Jego los odmienił się, kiedy Kevin Hartman, jego klubowy kolega, jeden z weteranów MLS doznał kontuzji. W kwietniu ubiegłego roku Seitz znowu stanął między słupkami. Świetnie zaprezentował się w meczu z mocnymi LA Galaxy. Między innymi dzięki jego dobrej postawie klub wyszedł z dołka i był bliski awansu do play-off. Wtedy dostał wiadomość od DKMS.
Fundacja poinformowała go, że jest najlepszym dawcą dla jednego z chorych. Zapytano go, czy zgodzi się na pobranie szpiku dla chorego. Seitz nie zastanawiał się zbyt długo. Obawiał się jednak reakcji klubu. Hartman był wciąż kontuzjowany, brakowało zastępstwa, zabieg wiązał się z długą przerwą w grze. Zanim jednak poszedł do trenera Schellasa Hyndmana, sprawę przedstawił Skylarowi Richardsowi, trenerowi przygotowania fizycznego. Razem opracowali program rekonwalescencji. To był precedens. Seitz był pierwszym sportowcem, który postanowił oddać szpik w trakcie sezonu, a potem wrócić do gry.
Hyndman zgodził się bez wahania i obiecał zrobić co w jego mocy, żeby piłkarzowi pomóc.
Dokładnie tydzień po tym, jak bramkarz Dallas zgodził się oddać szpik, jego ojciec dowiedział się, że będzie dawcą dla swojego brata. Wujek Seitza też chorował na białaczkę. W przypadku Seitza seniora zabieg miał polegać na pobraniu krwi, wyodrębnieniu z niej białych krwinek i wszczepieniu ich choremu. W przypadku piłkarza, ze względu na stopień zaawansowania choroby konieczna była metoda inwazyjna.
Lekarze zrobili w plecach Seitza dwa niewielkie otwory, poczym przez nie wprowadzili 64 igły, aby pobrać świeży szpik z rdzenia kręgowego. To niezwykle bolesna procedura. Dla zwykłego 25-latka to kilka dni dyskomfortu i około dwóch tygodni rekonwalescencji. Dla profesjonalnego piłkarza, który musi być w doskonałej formie, a jego plecy narażone są na ciągłe obciążenia, sytuacja była dużo bardziej poważna.
Zabieg przebiegł pomyślnie, lekarze poradzili mu żeby przez tydzień po operacji starał się ruszać jak najmniej. Pięć dni po powrocie ze szpitala Seitz zjawił się już na treningu Dallas. Chciał przywitać się z kolegami z drużyny. Nie miał już siły siedzieć w domu. Spotkał trenera Richardsa. Udało mu się przebiec jedno okrążenie stadionu. Dzięki wcześniej opracowanemu planowi powoli wracał do formy. Dużo ćwiczył na siłowni. Wszystko szło dobrze, 28 października piłkarz miał zagrać w ostatnim meczu sezonu zasadniczego z Chivas USA. Tydzień temu jednak podczas treningu źle się poczuł. Najprawdopodobniej w nadchodzącym spotkaniu nie wystąpi.
Seitz mimo trudności z powrotem do gry twierdzi, że nie zmieniłby swojej decyzji. Na informację, czy organizm chorego przyjął szpik, będzie musiał poczekać jeszcze dwa miesiące.
Niemiecka klątwa - prasa o meczu Borussia - Real ?