Sharif Ikrami, bramkarz Al-Ahly, również kontuzjowany w bijatyce, powiedział prywatnej stacji ONTV, że martwi i ranni byli wnoszoni do szatni zespołu.
- Ludzie umierali na naszych oczach - opisywał. - To koniec. Wszyscy podjęliśmy decyzję, że nie będziemy już grać w piłkę. Jak mamy grać po śmierci 70 osób? Nawet nie moglibyśmy o tym myśleć - powiedział Ikrami.
Zawodnik Al Ahly Mohammed Abu Trika w wywiadzie dla klubowej telewizji krytykował policję za bierność.
- Ludzie tu umierają, a nikt nic nie robi. To jest jak wojna. Życie naprawdę jest tak nic nie warte? - pytał.
Ministerstwo spraw wewnętrznych potwierdziło, że zginęły 74 osoby - w tym jeden policjant - choć mogą to nie być ostateczne informacje. 40 osób przechodzi operacje. Rannych jest 248 osób, z czego 14 funkcjonariuszy. Ochrona aresztowała 47 osób.
Egipska federacja bezterminowo zawiesiła wszystkie piłkarskie rozgrywki w kraju.
- To czarny dzień dla piłki nożnej. Taka katastrofa jest niewyobrażalna i nie powinna się wydarzyć - oświadczył szef FIFA, Sepp Blatter.
Tragedia w Egipcie
Do starć doszło w Port Saidzie po wygranej Al-Masry z jednym z najbardziej utytułowanych egipskich klubów Al-Ahly 3:1. Od wielu lat kibole dwóch czołowych klubów egipskich są w "stanie wojny". Wszystkie mecze tych zespołów to spotkania podwyższonego ryzyka.
Kibole tuż po końcowym gwizdku obu zespołów wtargnęli na murawę, doszło do bitwy, której nie potrafiła zapobiec policja. Rzucano kamieniami i butelkami, a
walki przeniosły się na ulice.
Zamieszki na tle politycznym?
Albadry Farghali, członek parlamentu w Port Saidzie oskarżył władze i policję o spowodowanie tragedii. Jego zdaniem zamieszki były zaplanowaną akcją zwolenników obalonego przed rokiem prezydenta Hosniego Mubaraka. - Nadal rządzą nami ludzie Mubaraka. Głowa państwa upadła, ale jego ludzie zachowali swoje stanowiska - powiedział. - Gdzie jest policja? Gdzie jest rząd? - pytał retorycznie.
Na polecenie Mohameda Husseina Tantawiego, głównodowodzącego egipskich wojsk, do Port Saidu zostały wysłane helikoptery, którymi ewakuowano piłkarzy i kibiców drużyny gości. Służyły także jako transport dla rannych.
Szpitale wzdłuż Kanału Sueskiego postawiono w stan gotowości, tam przewożeni są ranni.
To jedna z największych tragedii na piłkarskich stadionach
23 czerwca 1968 - w Buenos Aires zginęło 74 kibiców piłkarskich, a ponad 150 zostało rannych po meczu derbowym River Plate - Boca Juniors, kiedy tłum rzucił się do wyjścia ze stadionu.
20 października 1982 - w Moskwie po meczu Spartaka z holenderskim Haarlemem śmierć poniosło 340 kibiców. Dokładna liczba zabitych była skrzętnie ukrywana przez ówczesne władze ZSRR, które informowały o 61 zabitych.
12 marca 1988 - w Katmandu w panicznej ucieczce do wyjścia ze stadionu zginęły 93 osoby.
15 kwietnia 1989 - w Sheffield podczas zamieszania i tumultu w trakcie meczu półfinałowego Liverpool - Nottingham Forest śmierć poniosło 95 osób.