Ligue 1. Beniaminek Evian Thonon Gaillard. Szybka podróż na szczyt

Istnieją dopiero od ośmiu lat, a trzy lata temu grali jeszcze w czwartej lidze! - Odbyliście niezwykłą podróż - przyznaje prezydent Francji Nicolas Sarkozy. O kim mowa? O drużynie Évian Thonon Gaillard, którą otwieramy serię artykułów "Metra" przedstawiającą niesamowitych beniaminków nadchodzącego sezonu

Cofnijmy się do 2003 roku - u nas w telewizji leciały premierowe odcinki serialu "Na Wspólnej", kina pękały w szwach na seansach "Dnia Świra", a klubu Évian TG po prostu... nie było. Powstał dopiero w połowie roku, w wyniku fuzji FC Gaillard z FC Ville-la-Grand, przybierając nazwę Football Croix-de-Savoie 74. Ale nic nie wskazywało, że rodzi się nowa siła na futbolowej mapie Francji.

Wszystko zmieniło się latem 2009 roku. Właścicielem trzecioligowego wówczas klubu został Franck Riboud, szef grupy Danone, znanego producenta m.in. jogurtów i serków homogenizowanych. Zmienił nazwę na Évian, by zespół reklamował markę wód wypuszczanych na rynek przez swoją firmę. Dzięki Riboudowi drużyna zyskała żartobliwy przydomek "Butelki wody", ale też wsparcie ze strony... Zinedine'a Zidane'a, Bixente Lizarazu i Alaina Boghossiana. Mistrzowie świata z 1998 roku stali się akcjonariuszami klubu, inwestując w niego symboliczne 10 tysięcy euro. - Znam Francka, więc kiedy zapytał, czy nie chciałbym pomóc, odparłem: czemu nie? - zdradza "Zizou".

Nikt jednak nie traktował tej inwestycji poważnie. Bo kto by się spodziewał, że wśród najlepszych drużyn Francji znajdzie się zespół z miasteczka Gaillard, o powierzchni mniejszej niż polskie Wronki? Który nie miał odpowiedniego stadionu, by grać w drugiej lidze, więc planowano nawet rozgrywanie meczów na oddalonym o 3 kilometry stadionie w Genewie?! Ostatecznie Évian podejmowało przeciwników gościnnie w Annecy, na stadionie Parc des Sports. Jego trybuny mogą pomieścić 12 tysięcy kibiców, czyli o tysiąc więcej niż Galliard ma mieszkańców. Frekwencja na trybunach wynosiła połowę miasta - ok. 5,5 tys.

Fachowy portal Transfermarkt.de wycenia klub na 11,6 miliona euro. To mniej niż na przykład wartość Śląska Wrocław. Są tu piłkarze z różnych zakątków świata - Francji, Ghany, Senegalu, Tunezji, Brazylii, Serbii, USA. Kiedyś grał tu nawet Seedorf, ale nie czterokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów Clarence, tylko jego młodszy, mniej utalentowany brat Chedric. Teraz największą gwiazdą jest Cacapa, doświadczony brazylijski obrońca (trzy występy w kadrze), który sześć razy zdobywał mistrzostwo Francji z Olimpique Lyon oraz trener. Bernard Casoni jako piłkarz wygrał z Olimpique Marsylia pierwszą edycję Ligi Mistrzów w 1993 roku, ale za to jako szkoleniowiec niemal nie doprowadził do spadku tej drużyny z Ligue 1 w sezonie 1999/2000. Jest też polski akcent - serbski obrońca Saša Cilinšek w 2005 roku występował w barwach Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski.

Nie brzmi zbyt mocarstwowo. Skąd więc piorunująca kariera Évian? - To dla nas szok. Jesteśmy w sytuacji przedsiębiorcy, który wprowadził na rynek produkt, a ten osiąga sukces wbrew oczekiwaniom. Nie byliśmy przygotowani na takie tempo. Musimy teraz zakasać rękawy, by za tym nadążyć - mówi prezes klubu Patrick Trotignon, który będzie teraz dysponować budżetem w wysokości 40 milionów euro. Ale chyba najbardziej zdziwiony jest Lizarazu. Były obrońca m.in. Bayernu Monachium w ubiegłym roku, kiedy Évian awansował do Ligue 2 powiedział, że jeśli w przyszłym sezonie zespół wywalczy awans do ekstraklasy, to... pobiegnie przez miasto na golasa. Teraz przypomniano mu tę deklarację. - Zapewniam, że dotrzymam słowa, ale na mój bieg nie zamierzam zwoływać dziennikarzy - stwierdził. I pewnie dlatego nigdy nie dowiemy się, czy faktycznie to zrobił.

Najbardziej pożądani piłkarze na rynku transferowym

 

Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA