Kapitan Grinta, czyli jak Kamil Glik wszedł do Ligi Mistrzów z półobrotu

- Futbol uratował moje życie. Gram tak jak gram dla mojej mamy - mówił niedawno w "L'Equipe" Kamil Glik. Golami i takimi wywiadami pracuje na rozgłos we Francji. Rozgłos obrońcy, który może i popełnia czasem błędy, ale któremu nigdy nie jest na boisku wszystko jedno

Wkroczył do ligi francuskiej z półobrotu. Do Ligi Mistrzów też. Monaco latem zapłaciło za niego - według różnych danych - między 10 a 12 mln euro. Dużo jak na środkowego obrońcę i obecne możliwości finansowe klubu. Ale jemu ta metka ani przez chwilę nie ciążyła. Od razu poczuł się jak u siebie. Zajął środek obrony w drużynie, która miała na początku sezonu serię siedmiu zwycięstw z rzędu, prowadziła w lidze francuskiej, a teraz jest wiceliderem, awansowała do Ligi Mistrzów i prowadzi w swojej grupie.

"Moja gra jest z samych trzewi"

We wtorek Glik strzelił wyrównującego gola w ostatniej akcji meczu z Bayerem Leverkusen, swojego drugiego meczu w Lidze Mistrzów. Dostał owacje, a potem ze swadą opowiadał o meczu przed kamerami beIN Sports. To jest piłkarz z charakterem kapitana, nieważne czy ma opaskę na ramieniu, czy nie. Jego futbol to warunki fizyczne i "grinta" - determinacja. Gra w piłkę jak europejski Urugwajczyk.

"Moja gra jest z samych trzewi, bo nikt mi w życiu niczego nie dał za darmo" - mówił Glik w wywiadzie w "L'Equipe" przed meczem z Bayerem. Na kibicach we Francji ta opowieść zrobiła równie wielkie wrażenie jak gole Glika. Polscy kibice znają ją choćby z wywiadu polskiego obrońcy w wydanej przed Euro 2016 książce "W kadrze". Glik opowiedział "L'Equipe" o tym, co go ukształtowało. O trudnym dzieciństwie na niebezpiecznym śląskim osiedlu. O podupadłej górniczej Polsce, o alkoholizmie ojca, o tym jak musiał jako nastolatek wziąć odpowiedzialność za rodzinę: opiekować się młodszym bratem, pomagać mamie.

"Futbol przeniósł mnie z piekła do nieba"

- Moje życie jest pięknym cudem. Uratowała je piłka nożna, tak na 80 procent. Pozwoliła mi poznać wspaniałych ludzi. Przeniosła mnie z piekła do nieba" - mówi Glik. - Moja "grinta" to walka o to, by odwdzięczyć się mamie za wszystko, co dla mnie zrobiła. Dzięki temu, co Bóg mi dał, mogłem uczynić jej życie piękniejszym - opowiada o mamie, którą wiele razy namawiał do przeprowadzki, do Turynu i teraz do Monaco. - Ale ona woli pracować tam gdzie zawsze pracowała i mieszkać w tym samym co zawsze mieszkaniu - tłumaczy. Mówił też w tym wywiadzie o swoim piłkarskim marzeniu: starciu w Lidze Mistrzów z Bayernem, klubem któremu kibicuje od małego, dzięki ojcu, i w którym ma, jak mówi. "wielkiego kolegę, Roberta Lewandowskiego".

Jak Krychowiak w Sevilli

Te marzenia są coraz bliżej. Glik ma jeszcze dwa lata do trzydziestki, zdążył już przeżyć przygodę w młodzieżowych drużynach Realu, zdążył poznać polską ligę, zdążył być kapitanem we włoskim klubie, ale teraz poznaje świat, którego jeszcze nie znał, ani z Polski, ani z Włoch, ani z Hiszpanii: świat Ligi Mistrzów i walki o tytuł w lidze. W Torino był kapitanem, ulubieńcem kibiców, ale długo pracował na swoją pozycję, czekał na trenera, który mu zaufa. To co zrobił w Monaco, bardziej przypomina wejście Grzegorza Krychowiaka do Sevilli. Niemal od razu na pierwszy plan i do serc kibiców. Glik jest w Monaco tym, który gra zawsze, gdy tylko jest zdrowy i z którym kibice mogą się łatwo identyfikować. Może i popełnia od czasu do czasu błędy w kryciu i ustawieniu, tak jak było choćby w meczach Ligi Mistrzów z Tottenhamem i ostatnio Bayerem. Ale gdy trzeba gonić rywala, on poddaje się ostatni. I strzela gole z półobrotu, jak Angers w ostatni weekend Ligue 1 i Bayerowi w ostatnich sekundach meczu w Lidze Mistrzów.

Glik gra tak, jak całe Monaco

Ma już we francuskiej drużynie trzy gole, a w najlepszym strzelecko sezonie w Torino miał osiem. Ma już na stadionie Louisa II, jak koszykarz, swoją klepkę, gdzie czeka na zbiórkę w ataku: po lewej stronie pola karnego: stamtąd piłka wpadła już dwa razy do siatki po ładnych strzałach. Glik gra tak, jak całe Monaco: nie ma w górnej połowie tabeli ligi francuskiej drużyny, która straciła więcej goli niż oni (dziewięć, tyle samo ma Lyon), ale nie ma też w całej lidze drużyny, która strzeliła więcej (PSG ma tyle samo, piętnaście). Monaco szukało lidera do obrony i go znalazło. Jeśli będzie szukało w najbliższej przyszłości dobrego miejsca na opaskę kapitańską, to też się pojawił w klubie mocny kandydat.

Zobacz wideo

Milik ma pytanie do kibiców Napoli, a Nawałka tajny plan! [MEMY]

źródło: Okazje.info

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.