Ligue 1. Rozwój ligi zahamowany

12 miesięcy temu, napędzana przez zagraniczny kapitał Paris Saint-Germain i Monaco, francuska ekstraklasa miała rozpocząć pogoń za europejską czołówką. Tego lata znowu pogrążyła się jednak w stagnacji - pisze Wojciech Falenta, współpracownik Burnley FC oraz portalu ?Krótka Piłka?.

Przed rokiem "Ligue 1 weszła na bal", jak można było przeczytać na łamach tygodnika "France Football". Kluby najwyższej klasy rozgrywkowej we Francji przeznaczyły na transfery sumę 356 milionów euro* - więcej od Bundesligi (263 mln), nieznacznie mniej od Serie A (374 mln) i La Liga (400 mln). Tylko Real Madryt (191,5 mln) wydał na nowych zawodników więcej pieniędzy niż Monaco (166,2 mln). Jedynie Gareth Bale (100 mln) kosztował więcej od najdroższych nabytków PSG oraz klubu z Księstwa, odpowiednio: Edinsona Cavaniego (64,5 mln) i Falcao (60 mln).

Katarsko-rosyjskie inwestycje miały pociągnąć za sobą podniesienie poziomu i atrakcyjności całych rozgrywek Ligue 1. Za Ibrahimoviciem, Thiago Silvą, Cavanim i Falcao miały pójść większe środki finansowe dla wszystkich klubów. Oczekiwano wzrostu przychodów z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych, a w dalszej kolejności od sponsorów i reklamodawców. Co więcej, budowane i modernizowane na Euro 2016 stadiony miały pozytywnie odbić się na wpływach z tzw. dnia meczu. Wreszcie dobre występy samych PSG i Monaco w Lidze Mistrzów miały podreperować coraz niższą - obecnie siódmą, za doganiającą ją również na polu finansowym ekstraklasą Rosji - pozycję Francji w klubowym rankingu UEFA.

Ligue 1 rzeczywiście stała się ciekawsza. Zadziałał efekt lokomotywy. Ambitnym planom duetu "bogaczy" chciał dorównać Olympique Marsylia, którego prezes Vincent Labrune snuł wizję długofalowego rozwoju klubu opartego o wzorce zaczerpnięte z Borussii Dortmund. W podobnym tonie wypowiadał się sternik Olympique'u Lyon. Jean-Michel Aulas twierdził, że niedawny hegemon na krajowym podwórku będzie mógł rywalizować jak równy z równym z PSG i ASM, gdy tylko przeprowadzi się na nowy stadion. W pierwszej połowie ubiegłego sezonu kroku faworytom dotrzymywało tymczasem rewelacyjne Lille. Na dobre w czołówce zadomowiło się też Saint-Étienne.

Od tamtej pory kontynuację, zamiast kolejnego pozytywnego impulsu, zastąpiła jednak stagnacja. Podczas minionego letniego okna transferowe kluby Ligue 1 przeznaczyły na transfery zaledwie 120 milionów euro - o około dwa, trzy i cztery razy mniej od, kolejno: Bundesligi (284 mln), Serie A (345 mln) i La Liga (482 mln), a dziesięć od Premier League (1,013 mld). Monaco wydało... osiem milionów. Paryż przeprowadził jeden duży transfer, sprowadzając z Chelsea Davida Luiza za niespełna 50 milionów.

PSG i ASM stały się poszkodowanymi niejako skutku ubocznego przepisów Finansowego Fair Play UEFA, wprowadzonego z myślą o poprawie sytuacji finansowej przede wszystkim małych i średnich klubów. Paryż został ukarany za złamanie regulacji w postaci m.in. grzywny oraz ograniczenia wydatków transferowych. Wracające do europejskich pucharów Monako, chcąc zastosować się do kontrowersyjnych przepisów, także było zmuszone zmodyfikować swoją strategię. Co więcej, klub z Księstwa sprzedał sprowadzoną przed rokiem za 45 milionów euro gwiazdę mundialu Jamesa Rodrigueza do Realu Madryt (za 80 mln), zanim wypożyczył do Manchesteru United Falcao w ostatnich godzinach okresu transferowego.

Ligue 1 znowu stała się "królestwem wymiany i niskich kosztów", wypożyczeń i wolnych transferów. Poza PSG o znaczące wydatki na wzmocnienia pokusiły się jedynie Marsylia (20,5 mln) i Rennes (10,6 mln). Sytuację finansową klubów dodatkowo skomplikowało wprowadzenie 75-procentowej stopy podatkowej dla najbogatszych obywateli Francji. W rezultacie początek nowego sezonu okazał się bezbarwny, pozbawiony dużych emocji i świeżości. W mediach znacznie więcej niż o nowych piłkarzach i zmianach w poszczególnych zespołach można przeczytać - i posłuchać - o problemach organizacyjnych Lens i Luzenacu, postępującej degrengoladzie Lyonu czy konflikcie pomiędzy Marcelo Bielsą a Labrune'em w Marsylii.

Francuska ekstraklasa rzeczywiście się rozwija. Rośnie frekwencja na meczach. Powoli oddawane do użytku są kolejne stadiony. W 2016 roku wejdzie również w życie bardziej lukratywna umowa sprzedaży krajowych praw telewizyjnych (726,5 mln na sezon). Nie cztery, ale pięć zespołów będzie reprezentować Ligue 1 w fazie grupowej europejskich pucharów w tym sezonie (Rosję cztery). Piątkowe spotkanie nie tak dawno mocarnego Lyonu, który przegrał rywalizację o awans do Ligi Europejskiej z rumuńską Astrą Giurgiu, przeciwko robiącemu krok wstecz Monaco jawi się jednak jako doskonałe podsumowanie mało wciągającego startu rozgrywek. Może chociaż boiskowy spektakl dopisze.

*Wszystkie liczby za "France Football"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.