Do Ligue 1 Nantes wraca razem z Guingamp oraz Monaco. Co prawda tylko jeden z tych beniaminków, Monaco, może sobie pozwolić na wydanie dziesiątek milionów euro na takich piłkarzy jak Radamel Falcao czy Joao Moutinho, ale piłkarze i kibice Nantes, którego właścicielem jest polski biznesmen Waldemar Kita liczą, że ich przygoda w najwyższej klasie rozgrywkowej tym razem nie skończy się po sezonie.
Tak było na początku prezesury Kity. Polak przejął klub w 2007, kiedy ten przygotowywał się do występów w Ligue 2. Od razu udało im się awansować, jednak w kolejnym sezonie zajęli przedostatnie miejsce w lidze i musieli pogodzić się z degradacją. Kolejny powrót do Ligue 1 był jednak poza zasięgiem Nantes, a w klubie zaczęły się niemałe problemy.
Od kiedy Kita jest prezesem Nantes, przez klub przewinęło się dziewięciu trenerów. Podobnie ma się zresztą sytuacja z dyrektorami sportowymi (Kita wymienił czterech). O jego sporach ze szkoleniowcami swojego klubu często rozpisywała się zresztą prasa. Największe zamieszanie postało po zatrudnieniu Landry'ego Chauvina, który był blisko sprowadzenia klubu do trzeciej klasy rozgrywkowej.
- Chauvin mnie po prostu wyrolował, jak wielu innych w tym zawodzie. Znam ten typ człowieka i on nie osiągnie sukcesu w futbolu. On chciałby, żeby mu zapłacić za rok z góry, by odszedł. Zrobię z nim co będę chciał, jeden z nas pęknie! Kiedy? Zobaczymy - mówił przed rokiem Kita. Jego klub na pięć kolejek przed końcem ligi miał jedynie pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Kibice zaczęli się buntować, a biznesmen nie miał, co zrobić z trenerem, któremu został jeszcze rok kontraktu. Ostatecznie Chauvin jednak ustąpił, a pracę zaoferował mu Brest.
Biznesmenowi w pewnym momencie marzył się też powrót nad Wisłę. W 2007 roku chciał przejąć od Bogusława Cupiała Wisłę Kraków. Kita przyznał się zresztą do swojego pomysłu oficjalnie na łamach "Przeglądu Sportowego". - We wtorek mój prawnik wyśle list do pana Cupiała z propozycją spotkania. Jestem gotów rozmawiać w sprawie przejęcia Wisły Kraków. Prezes krakowskiego zespołu nie brał jednak pod uwagę możliwości sprzedaży Wisły.
W 2009 roku dostał też ofertę kupienia Arki Gdynia, ale Kita z tego nie skorzystał i skupił się na inwestowaniu w Nantes, by przywrócić klub na stałe do Ligue 1.
Samo Nantes to jeden z najbardziej "polskich" klubów we Francji. W przeszłości występowali tam choćby Robert Gadocha i Roman Kosecki, dziś drugim bramkarzem jest Erwin Zelazny z polskim paszportem, a o awans do pierwszego zespołu walczy 21-letni Aleksander Wróblewski.
Czy Kita będzie szalał na rynku transferowym, by mieć pewność, że jego zespół nie będzie do ostatniej kolejki bił się o utrzymanie w Ligue 1? Kiedy rok temu Nantes ocierało się o spadek, kibice francuskiego zespołu wdarli się nocą na stadion i namalowali na murawie napis "Kita spier...". Dziś jednak jego relacje z fanami wyraźnie się poprawiły, a polski inwestor stara się rozsądnie wydawać pieniądze. W trwającym okienku transferowym sprowadził już trzech piłkarzy z Wenezueli (najdroższy, Fernando Aristeguieta, kosztował milion euro), Francuza Yacine Bammou i Ismaela Bangoure z Gwinei.
Wspomniany Aristeguieta miał już zresztą okazję, by zaprezentować się fanom Nantes, gdyż przez ostatnie pół roku grałw tym zespole na wypożyczeniu. W siedemnastu spotkaniach strzelił siedem bramek i przekonał do siebie włodarzy klubu. 21-latek był przy tym znakomitym uzupełnieniem dla Filipa Dordevicia, Serba, który w zeszłym sezonie Ligue 2 strzelił aż 20 goli i został drugim najlepszym strzelcem całej ligi. To zapewne na tej dwójce w przyszłym sezonie podopieczni Der Zakariana będą opierać swoją ofensywę.
Nantes to również znakomita defensywa, przez którą będą musiały przebijać się takie gwiazdy jak Radamel Falcao czy Edinson Cavani. Beniaminek Ligue 1 miał drugą najlepszą obronę w minionym sezonie Ligue 2 (mniej goli straciło tylko czwarte Caen. Duża w tym zasługa Remy Riou, 26-letniego bramkarza drużyny, który swoją karierę rozpoczynał w Lyonie, gdy ten bezdyskusyjnie dominował w lidze francuskiej. Nie miał tam jednak szans, by się wybić, więc po przygodach w Auxerre i Toulouse ostatecznie wylądował właśnie w Nantes, gdzie z miejsca został pierwszym bramkarzem.
Sporo doświadczenia do zespołu powinien wnieść były piłkarz PSG, Fabrice Pancrate. 33-latek w czasie swojej długiej kariery grał w dziewięciu klubach, a w barwach ekipy z Paryża strzelił nawet bramkę w Champions League. W minionym sezonie Ligue 2 był bardzo ważnym punktem drużyny Nantes i jego dobre występy mogą zadecydować o tym, o co w nadchodzącym sezonie będzie bił się beniaminek Ligue 1.
Czy to wszystko wystarczy wystarczy do walki o bezpieczne miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej? Kita jeszcze jakiś czas temu myślał o zakończeniu przygody z futbolem. Był już o krok od sprzedaży klubu za cenę 4 milionów euro. Prezes Nantes, gdy umowa była już praktycznie dopięta na ostatni guzik, zmienił zdanie i zażądał aż 17 milionów. Dziś, gdy zespół szykuje się do występów w Ligue 1, chyba nie żałuje tej decyzji.