Serie A. Pierwszy test Inzaghiego i Allegriego, kto będzie górą?

- Chcesz moją posadę? - zapytał Massimiliano Allegri. - Pewnie, wezmę ją i będę lepszy - odpowiedział Filippo Inzaghi. Ta sytuacja z ośrodka treningowego Milanu miała mieć miejsce dwa lata temu. Wówczas Allegri prowadził pierwszą drużynę "Rossoneri". Inzaghi opiekował się drużyną do lat 17. Ze zdarzenia musieli wytłumaczyć się w rozmowie z oficjalną stroną Milanu. Ale w dwa lata zmieniło się wiele. Prowadzony przez Inzaghiego Milan podejmie w sobotę Juventus. Jego trenerem jest Allegri.

Współpraca między oboma panami nigdy nie układała się najlepiej. Allegri przejął Milan w 2010 roku i rola Inzaghiego szybko została zmarginalizowana. W sezonie poprzedzającym jego przyjście, "Super Pippo" zagrał 24 mecze. W dwóch kolejnych tylko 6 (na więcej nie pozwoliła jednak poważna kontuzja) oraz 7. Nie został nawet zgłoszony do Ligi Mistrzów w swoim ostatnim sezonie w karierze. Jedyną bramkę strzelił w pożegnalnym meczu z Novarą. Tak bardzo chciał grać, że nawet rozważał spędzenie ostatnich sześciu miesięcy w walczącej o utrzymanie Sienie.

Milan nie przedłużył z nim kontraktu (jak i z innymi weteranami pokroju Clarence'a Seedorfa czy Alessandro Nesty). Wobec tego został trenerem w sektorze młodzieżowym. Już wtedy upatrywano w nim bardzo poważnego kandydata na przyszłego trenera Milanu - Silvio Berlusconi od dawna marzył o "własnym Guardioli", o legendzie klubu prowadzącej pierwszy zespół.

Tego samego lata (2012) oprócz weteranów odeszli również Thiago Silva czy Zlatan Ibrahimović. Massimiliano Allegri znalazł się w ciężkiej sytuacji. Został zmuszony do radykalnego przebudowania zespołu. To odbiło się na wynikach. Przed starciem Allegri - Inzaghi Milan przegrał dwa z trzech ligowych spotkań (oba u siebie) i zremisował na własnym stadionie w Lidze Mistrzów z Anderlechtem w dramatycznym stylu. Allegri tracił kontrolę nad sytuacją.

Ale trzecie miejsce (dające prawo do gry w eliminacjach Ligi Mistrzów) zajął po dramatycznym pościgu w drugiej części sezonu. Rok później ta sztuka jednak mu się nie udała. Został zwolniony w styczniu 2014 roku po upokarzającej porażce 3-4 z Sassuolo. Sezon dokończył Clarence Seedorf, ale również został zwolniony. Wtedy do gry wkroczył Filippo Inzaghi.

Dla niego starcie z Juventusem to najpoważniejszy test w krótkiej, dwumeczowej karierze trenerskiej (w seniorach oczywiście). To nie tylko pojedynek z Allegrim - ale również byłym klubem. Ale dla Allegriego to również jak do tej pory największy test; tyle tylko, że w roli szkoleniowca Juventusu. Jak do tej pory "Stara Dama" pod jego wodzą wygrała wszystkie trzy mecze (Chievo, Udinese, Malmoe), zachowując w nich czyste konto. Jednak każdy z tych rywali był zauważalnie słabszy od jego zespołu.

Czy Juventus da się ulepszyć?

Na pierwszy rzut oka nie zmienił wiele w zespole przejętym po Antonio Conte. Bo co można ulepszyć przez dwa miesiące w drużynie, która sięgnęła po trzy mistrzostwa z rzędu, ustanawiając przy tym rekord punktowy? W dodatku Turyńczykom udało się zachować swoje gwiazdy. W klubie zostali zarówno Arturo Vidal, jak i Paul Pogba. Na razie Allegri zostaje przy ustawieniu 3-5-2, choć później będzie chciał wprowadzić również 4-3-3 lub jak sam czasem mówi "4-3-a z przodu zobaczymy, co wyjdzie".

Choć na pewne różnice w grze zwrócił już uwagę Claudio Marchisio. - Wcześniej [u Conte] mieliśmy bardzo jasno przedstawiony sposób gry. Praktycznie każdy ruch był zaplanowany i kurczowo się trzymaliśmy tego nawet w sytuacjach, gdy odczuwaliśmy problemy fizyczne - powiedział po spotkaniu z Udinese. - U Allegriego trzymamy dłużej piłkę i staramy się wyczuć moment, gdy warto oszczędzić nieco energii poprzez przetrzymanie piłki.

Znajduje to odzwierciedlenie w statystykach. I choć trzy mecze to bardzo mała próbka, to różnice są widoczne. Za Antonio Conte piłkarze Juve wymieniali średnio 514 podań na mecz ze skutecznością 85,3 procent. U Allegriego to 612 podań przy skuteczności na poziomie 88,1 procent. Znaczna różnica widoczna jest również w odbiorach - za Conte 22,3 na mecz, u Allegiego 13,3 (wszystkie dane za OPTA).

Jego podopieczni borykają się jednak z kontuzjami. Giorgio Chiellini dopiero wraca po urazie, a Andrea Barzagli zrobi to za miesiąc. Bez nich Allegri nie chce grać czwórką z tyłu. Andrea Pirlo również nie wystąpi z Milanem. Niepewny pozostaje występ Arturo Vidala. Wobec tego w środku pola może zagrać Kwadwo Asamoah. Zrobił to już w Lidze Mistrzów z Malmoe (2-0) i zaliczył bardzo ładną asystę przy otwierającej wynik bramce Carlosa Teveza.

Rekord Serie A

Ale w końcu mówimy o starciu dwóch drużyn, które w poprzednim sezonie dzieliło 45 punktów i siedem pozycji. Przepaść. Faworyt wydaje się tylko jeden.

Ale w Mediolanie panuje niesamowicie pozytywna atmosfera. Na sobotni mecz sprzedano wszystkie bilety! Milan zarobi z ich tytułu ponad 3,2 mln euro. To rekord Serie A. Ożywienie wniósł ze sobą Filippo Inzaghi. W każdej wypowiedzi piłkarze i pracownicy klubu podkreślają wspaniałą pracę, jaką wykonuje "Super Pippo". "To wielki motywator, kreuje entuzjazm", mówi Barbara Berlusconi. I podkreśla jego wspaniałą relację z Silvio Berlusconim, jej ojcem. Od teraz ma pojawiać się co piątek w ośrodku treningowym, będzie przylatywał helikopterem. A jak wyliczyła "La Gazzetta dello Sport", w ostatnich 12 przypadkach, gdy spotykał się z zespołem przed meczem, ten przegrał zaledwie dwa razy.

To spora odmiana po niedawnym epizodzie z Seedorfem jako trenerem. Holender zdążył zrazić do siebie kilku piłkarzy oraz władze, w szczególności Berlusconiego. Ten z nim nawet nie rozmawiał po pewnym czasie. I Seedorfa już w Mediolanie nie ma. A ten nie wyklucza pozwania Milanu do sądu o zaległe pieniądze. Rozmowy w sprawie ugody jak na razie niczego nie przyniosły.

Inzaghi jednym z piłkarzy

"Rossoneri" wygrali pierwsze dwa mecze ligowe - z Lazio (3-1) oraz Parmą (5-4) - po raz pierwszy od ośmiu lat. Osiem bramek w dwóch otwierających spotkaniach to wyczyn, jakiego na San Siro nie widział nikt od 1963 roku. A Inzaghi z kolejnych goli cieszy się tak samo jak podczas kariery piłkarskiej. I nie jest przypadkiem to, że zawodnicy Milanu najczęściej celebrują kolejne bramki przy ławce rezerwowych razem z Inzaghim. W końcu to on w liście do kibiców przy zakończeniu kariery napisał, że "granie i wygrywanie bez dzielenia emocji jest niczym". Dla Giacomo Bonaventury - piłkarzem Milanu jest dopiero od niespełna trzech tygodni - "jest jednym z nas".

Ale jego taktyka nie jest specjalnie wymyślna. Gdy rywal ma piłkę, wszyscy cofają się za jej linię i starają się ją odebrać. Gdy to już się uda, rozgrywają ją jak najszybciej na skrzydło, rozszerzając grę, i liczą na wsparcie z drugiej linii. Proste? Tak. I jak na razie skuteczne, co pokazała chociażby bramka Keisuke Hondy z Parmą.

Tamtą akcję zapoczątkował fenomenalny we wspomnianym meczu Jeremy Menez. Francuz jak na razie w roli "fałszywej dziewiątki" spisuje się bez zarzutu. Ma już trzy gole w dwóch spotkaniach (dwa po wywalczonych przez siebie rzutach karnych). Ale obrona Lazio czy Parmy to nie to samo co niepokonana w tym sezonie defensywa Juventusu. O tym musi pamiętać Milan.

Pięta achillesowa i spore wzmocnienie

Zwłaszcza że z tyłu ma spore problemy. To nie jest kwestia systemowa czy taktyki. Poza niepewnymi defensywnymi stałymi fragmentami gry chodzi raczej o tragiczne momentami błędy indywidualne, jak odpuszczenie przez kogoś krycia czy pechowy samobój (jak Alex z Lazio). W dodatku Milan lubi narobić sobie problemów. Z Lazio prowadził 3-0, stracił bramkę i w sumie piłkarze nie wiedzieli, czy mają atakować, czy bronić korzystnego wyniku. Rzymianie atakowali do końca meczu, dostali nawet rzut karny w doliczonym czasie gry. Z Parmą Milan dwukrotnie tracił bramki tuż po jej strzeleniu. I nawet gdy prowadził już 3-1, to czerwoną kartkę dostał Daniele Bonera - i znowu pojawiły się ogromne nerwy. "Rossoneri" mieli spotkanie pod kontrolą, ale o trzy punkty martwili się aż do 98. minuty.

Przez tę kartkę Bonera nie zagra z Juventusem. Dla kibiców Milanu to wspaniała wiadomość; dla fanów Juventusu tragiczna. Bo Bonera momentami wygląda jak piłkarz, którego pozyskano przypadkiem z jakiegoś prowincjonalnego klubu, robi proste i niewytłumaczalne błędy. Niektórzy kibice zastanawiają się nawet, jakie haki ma na kolejnych trenerów - a może samego Silvio Berlusconiego? - że cały czas gra. W dodatku z Parmą był kapitanem. Ale z Juventusem nie zagrają również Alex oraz bramkarz Diego Lopez (jednak nie udawał urazu przy fatalnym samobóju, do jakiego dopuścił wraz z Mattią De Sciglio). Do składu powróci Stephan El Shaarawy, ostatnio zastąpiony przez debiutującego Bonaventurę (od razu strzelił gola).

- Przybyłem do Włoch właśnie ze względu na takie mecze - powiedział Patrice Evra. I nawet jeśli faworytem nadal jest Juventus, to Milan nie zamierza składać broni. - Nie jesteśmy już klubem, który może wyjść na boisko i nie martwić się o rywala, ale w takim jednym meczu możemy to nadrobić naszą wolą walki - powiedział Inzaghi. Bo obecny Milan zdaje się być jego uosobieniem. Niekoniecznie najlepszy, niekoniecznie najlepiej wyszkolony technicznie, ale niesamowicie waleczny. Tylko czy to wystarczy do pobicia mistrza?

Więcej o:
Copyright © Agora SA