Serie A. Czarne chmury nad Seedorfem. Czy przetrwa?

Czy Clarence Seedorf w meczu z Sassuolo po raz ostatni poprowadził AC Milan? Wszystko na to wskazuje. Oficjalna decyzja ma zostać podjęta do końca maja. Jego prawdopodobne zwolnienie to kolejny dowód na chaos, jaki panuje na San Siro.

- Bycie trenerem nie jest łatwe. Nie każdy, kto studiował medycynę, może przeprowadzać operacje na otwartym sercu - mówił jeszcze w grudniu na kilkanaście dni przed swoim zwolnieniem Massimiliano Allegri. Wypowiadając te słowa, miał na myśli Filippo "Pippo" Inzaghiego oraz Clarence'a Seedorfa, najpoważniejszych kandydatów do jego zastąpienia. Dyrektor generalny Adriano Galliani optował za tym pierwszym; przeważyło jednak zdanie prezydenta Silvio Berlusconiego, który zadanie odbudowania wielkiego Milanu powierzył Holendrowi.

Patrząc na liczby

Na początek warto przytoczyć trochę suchych statystyk. Allegri został zwolniony 13 stycznia po kompromitującej porażce 2:4 z Sassuolo. "Rossoneri" zajmowali wtedy po 19. kolejkach 11. miejsce z 22 punktami, tracąc 10 do 6. miejsca, ostatniego dającego prawo do gry w Lidze Europy. Milan strzelił 31 bramek, stracił aż 30.

Seedorf zastąpił go 16 stycznia. W kolejnych 19 meczach zdobył aż 35 punktów, zwyciężając w 11 spotkaniach, remisując dwukrotnie i przegrywając 6 razy. Bilans bramek? 26:19. Gdyby brać pod uwagę wyłącznie rundę rewanżową, Milan zająłby czwarte miejsce ze stratą jednego punktu do trzeciego Napoli. Ostatecznie "Rossoneri" zajęli dopiero 8. miejsce - w Lidze Europy zagra 6. Parma, wyprzedziła Milan o punkt.

Patrząc na pracę Seedorfa w ten sposób, mogłoby się wydawać, że uzdrowił Milan i większość bolączek odeszła w niepamięć. Ale to nieprawda.

Liczby kłamią?

Jeszcze w lutym w tekście przed dwumeczem z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów pisałem o Holendrze tak: "Progres? Niekoniecznie, gdyż Seedorf do tej pory nie rozwiał żadnych wątpliwości. W żadnym aspekcie gry jego Milan nie jest lepszy od tego prowadzonego przez Massimiliano Allegriego." I zdanie to nadal podtrzymuję. Ba, paradoksalnie jego "Rossoneri" grają jeszcze gorzej niż za Allegriego, lecz w jakiś niewytłumaczalny sposób (szczęście?) są w stanie wygrywać mecze, które pod wodzą poprzedniego trenera remisowali lub przegrywali.

Ktoś może powiedzieć, że wyniki są najważniejsze i analiza zwycięskich meczów to zwykłe czepialstwo i szukanie dziury w całym. To nie jest prawda, zwłaszcza w przypadku klubów największych lub aspirujących do tego miana (takim jest Milan). One nie mogą po prostu wygrywać - muszą to robić w odpowiednim stylu; nie chodzi nawet o to, by grać pięknie, lecz by zwyciężać przekonująco. By rywal wiedział, że był słabszy i przegrał w pełni zasłużenie, że innego dnia również poniósłby porażkę.

Milan Seedorfa tego warunku nie spełnia. Zespół za Holendra wygrywał głównie te mecze, które wygrać po prostu musiał, gdzie był ewidentnym faworytem. Jedyne niespodziewanie zdobyte punkty zostały z Fiorentiną na wyjeździe (2:0, choć "Viola" w samej rundzie rewanżowej zajęłaby dopiero 10. miejsce) i być może w wygranych (pierwszych od trzech lat!) derbach z Interem. Swoją drogą, "Nerazzurri" na wiosnę zajęliby 9. miejsce, więc to również nie było wielkie osiągnięcie. Poza tym Milan pokonał Veronę, Cagliari, Bolognę, Sampdorię, Chievo, Genoę, Catanię, Livorno oraz Sassuolo. Czy teraz jego wyniki wyglądają tak imponująco?

A lista niepowodzeń? Remisy z Torino i Lazio, porażki z Napoli, Juventusem, Udinese, Parmą, Romą oraz Atalantą. Jaki można wyciągnąć z tego wniosek? Każda dobrze zorganizowana drużyna stanowiła dla ekipy Seedorfa zaporę nie do przejścia. W dodatku "Rossoneri" odpadli z Pucharu Włoch po porażce z Udinese, a w Lidze Mistrzów lepsze okazało się Atletico, choć to akurat nie jest powodem do wstydu, zwłaszcza wobec stosunkowo dobrego występu w dwumeczu.

"Rossoneri" dobrze radzili sobie ze słabszymi drużynami. Gdyby tabela była utworzona na podstawie meczów z zespołami od 11. do 20. miejsca, Milan byłby czwarty (43 pkt w 20 meczach, 9 czystych kont) z dwoma oczkami straty do trzeciej Fiorentiny. Sytuacja staje się jednak dramatyczna w 18 spotkaniach z czołówką - zaledwie 14 punktów przy 3 zwycięstwach, 5 remisach i 10 porażkach. Tylko trzy razy Mediolańczycy zdołali zachować czyste konto w tych meczach.

W grze Milanu trudno dostrzec zalążek czegoś, co mogłoby zwiastować powrót do włoskiej czołówki, do Ligi Mistrzów. O ile gra w defensywie uległa znacznej poprawie, o tyle w ataku jest jeszcze gorzej niż wcześniej. Plan polegający na nieustannym ruchu czterech najbardziej ofensywnych graczy nie zdaje egzaminu. By móc grać w ten sposób, potrzeba świetnych piłkarzy, dobrze rozumiejących się nawzajem - a Mario Balotelli, Kaka, Keisuke Honda czy Adel Taarabt nie spełniają żadnego z tych warunków (Stephan El Shaarawy dopiero wrócił po długotrwałej kontuzji).

- [Seedorf] pokazał, że ma kilka ciekawych pomysłów, lecz istnieje wielka różnica pomiędzy mówieniem a czynami - powiedział Arrigo Sacchi, legendarny trener Milanu. - Ma na koncie kilka dobrych wyników, lecz styl gry nie zawsze zachwycał. Innymi słowy, jeśli chcesz stworzyć zespół rockowy, mając do dyspozycji samych muzyków jazzowych, czeka cię naprawdę ciężkie zadanie!

Tarcia w klubie

Braki Seedorfa zaczął zauważać również Silvio Berlusconi. Gdy były premier Włoch rozpoczął prace społeczne w domu opieki, gdzie zajmuje się chorymi na alzheimera, stwierdził, iż spotkał tam wiele osób, które bez problemu "byłyby w stanie kontrolować szatnię Milanu". Zostało to uznane jako atak na Seedorfa. Już wcześniej nie wszyscy piłkarze "Rossoneri" mieli być zachwyceni Holendrem. Kilka tygodni po jego zatrudnieniu zaczęły pojawiać się doniesienia o złych relacjach między nim a częścią piłkarzy, w tym Riccardem Montolivo, Christianem Abbiatim czy Mattią De Sciglio. Jego ciężki charakter nierzadko przysparzał mu problemów w przeszłości, od początku miała to być jedna z jego wad jako trenera.

Natomiast podczas przegranego meczu z Atalantą kamery telewizyjne złapały Gallianiego, gdy ten określił decyzję o wystawieniu Keisuke Hondy kosztem Adela Taarabta jako "szaloną". Wypowiedź ta miała mieć jednak humorystyczną wymowę i panowie nie roztrząsali tej sprawy.

Na ocenę pracy Holendra wpływają jeszcze inne czynniki. W Milanie od dawna wszystko stoi na głowie, a zawirowania w gabinetach klubowych nie mogą wpływać pozytywnie na drużynę. Seedorf został wciągnięty w sam środek tego chaosu, przejmując drużynę w dołku i wyprowadzając ją powoli na prostą. Niczym do tej pory nie zachwycił, lecz trenerem został dopiero w tym roku i Berlusconi doskonale o tym wiedział, gdy go zatrudniał, i znał jego charakter. Gdyby dać mu więcej czasu, być może poukładałby wreszcie drużynę i zaczął odnosić lepsze wyniki z cięższymi rywalami, być może lepiej zarządzałby szatnią. A może jego charakter nie jest w stanie się zmienić, a niechęć do skomplikowanych rozwiązań taktycznych nie pozwoliłaby na poukładanie zespołu? O tym się nie dowiemy, jeśli zostanie zwolniony, choć Holender już zapewnił sobie pracę na czerwiec i lipiec - podczas mundialu w Brazylii będzie ekspertem brytyjskiej stacji BBC.

Czy wobec tych wszystkich zdarzeń Clarence Seedorf zasłużył na to, by nadal prowadzić Milan i kontynuować swój rozpoczęty w styczniu projekt?

Juventusu dominacja absolutna. Zobacz rekordowy sezon "Starej Damy" na zdjęciach.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Czy Clarence Seedorf powinien pozostać na stanowisku?
Więcej o:
Copyright © Agora SA