Agüero odchodzi z Atletico, czyli opera mydlana

Argentyński napastnik ogłosił, że latem zmieni klub. Wydawało się, że trafi do Realu Madryt, ale szefowie Atletico nie chcą słyszeć o wzmacnianiu lokalnego rywala.

Ten transfer ma wszystko, by zamienić się w letnią piłkarską operę mydlaną. Agüero to gwiazda, do której od lat wzdychają szefowie największych klubów. 23-letni napastnik w ostatnim sezonie strzelił 20 goli. W lidze hiszpańskiej ustąpił tylko Leo Messiemu i Cristiano Ronaldo.

By fani tygodniami emocjonowali się transferem, piłkarzem muszą interesować się kluby wielkie, mierzące w zwycięstwo w LM. O to zadbał sam Agüero, mówiąc, że chciałby zostać w Hiszpanii. Na zapłacenie 45 mln euro, których oczekuje Atletico (to także klauzula odstępnego zapisana w kontrakcie napastnika), w Primera Division stać tylko Real i Barcelonę.

Tasiemiec potrzebuje także zwrotów akcji. Najlepiej też, by sytuacja wciąż się komplikowała, a fani nigdy nie wiedzieli, jak długo czekać będą na zakończenie.

Gdy Agüero ogłosił, że chce odejść, dyrektor Atletico Miguel Ángel Marin powiedział, że o transferze do Realu mowy nie ma. Tłumaczył, że zawarł z klubem z Santiago Bernabeu "pakt o nieagresji". - Prezes Florentino Perez obiecał mi, że nie będzie się o niego starał - mówił Marin. W umowie transferowej z nowym klubem Agüero będzie musiał się zobowiązać, że jego następnym pracodawcą nie będzie Real. To hiszpański wynalazek, rok temu Zlatan Ibrahimović, przechodząc z Barcelony do Milanu, obiecał, że nie przeprowadzi się z Mediolanu do Madrytu.

Agüero nigdy nie powiedział, że chciałby grać w Realu, ale według Hiszpanów to jego marzenie. Piłkarz kupił niedawno w Madrycie dom, o wyprowadzce nie chce słyszeć żona. Na Santiago Bernabeu bardzo go cenią, trener Jose Mourinho nazwał go kilka dni temu piłkarzem "fantastycznym".

Problem w tym, że Real musiałby zapłacić za piłkarza więcej niż ktokolwiek inny. Gdyby po Agüero zgłosiła się Barcelona, Argentyńczyk kosztowałby 45 mln euro. Gdyby z taką sumą zgłosił się Real, Atletico ofertę by odrzuciło, a Perez musiałby skorzystać z klauzuli odstępnego. W hiszpańskim prawie oznacza to, że kontrakt musi wykupić sam piłkarz. Agüero takich pieniędzy nie ma, a gdy dostanie je od Realu, zostaną one obciążone 44-proc. podatkiem dochodowym.

Tyle teorii, bo hiszpańscy dziennikarze twierdzą, że nie zdarzyło się, by kwotę przekazaną piłkarzowi na wykupienie kontraktu opodatkowano. Miguel Ángel Marin straszy jednak donosem do urzędu skarbowego.

Co dalej? Przejście do Barcy jest mało prawdopodobne, bo Katalończycy starają się o napastnika Villarreal Giuseppe Rossiego. Za Włocha trzeba zapłacić 35 mln euro, a zadłużonych zwycięzców Ligi Mistrzów na dwa wielkie transfery nie stać. Argentyńczykiem interesują się także Juventus i Chelsea, ale tam nie spieszy się piłkarzowi. Hiszpanie są pewni - sprzedawanie Agüero może potrwać całe lato.

Ibrahimović rozmawia z Realem Madryt ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.