- W ostatnich latach osiągaliśmy więcej, niż powinniśmy, wspięliśmy się na wyżyny. Nie możecie od nas wymagać triumfów, żyjemy w zbyt małym mieście i mamy za mało kibiców, by regularnie grać w Lidze Mistrzów - wypalił kilka dni temu prezydent José Maria Del Nido.
Na boisku nieszczęście klubu, któremu przewodzi od ośmiu sezonów, zaczęło się latem, od niespodziewanej porażki w IV rundzie eliminacji LM z Bragą. Del Nido przeprosił fanów, ale nie rozpaczał, bo liczył na dobre występy w Lidze Europejskiej. Zespół z Andaluzji w 2006 i 2007 wygrywał Puchar UEFA.
W środę kipiał z wściekłości, oglądając mecz z Borussią Dortmund. Sevilli do awansu do 1/16 finału LE wystarczał remis, ale na początku straciła gola i przegrywała. Później strzeliła dwa, udało jej się dowieźć remis 2:2.
Dzięki temu przedłużyła nadzieję na uratowanie sezonu. W lidze, choć przegrała cztery mecze z rzędu, do czwartego miejsca dającego awans do LM traci osiem punktów, wciąż ma szanse na drugi z rzędu Pucharu Hiszpanii. Problem w tym, że w klubie nie ma nikogo, kto by nie zawodził.
Od marca Sevillę prowadziło trzech trenerów. Gregorio Manzano, następca zwolnionego we wrześniu Antonio Álvareza, zdobywa w lidze mniej punktów od poprzednika. Po meczu z Borussią trener Jürgen Klopp, mówił, że cierpiał, widząc drużynę tej klasy grającą tak słabo, skupiającą się głównie na grze na czas.
Manzano, który w poprzednim sezonie zostawił Mallorcę na piątym miejscu w lidze, w Sevilli nie potrafi dogadać się z piłkarzami, kilka tygodni temu przy dziennikarzach narzekał na ich zaangażowanie. - Niektórzy z was mają tylko 20 lat. Musicie biegać! - krzyczał 54-letni trener. Tydzień temu porażkę z Almerią tłumaczył bardzo złym morale.
Piłkarze pamiętający największe triumfy klubu przyznają, że nie widzą w zespole takiej woli zwycięstwa jak kiedyś.
Kilka tygodni temu Didier Zokora i Christian Romaric zostali ukarani 30 tys. euro grzywny, bo w noc przed meczem z Barceloną wrócili do hotelu, gdy już świtało. Ponoć planowali wypad od tygodni, nie przewidzieli tylko, że nagrają ich hotelowe kamery. Kilkanaście godzin po ich powrocie Sevilla przegrała na Camp Nou 0:5.
Kibicom to nie wystarczyło, domagali się przepędzenia piłkarzy z Wybrzeża Kości Słoniowej i kilku innych zawodzących kolegów.
Dyrektor sportowy Ramon Rodriguez Verdejo zwany Monchim w ostatnich latach wydawał się specjalistą, który rozpozna wielkiego piłkarza, nawet jeśli będzie go widział wybierającego warzywa w supermarkecie. To on sprowadził do Sevilli Daniego Alvesa (kosztował 200 tys. euro, odszedł do Barcelony za 29 mln), Julio Baptistę (2 mln, Real zapłacił za niego 20 mln) czy Luisa Fabiano (3,5 mln). W ostatnich latach wydał 12 mln na napastnika Arounę Koné, który przez trzy lata strzelił jednego gola, i pół tuzina innych równie drogich i zawodzących wynalazków.
W klubie wciąż są jednak przekonani, że stać ich nawet na zajęcie miejsca dającego awans do LM. Prasa w Andaluzji nie zostawia nadziei: "Temu klubowi brakuje serca, tożsamości, przywódcy i pewności siebie" - napisała gazeta z Sevilli.
17 - goli w tym sezonie w lidze strzelił Leo Messi. Cały Espanyol ma jedną bramkę więcej.
37 - goli w ostatnich ośmiu meczach strzeliła Barcelona. Średnio zdobywa 4,625 bramki na mecz
Real wygrał z Sevillą - relacja z meczu ?