Królewska Barcelona

Królewska, bezlitosna, znów najlepsza na świecie. Real odgrażał się, że jedzie na Camp Nou wygrać, ale rywale nie dali mu złapać głębszego oddechu. Zagrali perfekcyjnie, zwyciężyli 5:0. To najwyższa klęska w karierze trenera Mourinho

Zobacz 5 bramek Barcelony w "El Clasico" na Zczuba.tv

Tak relacjonowaliśmy mecz na żywo

To była Barcelona, którą kochają kibice. Nie pozwalająca oderwać oczu od boiska, zamieniająca rozległe Camp Nou w podwórko, na którym wychodzą jej zagrania najtrudniejsze i najpiękniejsze. Jakby chciała dać popis jeszcze bardziej spektakularny niż dwa lata temu, gdy wygrała na Santiago Bernabeu 6:2. W Madrycie uznano ten wynik za upokorzenie, Katalończyków obwołano najlepszym zespołem na planecie. W poniedziałek znokautowała rywali jeszcze dotkliwiej.

Z zademonstrowaniem mocy nie zwlekała, wieczór rozpoczął się od gola Xaviego Hernandeza. Zaskakującego gola. Xavi odpowiada za rozgrywanie, rzadko nęka bramkarzy. Bukmacherzy oceniali, że większe szanse niż on na trafienie do siatki ma nawet rezerwowy Realu Pedro Leon.

Następna eksplozja talentu Katalończyków trwała niemal całą drugą połowę. Chwilami wydawało się, że spotkanie skończy się niewiele niższym wynikiem od tego z poprzedniej kolejki, w którym Barca pokonała Almerię 8:0.

A przecież Real odgrażał się, że tym razem będzie inaczej. Po dwóch sezonach dominacji Katalończyków w Madrycie wierzono, że wreszcie jest w stanie rzucić jej wyzwanie. Dyrektor sportowy Jorge Valdano powiedział nawet, że wysyła na Camp Nou najlepszy zespół w historii. Do Katalonii przyjechała drużyna niepokonana, prowadzona przez Jose Mourinho, który w poprzednim sezonie prowadząc Inter wyeliminował Barcę z półfinału LM. Po ostatnim gwizdku Valdano, z Realem związany od zawsze, wzdychał tylko, że jego piłkarze powinni przeciwników oklaskiwać.

Chyba tylko Mourinho po kolejnych zwycięstwach tonował nastroje, powtarzał, że drużynie sporo brakuje do ideału. Miał rację, choć mógł jeszcze dodać, że Barcelonie do ideału brakuje niewiele.

Gospodarze natychmiast zabrali rywalom piłkę i ani myśleli się jej pozbyć.

Ich pomysł na zwycięstwo był prosty. Wygrać bój w środku pola, gdzie biega dwóch kandydatów do Złotej Piłki, czyli Xavi i Andres Iniesta. Mali czarodzieje doskonale radzili sobie z biegającymi wokół nich gwiazdami Realu. Pressing, który przez kilka miesięcy był początkiem niemal każdego ataku "Królewskich", tym razem nie istniał. Nawet gdy w odbieranie piłki angażowało się kilku graczy w białych koszulkach, rywal znajdował samotnie stojącego kolegę.

Barcelona znów pędziła po triumf z przekonaniem mistrza, który zdaje sobie sprawę, że pokonać go się zwyczajnie nie da. Piłkarze Realu wyglądali jak wszyscy ostatni ligowi przeciwnicy Katalończyków. Bezradni, sfrustrowani, starający się nadążyć nad podaniami wymienianymi przez rywala.

Wielki pogrom Realu. Barcelona upokorzyła Mourinho (galeria)

Zawiedli wszyscy, których od początku sezonu chwalono. Od Mesuta Oezila, którego trudno było dojrzeć na boisku, przez zagubionego Angela di Marię, po Cristiano Ronaldo. Portugalczyk, trafiający w tym sezonie seriami, bezsilność wyładował pod koniec pierwszej połowy, gdy odepchnął trenera rywali Pepa Guardiolę, bo ten nie chciał mu podać piłki. Na boisku rozpoczęła się przepychanka, w której uczestniczył nawet bramkarz Victor Valdes. Im bliżej było końca meczu, tym bardziej gościom puszczały nerwy. Aż dziw, że tylko Sergio Ramos został wyrzucony za czerwoną kartkę.

Nie ma jednak większego dowodu na dominację Barcy niż zmiany Mourinho. Portugalski zwycięzca, przed którym postawiono misję zdobycia dziesiątego Pucharu Europy, wiarę w choćby jeden punkt wydawał się stracić już w przerwie. Rozgrywającego Oezila zamienił na defensywnego pomocnika Lassa (trzeciego na boisku), później Marcelo (innego bohatera tego sezonu) zastąpił Arbeloą. Nawet nie spojrzał w stronę Gonzalo Higuaina. Argentyńczyk miał zacząć w pierwszej jedenastce, ale nie zdołał wyleczyć kontuzji. Jego następca Karim Benzema, był równie bezradny jak reszta.

Hiszpańska prasa pisała, że Gran Derbi zdecyduje o tym, kto jest najlepszą drużyna świata. Barca dowiodła, że może taką być, a Real wywołał wątpliwości, czy na pewno zasługuje na miejsce drugie.

Guardiola na celowniku Chelsea  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.