>> Nikt nie chce sędziować Ekstraklasy
Przeglądając hiszpańską prasę, można odnieść wrażenie, że wybory nowego prezydenta Realu Madryt to temat numer jeden. Każdego dnia największe dzienniki donoszą o kolejnych planach Pereza. Piszą o tym zarówno stołeczne "As" i "Marca", jak i kataloński "Sport", którego przecież interesuje głównie FC Barcelona.
Perez jeszcze nie ogłosił, że wystartuje w zaplanowanych na 14 czerwca wyborach, ale wiadomo, że dobrał już sobie pierwszych współpracowników. Jego prawą ręką ma być Argentyńczyk Jorge Valdano, a dyrektorem sportowym Zidane.
Perez, który w latach 2000-06 szefował już Realowi, ma też już ponoć pierwszego galaktycznego, którego obieca kibicom po zakończeniu sezonu - Brazylijczyka Kakę. Perez wykorzystał znajomość z wiceprezydentem AC Milanu Adriano Gallianim i za Brazylijczyka zapłaci 60-70 mln euro, w czterech rocznych ratach. Piłkarz miałby zarabiać w Madrycie 8 mln euro. Właśnie o takiej pensji marzył dla swego podopiecznego i zarazem syna menedżer Bosco Leite.
Jeśli transfer Kaki można nazwać hitem, to jak określić kolejne zamierzenie Pereza, czyli ściągnięcie do Madrytu Cristiano Ronaldo za 100 mln euro? Zgoda, słyszymy o tym od przeszło roku, a dzieje transferu Portugalczyka do "Królewskich" zapełniłyby kilka solidnych tomów. Ale właśnie te nieudane podchody pod piłkarza pozwalają przypuszczać, że Perezowi się uda. Poprzedni włodarz Realu, Ramon Calderon, próbował bezskutecznie. A Perez uwielbia stawiać na swoim. I odnosić prestiżowe zwycięstwa, jak było choćby w przypadku Figo...
Co jeszcze przemawia za transferem? Ronaldo dostanie taką pensję jak Kaka, ale dodatkowo sporą część zysków z wykorzystywania wizerunku piłkarza. Poza tym as MU chce otworzyć sklep w Madrycie - teraz ma dwa, w rodzinnej Maderze i Lizbonie. I jeszcze jedno - w zeszłym roku agent piłkarza Jorge Mendes zarejestrował w Portugalii markę CR9. W Realu "siódemka", z którą w Manchesterze i reprezentacji Portugalii gra Ronaldo, jest świętością - należy przecież do Raula.
Jak wyliczyła "Marca", Perezowi, szefowi potężnego konsorcjum budowlanego ACS, zostanie w kieszeni jeszcze 80 mln euro, które pójdą na sprowadzenie środkowego pomocnika. Perez chce, by był to Hiszpan. Kandydatów jest dwóch: Cesc Fabregas i Xabi Alonso. Ten pierwszy tęskni ponoć za ojczyzną, a wszystkim łączącym go z Madrytem nie przeszkadza najwyraźniej, że jest wychowankiem Barcelony. Alonso bliski przejścia do Realu był już w 2004 r., Perez wolał jednak wówczas... Michaela Owena.
Z nieoczekiwaną pomocą w budowaniu nowych galaktycznych może przyjść Perezowi obecny prezydent. Vicente Boluda chce się ponoć zapisać w historii Realu nie tylko jako awaryjny zastępca Calderona. Dlatego w weekend wybrał się do rodzinnej Walencji, gdzie rozmawiał na temat transferów Davida Villi i Davida Silvy. Valencia jest zmuszona sprzedać swoje gwiazdy, bo ledwo wiąże koniec z końcem.
Plany Pereza są imponujące, ale pośród tych plotek i zachwytów nad mocarstwowymi ambicjami Pereza Hiszpanie najwyraźniej zapomnieli, jak skończyła się jego poprzednia prezydentura. Przez trzy lata Real nie wygrał żadnego trofeum i zmieniał trenerów jak rękawiczki, stając się pośmiewiskiem Europy. Sam Perez odszedł w niesławie w lutym 2006 r.
- To dobra i stosowna chwila, bym opuścił stanowisko prezesa Realu Madryt. Wraz z członkami zarządu klubu uznaliśmy, że potrzebne są zmiany - mówił wówczas Perez. Czy teraz jest stosowna chwila, by wrócił?
Real dream team
Od nazwisk, jakie pojawiają się w spekulacjach, może rozboleć głowa. Jeśli im wierzyć, to jedenastka "Królewskich" w przyszłym sezonie mogłaby wyglądać np. tak: Iker Casillas - Maicon (Inter), Sergio Ramos, Pepe, Marcelo - Cesc Fabregas (Arsenal), Lass Diarra - Cristiano Ronaldo (Manchester United), Kaka (AC Milan), David Silva (Valencia) - David Villa (Valencia) lub Karim Benzema (Lyon). Oznaczałoby to, że na ławce zasiedliby m.in. Raul, Klaas-Jan Huntelaar, Ruud van Nistelrooy, Mahamadou Diarra czy Wesley Sneijder.
Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl