Primera Division. Jeszcze jeden raz Realu

W środę był królem Rzymu. W niedzielę przestrzelił karnego, co kosztowało Real remis z Malagą (1:1). Barca uciekła na 9 pkt - pisze Dariusz Wołowski, autor bloga ?W polu karnym?.

Dyskutuj z autorem tekstu na jego blogu >>

Symboliczny to był obrazek: Gdy Real tracił zwycięstwo w Maladzie, dziennik "Marca" opublikował wielkie zdjęcie prawie pustego boiska, gdzie w okolicy środka samotnie klęczał piłkarz z numerem 7. Cztery dni wcześniej Cristiano Ronaldo zdobył Rzym w Lidze Mistrzów prowadząc Real do zwycięstwa 2:0 w pierwszym meczu 1/8 finału przeciw Romie. - To nie jest takie trudne, gdy się ma umiejętności.. - skomentował bramkę na 1:0 z klasyczną dla siebie rozbrajającą skromnością.

W niedzielę otworzył wynik ligowego meczu w Maladze. Co prawda główkował ze spalonego, ale sędzia to przeoczył. Niedługo po tym Ronaldo mógł zamknąć spotkanie. Był faulowany w polu karnym i sam postanowił wykonać jedenastkę. Nikt nie miał co do tego cienia wątpliwości. Ale zamiast zabić emocje, Ronaldo z pomocą bramkarza Kamieniego je podsycili. Malaga poczuła, że nie wszystko stracone, że passa dobrych wyników u siebie nie musi zostać przerwana. Ostatnio drużyna przegrała u siebie z Barceloną, ale Katalończycy mieli wtedy sporo szczęścia i przebłysk geniuszu Leo Messiego.

Kiedy Real niespełna miesiąc temu zremisował w Sewilli z Betisem, mówiono, że następne potknięcie będzie znaczyło pożegnanie z marzeniami o mistrzostwie. Co powiedzieć teraz? Że dopóki piłka w grze? Że trzeba wygrać derby Madrytu, a potem liczyć na cud z pomocą Barcelony? Można.

Barca męczyła się w Las Palmas, ale wygrała. Komentator dziennika "As" Alfredo Relano pisał nawet, że Katalończycy ciułają punkty nie odbierając nadziei madryckiej grupie pościgowej. Nadzieja żyła 24 godziny. Real pokazał, że nie jest maszyną do wygrywania. Efektowne, wysokie zwycięstwa na Santiago Bernabeu sprawiły, że zaczęły się dywagacje o magii Zidane'a, który zajmując na ławce miejsce Rafy Beniteza tchnął w zespół cudowną moc. Ale mecze wyjazdowe temu przeczą. Wyjąwszy ten z Rzymu, który w praktyce dał Realowi ćwierćfinał Ligi Mistrzów - jedynych rozgrywek, w których Real zależy od siebie, a Zizou może zrobić krok ku trenerskiej wielkości. Ale z taką grą, jak w niedzielę, będzie trudno. Nawet, gdy trio BBC zagra w komplecie. W Maladze Ronaldo był sam. I to dało się wyczuć.

Ciekawe, jak będzie wyglądało lato, jeśli Real znów przegra sezon. Dziś jest tego bliski. Co prawda spekulacje o rewolucji, przyjściu Roberta Lewandowskiego i odejściu Ronaldo ucichły, ale mogą powrócić bardzo szybko. Wielka era najskuteczniejszego gracza w historii klubu dobiega końca? Po remisie z Malagą? Brzmi paradoksalnie i śmiesznie.

Na Santiago Bernabeu spory kredyt na pewno ma Zidane. Ale od dziś jednak już znacząco mniejszy.

#LigaBBVAExperience - wygraj przygodę życia z ELEVEN SPORTS NETWORK i Sport.pl! [KONKURS]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.