Primera Division. Sekrety Ronaldo

Jeden gol w sześciu meczach, czyli w 405 minut spędzonych na boisku - dziennik ?Marca? alarmuje, że madrycka maszyna do perforowania siatki rywali zacięła się z całkiem ludzkich przyczyn.

Remis w Gijon na starcie sezonu La Liga wywołał w Madrycie pomruk niezadowolenia. To naturalne, że wysokonakładowy, sportowy dziennik, który codziennie tematami związanymi z Realem musi zapełnić kilka, nawet kilkanaście stron, podjął temat. Dlaczego? Dlaczego drużyna warta 761,5 mln euro nie potrafiła zmóc beniaminka, którego ten sam portal transfermarkt wycenia na zaledwie 34 mln? Kto widział mecz, ten wie: dla wielu graczy Sportingu to był pierwszy w życiu występ w Primera Division, walczyli więc, jakby w poniedziałek miał nastać koniec świata.

Nie wszystkich to wyjaśnienie zadowala. I trudno się dziwić. W pięciu z dziewięciu spotkań, licząc sparingi w czasie przygotowania do sezonu, Real nie zdobył bramki. Te fakty padają na podatny grunt, "Królewscy" mają przecież nowego trenera. Rafa Benitez, słusznie lub nie, posądzany jest o to, iż w głowie zamiast boiska z zieloną murawą ma szachownicę.

Jeśli Real nie zdobywa bramek, to oczywiste jest, że trzeba wziąć pod lupę Cristiano Ronaldo. Czyli aktualnego posiadacza Złotej Piłki i Złotego Buta. W 301 meczach w barwach Realu zdobył 314 bramek! To wręcz monstrualna liczba. Od kogoś takiego oczekuje się skutecznego strzału częściej niż raz na 90 minut, a nie raz na 405.

Oczywiście Benitez zmienia to, co zastał. Ma przecież zaspokoić żądania Garetha Bale'a, któremu u Carlo Ancelottiego obrzydła do szczętu rola prawoskrzydłowego. Lewe skrzydło jest zajęte przez Ronaldo, Portugalczyk nie chciał zagrać z Gijon w środku ataku. Nie czuje się klasyczną dziewiątką, woli wbiegać w pole karne niż grać tyłem do bramki i przepychać się w tłoku.

A więc dla Walijczyka pozostała pozycja media punta, czyli zawodnika operującego w środku za napastnikiem. Dotąd wydawało się, że do tej roli stworzeni są piłkarze tacy jak James Rodriguez czy Isco, u których technika przewyższa walory atletyczne. Bale do gry potrzebuje przestrzeni, rywal taki jak Gijon rzadko ją zostawia, bo głównie się broni. Czy Walijczyk jest w stanie zmienić się w króla asyst? To właśnie on powinien dogrywać piłkę Ronaldo, a jak wiadomo, ich współpraca w ubiegłym sezonie nie układała się doskonale. Kiedy Bale przybywał do Madrytu, chciał uczyć się u boku piłkarza, którego uważał za numer 1 na świecie. Coś poszło nie tak. Albo Gareth za wiele żąda dla siebie, albo obdarzony wyjątkowego rozmiaru ego Cristiano nie umie się podzielić?

Kolejnym argumentem jest kontuzja Karima Benzemy. To jest akurat ten piłkarz, z którym relacje Ronaldo układają się najlepiej. Powrót Francuza może pomóc Portugalczykowi, ta dwójka wyczuwa się w polu karnym telepatycznie.

"Marca" twierdzi, że przyczyny kłopotów zawarte są w trójkącie: Benitez, Ronaldo, Bale. Nowy trener ma podkreślać, zwiększać znaczenie Walijczyka, by kiedyś był w stanie zastąpić 30-letniego supergwiazdora. Logiczne, że Ronaldo nie musi się to podobać. Wystarczy przypomnieć, jak gracze Realu, na czele z Portugalczykiem, opłakiwali zwolnienie Ancelottiego, by wyobrazić sobie, że jego następca nie będzie miał łatwego startu. "Marca" cytuje anonimowego piłkarza "Królewskich", który mówi, że relacje trenera z największą gwiazdą są letnie.

Wszystko to wygląda logicznie, choć przez to nie staje się jeszcze prawdą. W wielkim klubie, kiedy wynik jest zły, choćby w jednym meczu, budzą się demony. Jest jeszcze jeden argument, którego "Marca" nie przytacza, że zbliżający się do 31. roku życia piłkarz nie musi zdobywać co sezon ponad 60 goli.

Prawdopodobnie te problemy będą powracały cały rok. W zależności od wyników Realu. Mecz trwa 90 minut, ale tematów do dyskusji musi dostarczyć na co najmniej tydzień. A potem jest następny mecz i nowa historia.

Podyskutuj z autorem na jego blogu

Niesamowity zespołowy gol z Anglii, dużo trafień z wolnych [STADIONY Z CZUBA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.