Superpuchar Hiszpanii. Piąty klejnot w koronie Barcelony? Grają z Athletikiem

W piątek w Bilbao pierwszy mecz o Superpuchar Hiszpanii. Barcelona walczy o piąte trofeum w tym roku, ale Athletic chce wywołać sensację.

"Pieniądze są w Anglii, atmosfera w Niemczech, ale futbol wciąż króluje w Hiszpanii" - napisał "El Pais" zachwycony poziomem i dramaturgią wtorkowego Superpucharu Europy. Po 120 minutach walki Barcelona pokonała Sevillę 5:4. A ponieważ drużyna z Andaluzji z Grzegorzem Krychowiakiem doprowadziła do wyrównania, choć w 52. min przegrywała aż 1:4, to znaleźli się tacy, którzy porównują ten mecz do starcia Milanu z Liverpoolem w finale Ligi Mistrzów. Dekadę temu Włosi prowadzili do przerwy 3:0, by przegrać po karnych, a bohaterem wieczoru został Jerzy Dudek.

Dziewięć goli i mordercza rywalizacja w Tbilisi były dobrą propagandą dla ligi hiszpańskiej. Trener Barçy Luis Enrique mówił o wielkim meczu, zapominając w emocjach, że jego piłkarze złamali wszystkie zasady w grze defensywnej, które wpaja im od roku. W poprzednim sezonie drużyna z Katalonii straciła pierwszą bramkę w lidze dopiero w dziewiątej kolejce w El Clásico z Realem. Opinie były takie, że potrójną koronę zgarnęła jako premię za perfekcyjną grę tak w ofensywie, jak i na tyłach.

Strata aż czterech goli z Sevillą to to, czego mogą się uchwycić gracze Athletic Bilbao, rywala Barcelony w Superpucharze Hiszpanii. W ubiegłym sezonie zawsze dostawali od niej lanie - dwa razy w lidze (0:2 i 2:5) oraz w finale Pucharu Króla (1:3). W tym trzecim meczu Messi wykonał niewiarygodny slalom między czterema Baskami, zdobywając gola na 1:0. Giorgio Chiellini, obrońca Juventusu, który miał się mierzyć z Barceloną tydzień później w finale LM, ironizował, że tak bronić można tylko w lidze hiszpańskiej. Ale Katalończycy zmogli też trzy razy żelazną defensywę Juve, wracając na europejski tron. Dziś znów są zespołem wyznaczającym w klubowej piłce trendy i standardy.

Enrique jako drugi trener po Pepie Guardioli dał Barcelonie potrójną koronę. Ale wciąż goni obecnego trenera Bayernu, który rok 2009 zakończył z sześcioma trofeami. Barça Enrique zdobyła już cztery, piątym ma być krajowy Superpuchar. Wystarczy spojrzeć na notowania bukmacherów, by się przekonać, iż nikt sobie nie wyobraża zwycięstwa Basków. Za euro postawione na zwycięstwo Athletic w piątkowym meczu można dostać aż 8,75. Jeśli postawimy euro na to, że Barça zdobędzie Superpuchar, odzyskamy tylko 1,1 euro.

Nawet bez chorego na świnkę Neymara potencjał Barcelony jest znacznie większy niż Athletic. Są jednak okoliczności zwiastujące sensację. We wtorek pod koniec meczu z Sevillą gracze Enrique podpierali się nosami ze zmęczenia. Potem czekała ich długa podróż do domów, czasu na odpoczynek nie było. - Nie ma wątpliwości, że pod względem fizycznym Athletic jest w lepszej sytuacji od nas - przyznaje Sergio Busquets. Na San Mamés ma przybyć 40 tys. ludzi, by dodać otuchy miejscowym "Lwom". Jeśli nie zdołają Barçy przewyższyć, to może zabiegać? Piłkarze Ernesto Valverde słyną z chęci do walki nie mniejszej niż Sevilla. 7 marca na swoim stadionie ograli w lidze Real Madryt - wtedy jeszcze posiadający tytuł najlepszej drużyny Europy.

Prasa w Katalonii donosi, że nie bez wpływu na drużynę Enrique jest sytuacja Pedro. Trener tłumaczył, że nie wstawił go do pierwszej jedenastki w Superpucharze Europy, bo bolała go noga. Sam piłkarz, zdobywca zwycięskiej bramki, stwierdził, że nic go nie bolało. Wiadomo, że chce odejść do Manchesteru (United lub City), bo w Barçy grzeje ławkę. Sprawa się przeciąga i irytuje kolegów, którzy uważają, że z tak zasłużonym i oddanym klubowi piłkarzem władze nie powinni prowadzić żadnych gierek. Czy ta sytuacja może wywołać rozkojarzenie faworytów? Nikt nie ma wątpliwości, że jeśli Messi będzie sobą, a Barça pokaże swój najlepszy futbol, Athletic tego poziomu nie dosięgnie. Baskowie uważają jednak, że z Superpucharu Europy płynie otucha dla nich. Skoro Sevilla była tak blisko najlepszej drużyny w Europie, to i oni mogą.

[QUIZ] Rozpoznasz trenerów na ich zdjęciach z młodości?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.