Primera Division. Gwiezdne kilogramy Messiego, których nie ma

No i stało się. Prasa hiszpańska donosi, że metamorfoza Leo Messiego zaklęta jest w 4 kg wagi, które zrzucił - pisze Dariusz Wołowski, dziennikarz ?Gazety Wyborczej? oraz Sport.pl.

Dyskutuj z autorem na jego blogu

Giuliano Poser, pewien lekarz spod Wenecji, dokonał ponoć cudu. Jego dieta odmieniła światowy futbol, dzięki czemu wyznawcy Messiego (Złota Piłka 2009, 2010, 2011, 2012) patrzą dziś znowu z góry na wyznawców Cristiano Ronaldo (Złota Piłka 2008, 2013, 2014). W tych czterech kilogramach, które zrzucił Argentyńczyk, zaklęte jest jego sportowe zmartwychwstanie. Aż trudno uwierzyć, ale patrząc na Leo na boisku, nie da się nie zauważyć zmiany.

Pierwszy był Carles Rexach, trener, który przyjmował 13-latka do La Masii jesienią 2000 roku. Wspominał potem, że chłopak był tak dobry, że kontrakt podsunęłaby mu pod nos nawet jego własna żona. Kilka miesięcy temu Rexach udzielił wywiadu, w którym mówił, że ostatnio Leo jadł zbyt dużo pizzy, co osłabiło jego odporność, sprawiło, iż stracił turbodoładowanie przy starcie do piłki. A więc teoria Rexacha potwierdza tę, którą lansuje dziś madrycki dziennik "Marca", że dieta cud stoi za tym, iż znów strzela gole jak ten pierwszy w sobotnim finale Copa Del Rey.

Oczywiście słowa Rexacha mogą świadczyć także o czymś innym. Messi wraca na szczyt, bo ostatnie dwa lata, gdy przegrywał tytuł numeru 1, odbudowały w nim głód sukcesu. W 2012 - bijąc rekord strzelecki Gerda Muellera (91 goli) - stał się graczem sytym. Wśród wyróżnień, tytułów, hołdów brakowało mu tylko sukcesu z kadrą. Stąd tajemnica poliszynela, że w ubiegłym sezonie władze Barcy pozwoliły mu się oszczędzać na mundial. Pewne rzeczy są jednak nie do przewidzenia. Bohaterem finału na Maracanie nie został Messi, ale niejaki Mario Goetze, dziś rezerwowy Bayernu.

A może Messi wraca, bo wraca Barcelona? Gerard Pique po złotym okresie 2009-2011, gdy z nieznanego wychowanka La Masii stał się celebrytą, też popadł w kryzys. Nikt nad nim nie bolał tak jak nad Messim, obrońca, nawet świetny, nie wywołuje w ludziach tylu emocji co uznawany za geniusza facet bijący strzeleckie rekordy. Dziś Pique znów gra znakomicie, nie przeszkadza mu w tym nawet Shakira.

Spadek wagi na pewno Messiemu nie zaszkodził. Włoska dieta też nie. Gdyby jednak Argentyńczyk po latach chudych nie poczuł potrzeby odbicia się, do Giuliano Posera w ogóle by się nie wybrał. Dziś, przed Copa America w Chile, ma zawieść pod Wenecję innych kolegów z kadry: Aguero i Vietto. A więc tytuł dla Argentyny wydaje się pewny.

Teorii na temat odrodzenia Messiego będzie zapewne mnóstwo. Jedna bardziej wtajemniczona od drugiej. Pewna argentyńska dziennikarka uważa, że pomogło złagodzenie konfliktów domowych: Leo i jego partnerka, była modelka Antonella Roccuzzo, dotarli się w końcu. I tak można w kółko. Może Leo odetchnął, gdy przed rokiem sąd w Barcelonie uznał, że nie ma podstaw, by posadzić go na ławie oskarżonych, tak jak chciał urząd skarbowy w związku z malwersacjami ojca?

Zobacz wideo

38-letni król strzelców? To możliwe! Poznaj najlepszych snajperów w Europie

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.