Barcelona - Real Madryt. Hiszpańskie media: Ronaldo prowokował kibiców, sędziego i piłkarzy

W Hiszpanii wciąż trwa dokładna analiza niedzielnego El Clasico. Szczególną uwagę zwrócono oczywiście na zachowanie Cristiano Ronaldo, który w ostatnim czasie przechodzi przez niezbyt udany dla siebie okres. Portugalczyk zagrał dobry mecz, ale w swoim stylu - nie ustrzegł się kilku emocjonalnych reakcji na wydarzenia boiskowe.

Cristiano i spółkę na Camp Nou przywitała solidna porcja gwizdów. Jednak już po pierwszym gwizdku przeraźliwe buczenie skoncentrowało się tylko na Ronaldo. Każdy kontakt z piłką Portugalczyka nie tylko można było zauważyć, ale także usłyszeć. Gwizdy na Portugalczyka wyraźnie działały. Już podczas jego pierwszych akcji mogliśmy zauważyć nieprzynoszące zamierzonego efektu "przeplatanki" nad piłką. Ronaldo na pewno o tym wiedział, chciał poniekąd pokazać, że czuje się pewnie - było odwrotnie.

W 12. minucie, po tym jak piłka po jego uderzeniu trafiła w poprzeczkę, zaczął się mocno złościć. Żywiołowa reakcja, znana z poprzednich spotkań, zdawała się mówić to co zawsze: "dlaczego znów nie mogę trafić?" - a przecież on tak bardzo chciał przypomnieć kibicom Barcelony "calmę", którą uspokoił Camp Nou podczas celebracji zwycięskiego gola w sezonie 2012/2013.

To, co nie udało się Cristiano, zrobił Jeremy Mathieu. Po strzale głową Francuza Duma Katalonii wyszła na prowadzenie. Ronaldo odpowiedział nieco ponad dziesięć minut później, wykańczając piękną akcję całego zespołu. Po zdobyciu gola nie mógł odpuścić sobie "prztyczka" w stronę gwiżdżących na niego kibiców. Podszedł do jednej z trybun i pokazał swój znany gest, uspokajający trybuny. Według katalońskich mediów nazywających całe zajście "prowokacją" nie spodobało się to nawet jego kolegom z drużyny, którzy prosili Portugalczyka o stonowanie emocji. A te w nim niewątpliwie buzowały. Jeszcze przed przerwą Ronaldo wdał się w pojedynek z trzema obrońcami i - nie widząc szans jego wygrania - próbował naciągnąć sędziego na faul przed polem karnym. Arbiter się nie nabrał i pokazał zawodnikowi żółtą kartkę. Cristiano oczywiście się z nim nie zgodził, marudząc z ironicznym uśmiechem na twarzy. Ale na tym nie skończył. Krzyczał w stronę sędziego, dotykając się w miejsce intymne.

 

Eksperci od czytania z ruchu warg w programie "Goleada" poinformowali, że słowa Ronaldo w kierunku prowadzącego spotkanie Mateu Lahoza brzmiały dokładnie tak: "Mateu! Podoba ci się? Podoba?". Według dziennikarzy arbiter musiał nie zauważyć obraźliwego gestu piłkarza i tylko dlatego nie wyrzucił go z boiska.

W obronie piłkarza po meczu stanął Santiago Canizares. - Każdy piłkarz poprawia sobie przyrodzenie w trakcie spotkania. To normalne. Moim zdaniem Ronaldo chodziło o to, że sędzia lubi blask kamer - powiedział były bramkarz Realu Madryt.

W szatni Portugalczyk nieco ochłonął, lecz nie na długo. Po bramce Luisa Suareza znów dał się ponieść emocjom w starciu z Javierem Mascherano. Argentyńczyk sfaulował zawodnika Królewskich, a chwilę później nadział się na jego podniesione nogi, upadając w teatralny sposób. Cristiano zamiast zostawić go w spokoju, popatrzył w stronę arbitra i zdecydował się w dziwny sposób "dotknąć" leżącego rywala. Co ciekawe, w tym zabiegu towarzyszył mu także Dani Carvajal. Mascherano, czując na sobie obce ciało, znów przeturlał się po murawie. Chwilę potem powoli otwierał dłonie, sprawdzając, czy Ronaldo jeszcze jest na boisku.

Jak widać, Ronaldo znów nie był w stanie "obojętnie" przejść obok kipiącego od emocji meczu. Ale czy to źle?

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.