Primera Division. Barcelona się zestarzała. Nawet "puder" za 300 milionów zmarszczek nie ukrył

Wraz z przyjściem Luisa Enrique kibice katalońskiego klubu oczekiwali zmian w zespole, które miałyby przywrócić Barcelonie status najlepszego zespołu na świecie. Wydawało się, że "Lucho" zaczął obiecująco, ale prawdziwe słabości jego drużyny odkryły sobotnie Gran Derbi. Największą wydaje się być fakt, że kręgosłup drużyny nie drgnął od czterech lat.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

28,7 lat (jedna z najstarszych jedenastek w Europie) - tyle wyniosła średnia wieku piłkarzy, którzy rozpoczęli sobotni mecz w pierwszym składzie. Oznacza to, że skład Barcelony był o dwa lata starszy od jedenastki wystawionej przez Carlo Ancelottiego (26,6 lat).

Co więcej, aż sześciu piłkarzy rozpoczynających mecz od pierwszej minuty przekroczyło barierę 30 lat: Claudio Bravo (31 lat), Dani Alves (31), Javier Mascherano (30), Jeremy Mathieu (30), Xavi (34) i Andres Iniesta (30). Dla porównania "Królewscy" mieli tylko dwóch takich zawodników: Pepe (31) i Ikera Casillasa (33). Zupełnie odwrotnie wyglądała natomiast liczba piłkarzy w wieku poniżej 25. roku życia. Real mógł pochwalić się aż czterema takimi piłkarzami: Carvajal (22), Isco (22), James (23) oraz Kroos (24). Natomiast Barcelona tylko jednym jedynym Neymarem (22).

Duchy Guardioli...

Największą rozbieżność wieku zawodników dostrzeżemy w defensywie i pomocy. Obrona jest formacją, w której różnica wieku nie jest zbyt mocno odczuwalna, więc tu raczej ciężko się do czegoś przyczepić. Zupełnie inaczej sprawa ma się w drugiej linii. Luis Enrique postawił w niej na doświadczenie, posyłając do boju: Xaviego Iniestę i Busquetsa (średnia 30 lat). Można powiedzieć, że tu w Barcelonie od czasów Pepa Guardioli nic się nie zmieniło. "Lucho" w sobotę postawił na siedmiu zawodników grających w finale Ligi Mistrzów na Wembley w 2011 roku. Nie dość, że od tego momentu minęło już trzy i pół roku, to klub w tym czasie wydał prawie 300 milionów euro na transfery.

embed

Wygląda na to, że duch Pepa Gauradioli wciąż unosi się nad Camp Nou. Kibice tęsknią za Barceloną uznawaną przez większość światka piłkarskiego za najlepszy zespół na świecie. Wówczas "Duma Katalonii" grała futbol unikalny, ocierający się o doskonałość. Pomoc złożona z Xaviego, Iniesty, Messiego i Busquestsa rozgrywała piłkę na poziomie nieosiągalnym dla przeciwników.

Przez prawie cztery lata sytuacja się zmieniła, a Barcelona niekoniecznie. Tata Martino nie do końca sobie z tym poradził, przez co klub zaliczył fatalny sezon. Przyjście Luisa Enrique zwiastowało rewolucję. Hiszpan podjął się reform właśnie w środku pola, sprowadzając Chorwata - Ivana Rakitićia. I to działało. Ale niespodzianką był jego brak w sobotę. Barcelona wróciła do przeszłości, ale była pozbawiona swojego błysku.

...a w Madrycie młode wilki

W Realu wygląda to zupełnie inaczej. James, Modrić, Kroos i Isco zapewniają średnią wieku na poziomie 24,5 lat (o ponad pięć niższą niż Barcelona). Nie da się ukryć, że to właśnie żwawe poruszanie duetu Isco-James dopełnione doskonałą precyzją Kroosa i Modricia zdominowało walkę w środku pola.

Statystyki te, a być może i gra Barcelony, wyglądałyby inaczej gdyby "Lucho" zdecydował się postawić na młodszych zawodników takich jak: Ter Stegen (22 lata), Bartra (23), Alba (25), Rafinha (21) Rakitić (26). Nie wspominając o mających zaledwie 19 lat Sandro czy Munirze. Oczywiście ciężko przewidzieć, czy desygnowanie młodzieży miałoby realny wpływ na grę. Na pewno wiązałoby się to z zastąpieniem doświadczenia większą nieprzewidywalnością. Być może właśnie tego obawiał się szkoleniowiec, wybierając sprawdzonych piłkarzy. Z drugiej jednak strony Rakitić, Munir, Alba i Sandro mogliby wnieść do gry zdecydowanie więcej zaangażowania i mobilności, których brakowało starszym kolegom.

Obserwuj autora na Twitterze: @basz24

Elastyczny Ancelotti

To jednak nie koniec powodów do zmartwień, jakie mają kibice "Blaugrany". Jeżeli porównany jedenastkę z sobotniego spotkania do tej zeszłorocznego Grand Derbi, wygranego przez Barcelonę (4:3) prowadzoną przez Gerardo Martino zauważymy, że doszło w niej tylko do trzech zmian. Victora Valdesa zastąpił Bravo, Albę Mathieu, a Fabregasa Suarez. Z kolei w Madrycie zaszły cztery zmiany. W miejsce Diego Lopeza w bramce wystąpił Casillas, a w pomocy Xabiego Alonso, Di Marię i Bale'a zmienili: Kroos, James i Isco. Nie ma więc najmniejszych wątpliwości, że zmiany z dużo lepszym pomysłem i rozmachem w życie wcielił Carlo Ancelotti, to dlatego Real Madryt jest dzisiaj zespołem o klasę lepszym.

Mourinho narzeka, że inni wydają więcej. A kto tak naprawdę wydaje najwięcej?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.