Primera Division. Wołowski po derbach Madrytu: sfora zmodyfikowana

Porażka Realu z Atletico 1:2 w wielkich derbach Madrytu jest kolejnym ciosem w najlepszy zespół Europy. Carlo Ancelotti musi stworzyć od nowa to, co zdawało się już zbudowane - pisze na blogu ?W polu karnym? Dariusz Wołowski

Pepe z zażenowaniem, ale i determinacją zaapelował do kibiców o wsparcie. Przekonując przy okazji, że królewska drużyna potrzebuje go bardziej niż kiedykolwiek. Nikt w Madrycie sobie nie wyobrażał, że tak bolesny kryzys może nastać na Santiago Bernabeu niespełna cztery miesiące po odzyskaniu tytułu najlepszej drużyny Europy. Atletico bierze na raty rewanż za finał Champions League w Lizbonie, a coraz bardziej wzburzeni mieszkańcy stolicy Hiszpanii spierają się, co jest tego prawdziwym powodem. Czy to "Królewscy" dokonali tak znaczącego kroku wstecz, czy zespół Diego Simeone milowego kroku do przodu? A może prawda jest sumą obu faktów?

Zmiany w madryckich zespołach, które dokonały się latem, miały skrajnie różne powody. Dla Simeone potrzeba była matką wynalazków: stracił Costę, Courtoisa, Filipe Luisa, Villę, więc musiał wymyślić sobie Mandżukica, Griezmanna, Siquierę, Moyę, Jimeneza. Dziś wydaje się nawet, że bilans zysków i strat jest dodatni, co świadczy o talencie trenera nie tylko do motywowania, ale też wyszukiwania graczy.

Realowi nikt zmieniać się nie nakazał. To nie konieczność ekonomiczna, ale polityka Florentino Pereza doprowadziła do straty Angela Di Marii i Xabiego Alonso. Ancelotti musiał pogodzić się z rozwiązywaniem zagadki od nowa, ale jak dotąd nie znalazł do niej klucza.

Świat patrzy na tę osobliwą madrycką rywalizację z otwartymi ustami. W sobotę na Santiago Bernabeu oba zespoły spotkały się ósmy raz w ciągu 12 miesięcy. Simeone sprawił, że trzeba było puścić w niepamięć 14 lat, gdy wielkie derby stolicy Hiszpanii mogły mieć tylko jednego triumfatora. Dziś to walka równego z równym, a może nawet równego z równiejszym.

Trener meksykańskiej drużyny Puebla wyprowadził pewnego dnia na trening piłkarzy w maskach psów . Gdy spytano go, o co chodzi, wyjaśnił, że chciał, by poczuli się jak sfora. Pomysł zaczerpnął od Simeone, bo to gracze Atletico rzucają się z tak dziką pasją na rywali.

Cały tekst przeczytasz na blogu Dariusza Wołowskiego

Czy w Realu coś musi się drastycznie zmienić?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.